Piątek w Gdańsku, sobota w Płocku, a niedziela w Warszawie. Fernando Santos zaliczył swoisty hat-trick z Ekstraklasą, a na deser zostawił sobie wyprawę do Roberta Lewandowskiego.
Portugalczyk wsiadł w samolot w poniedziałek rano i niecałe trzy godziny później wylądował już w stolicy Katalonii.
Lewandowski, który na spotkanie dotarł sam, był w dobrym humorze. Nic jednak dziwnego, wszak FC Barcelona w niedzielny wieczór pokonała na wyjeździe Villarreal CF 1:0 i pewnie przewodzi w tabeli, mając aż 11 punktów przewagi nad odwiecznym rywalem z Madrytu (Real ma jeden mecz mniej).
ZOBACZ WIDEO: Ponad 20 milionów wyświetleń! Świat oszalał na punkcie bramki z Ekstraklasy!
Wprawdzie polski napastnik bramki w ostatnim meczu nie strzelił, ale zaliczył asystę przy golu Pedriego. "Lewy" może być więc zadowolony, a kolejną szansę na gole będzie miał już w czwartek, gdy Barcelona zagra u siebie z Manchesterem United w ramach Ligi Europy.
Z informacji WP SportoweFakty wynika, że spotkanie Lewandowski - Santos odbyło w cztery oczy. Konwersacja toczyła się w języku angielskim. Choć Santos nie włada nim tak dobrze jak choćby greckim (pracował tam przez wiele lat, z kadrą i klubami), to jednak nie ma problemu, aby się dogadać.
Jak się dowiedzieliśmy, panowie spotkali się przed godziną 15:00, a rozmawiali przez prawie dwie godziny. W poniedziałek wieczorem Santos wraca do Warszawy.
Wypad do Barcelony był z rodzaju błyskawicznych. W najbliższych dniach selekcjoner będzie kontynuował przygotowania do meczów z Czechami (24 marca, w Pradze) i Albanią (trzy dni później, prawdopodobnie w Warszawie), będzie chciał też sfinalizować przeprowadzkę z hotelu do wybranego przez siebie mieszkania.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
PZPN walczy z czasem. Chodzi o mecz z Albanią
Kownacki straci wielką szansę?