Michał Przybylski aktualnie reprezentuje barwy B36 Torshavn. Piłkarz praktycznie całe życie mieszka na Wyspach Owczych. Przeprowadził się tam w wieku dwóch lat w 1999 roku. Piłkarz bardzo chwali sobie życie w tym kraju, który jego zdaniem jest bardzo bezpieczny. Ludzie są tam dla siebie życzliwi.
Co ciekawe Polak może wkrótce zagrać przeciwko Biało-Czerwonym, bowiem do grupy drużyny Fernando Santosa w eliminacjach do mistrzostw Europy 2024 należą właśnie także Farerowie. Wiele zależy od tego, czy zawodnik otrzyma tamtejszy paszport.
Wniosek złożył w listopadzie 2020 roku. - Od razu wiedziałem, że na odpowiedź czeka się 14-16 miesięcy. Gdyby to zależało od Farerów, na pewno bym dostał - powiedział Michał Przybylski w wywiadzie dla portalu "Przegląd Sportowy Onet".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol w Meksyku! Stadiony świata
- Znają mnie, wiedzą, że mówię w ich języku, przeszedłem przez cały system edukacji. Mam tutejsze prawo jazdy i PESEL. Ale o wszystkim decyduje Dania, której Wyspy Owcze są podległe - dodał.
Szansę na występ przeciwko reprezentacji Polski są hipotetyczne, ponieważ składa się na to kilka czynników. Piłkarz B36 Torshavn stwierdził jednak, że byłoby to dla niego "dziwne". Na pytanie czy uważa, że "część polskich kibiców uważałaby go za zdrajcę", odpowiedział dość jednoznacznie.
- Część? Myślę, że większość. Chcę jednak podkreślić, że nie przyjąłem nagle obywatelstwa np. Kataru, bo zostałem skuszony dużymi pieniędzmi. Na Wyspach mieszkam od 3. roku życia, czyli jestem tu ponad 22 lata. Trudno, bym nie czuł silnych związków z tym krajem, nawet jeśli jestem Polakiem - powiedział.
Zobacz też:
Egzotyczny kierunek Szymona Marciniaka. Poprowadzi krajowy Superpuchar