Lech jest pierwszym polskim zespołem od 32 lat, który wygrał na wiosnę dwumecz w rozgrywkach UEFA. Po wyeliminowaniu FK Bodo/Glimt zagra o awans do ćwierćfinału Ligi Konferencji ze szwedzkim Djurgardens IF. Pierwszy mecz w czwartek o godz. 21.
- To duże wydarzenie, bo od wielu lat żaden polski klub nie był w tym miejscu. Dla kibiców jest to coś niezwykłego i mam wrażenie, że wreszcie zostaną odczarowane te mecze z Juventusem czy Manchesterem City - mówi WP SportoweFakty Bartosz Bosacki.
Były kapitan Lecha nawiązuje do tego, że kibice Kolejorza wciąż wspominają tamte spotkania sprzed lat, tymczasem zasługują na nowe wspomnienia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za bramka! Porównują go do Messiego
- Wszyscy zdają sobie sprawę, że jest to taki etap, w którym trudno o wskazanie faworyta. Cieszę się, że Lech jest w grze i będzie nam dane obejrzeć dwa takie spotkania w fazie pucharowej - dodaje 20-krotny reprezentant Polski.
Puchar Biedronki? "Kompletna głupota"
Dla ludzi z Poznania taki mecz jest czymś wyjątkowym i trudno się dziwić, bo jednak obecność polskiego klubu w europejskich pucharach (niezależnie od rozgrywek) jest rzadkością. Niemniej, znajdują się i tacy, którzy deprecjonują sukces Kolejorza. Jedną z tych osób był Kamil Kosowski, który nazwał Ligę Konferencji Europy "Pucharem Biedronki", o czym szerzej pisaliśmy tutaj.
- Chciałbym się zapytać Kamila, czy jeśli dalej byłby czynnym zawodnikiem i miałby okazję grać w takim meczu, to też nazywałby go Pucharem Biedronki? A może odmówiłby gry? Nie chcę tego nazwać zbyt mocno, ale te słowa to kompletna głupota. To tak, jakby dziś Iga Świątek powiedziała, że nie będzie grać w jakimś turnieju, bo nie jest wielkoszlemowy - mówi Bosacki.
- Może ma jakiś uraz do Lecha Poznań? Może gdyby to była Wisła Kraków, to mówiłby inaczej? Z drugiej strony, jest na tyle doświadczonym człowiekiem, że powinien cieszyć się z sukcesów polskich drużyn. Mogę nie przepadać za jakimś zespołem, ale jeśli gra w pucharach i zdobywa punkty, które są nam potrzebne, żeby w kolejnym losowaniu nie wpaść na zespół nie wiadomo skąd, to powinniśmy trzymać kciuki - kontynuuje Bosacki.
- Jasne, nie jest to Liga Mistrzów, ale przecież tam nie grają ogórki. To są poważne zespoły. Przykro, że w ten sposób wypowiada się ktoś, kto osiągnął dużo w polskiej piłce i nie tylko. I robi to tylko dlatego, że dziś siedzi po drugiej stronie, jest ekspertem. Nie pomaga to w budowaniu pozytywnej atmosfery wokół polskiej piłki. Mam nadzieję, że Kamil przemyśli jeszcze raz swoje słowa i ponownie już nie wypowie się w podobny sposób - dodaje nasz rozmówca.
Można było trafić gorzej
W porównaniu do rywalizacji z Bodo/Glimt, tym razem pierwszy mecz odbędzie się w Poznaniu, a nie na wyjeździe. - Teraz, gdy nie ma zasady goli strzelonych na wyjeździe, w ogóle bym się nad tym nie zastanawiał - komentuje Bosacki.
Lech opublikował w mediach społecznościowych wideo, na którym widać było reakcję piłkarzy na wylosowanie Djurgardens. Zapanowała euforia, co może oznaczać, że raczej nikt w ekipie Kolejorza nie rozpacza na myśl o rywalizacji z aktualnym wicemistrzem Szwecji.
I choć można było trafić zdecydowanie gorzej, to mimo wszystko Lech nie może lekceważyć czwartkowego przeciwnika. - Dotarli do tej fazy rozgrywek, więc muszą być dobrym i klasowym zespołem. Myślę, że jedni i drudzy muszą mieć do siebie respekt. Dla kibiców pewnie fajnie by było, gdyby do Poznania przyjechał West Ham albo kolejny raz Villarreal. Jestem dobrej myśli i wierzę, że Lech zamelduje się w kolejnej rundzie - przyznał Bosacki.
Początek meczu Lech Poznań - Djurgardens IF w czwartek o godz. 21. Transmisja w TVP Sport. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
CZYTAJ TAKŻE:
Trener Lecha Poznań pełen nadziei. "Jesteśmy gotowi na napisanie kolejnej historii"
Piotr Johansson, obrońca Djurgardens, o rywalizacji z Lechem: To najważniejsze mecze w mojej karierze!