Gdy Robert Lewandowski przechodził z Bayernu Monachium do FC Barcelony wydawało się, że będzie twarzą nowego projektu Joana Laporty. Próbując obudzić śpiącego giganta, działacz przeznaczył wielkie pieniądze na wzmocnienia i coraz więcej wskazuje na to, że jego drużyna sięgnie po mistrzostwo Hiszpanii.
"Duma Katalonii" zaliczyła jednak serię potknięć w europejskich rozgrywkach. Ekipa Xaviego nie zakwalifikowała się do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, a w 1/16 finału Ligi Europy trafiła na Manchester United, z którym przegrała po wyrównanym dwumeczu.
Klub z Camp Nou boryka się z problemami finansowymi od czasów rządów Josepa Bartomeu. Odpadnięcie z europejskich pucharów będzie miało opłakane skutki dla całej drużyny.
Już w letnim okienku transferowym kierownictwo klubu miała twardy orzech do zgryzienia, próbując zarejestrować nowych zawodników, choć ostatecznie wymogi narzucone przez władze ligi hiszpańskiej zostały spełnione.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dla takich akcji przychodzi się na stadion
Okazało się, że Laporta działa z niemniejszym rozmachem niż Bartomeu. Przy planowaniu budżetu założono, że FC Barcelona dotrze co najmniej do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, dzięki czemu uzyskałaby 20,2 miliona euro z puli UEFA, nie licząc fazy grupowej.
Po tym, jak drużyna uplasowała się na trzecim miejscu w grupie C, pewne było, że nie spełni budżetowego planu minimum. Zwycięzca Ligi Europy podniesie z boiska przecież 19,5 miliona.
Za udział w tych rozgrywkach europejska federacja wypłaci Katalończykom zaledwie pół miliona euro. Porażka z Manchesterem United oznacza, że FC Barcelona ponownie stanęła nad przepaścią.
Plany działaczy legły w gruzach. Wbrew wcześniejszym założeniom zarządu, w ostatecznym rozrachunku w budżecie FC Barcelony zabraknie około 20 milionów euro, więc prawie tyle, ile wynosi roczna pensja Roberta Lewandowskiego. Joan Laporta, Mateu Alemany i spółka znowu będą mieli pole do popisu, starając się zasypać dziurę budżetową.
Czytaj także:
Trener klubu z MLS zaskoczył. "Chcemy Messiego i Busquetsa"
To się Lewandowski wpakował. "I po co mu to było?" [OPINIA]