Szczecinianie prowadzili 1:0 po golu Kamila Grosickiego. W drugiej połowie odpowiedział na to Bartłomiej Pawłowski. Na 2:1 dla gości trafił Sebastian Kowalczyk, lecz po chwili wyrównał Ernest Terpiłowski. Pogoń zdobyła jeszcze jedną bramkę dzięki Luce Zahoviciowi, lecz w ostatniej minucie rzut karny dla gospodarzy wykorzystał Martin Kreuzriegler i mecz w Łodzi zakończył się podziałem punktów.
- Trudno to wszystko podsumować. Pierwsza połowa była pod naszą kontrolą i odbyliśmy przyzwoity występ przez pierwsze 45 minut. W drugiej części gry tę kontrolę straciliśmy nad piłką i cierpieliśmy przez połowę tego czasu. Bardzo nas rozczarowują trzy stracone gole, bo rozmawialiśmy z zespołem właśnie o tym, by tego nie robić. Każdy z nas czuł, że można było z tego meczu wyciągnąć więcej, a w ostatnich minutach straciliśmy dwa punkty - uważa trener Pogoni Szczecin.
Jens Gustafsson na pomeczowej konferencji prasowej został zapytany o porównanie postawy obu drużyn z tym, co wydarzyło się w pierwszej kolejce w Szczecinie.
ZOBACZ WIDEO: On pierwszy informował o Santosie. Zdradza kulisy wyboru selekcjonera
- Nie przejmuję się dokładnymi statystykami. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby Pogoń z każdym meczem była lepsza. Widzew nas niczym nie zaskoczył. Oba zespoły zagrały moim zdaniem lepiej niż w pierwszym spotkaniu w Szczecinie. Starcie w Łodzi było bardzo intensywne i było trudniej - odpowiedział Szwed.
Szkoleniowiec Portowców ma żal o stracony punkt nie tylko do swoich zawodników, ale również do sędziego Daniela Stefańskiego, który w doliczonym czasie gry - po konsultacji z wozem VAR - podyktował rzut karny dla Widzewa.
- Martwi nas sytuacja z rzutem karnym. Nie zgadzamy się z decyzją sędziego, bo uważamy, że najpierw piłka uderzyła Benedikta Zecha w głowę, a później dopiero w rękę, ale tego nie możemy już zmienić. Pozostaje to przyjąć do wiadomości i iść dalej, choć jesteśmy zawiedzeni - ocenił.
Pełni radości nie było też u trenera beniaminka, Janusza Niedźwiedzia. Szkoleniowca czerwono-biało-czerwonych cieszyła zmiana postawy jego piłkarzy po przerwie.
- To było niezłe wejście w mecz, staliśmy wysoko i narzucaliśmy pressing, czyli to czego oczekiwaliśmy przed meczem. Po pierwszej bramce trochę zbyt głęboko się cofnęliśmy moim zdaniem. Zwracaliśmy uwagę w przerwie na to, by była większa pewność w grze do przodu i gra między strefami. Pogoń nam na to pozwalała. My swoją grą zdobywaliśmy przestrzeń - przyznał.
- Z jednej strony jest umiarkowana radość, bo zremisowaliśmy w ostatnich sekundach, ale jest też trochę zawód, bo mieliśmy więcej sytuacji - dwie poprzeczki, słupek i bardzo dobrą okazję Szoty. Trzeba docenić zespół za to, że pokazał charakter, bo trzykrotnie odrobił straty i doprowadzał do remisu - dodał trener Widzewa Łódź.
Po internecie krąży już wywrotka Mateusza Żyry we własnym polu karnym, po której Pogoń zdobyła bramkę na 2:1. Janusz Niedźwiedź patrzy na tę sytuację nieco inaczej.
- Przy drugiej bramce błąd popełnił nie tylko Mateusz Żyro, ale też jeszcze jeden obrońca, który mógł uzupełnić tę lukę. Ogółem popełniliśmy za dużo błędów. Jestem na to zły, bo w ostatnich meczach one się nie zdarzały. Zwróciłem uwagę na jeszcze jedną rzecz. Nie chce o niej mówić, żeby nie ułatwiać rywalom, ale musimy nad tym popracować, bo miało to miejsce przynajmniej sześć razy w tym spotkaniu. Chcemy być tacy, jacy byliśmy w drugiej połowie. Taki zespół chciałbym oglądać - podsumował.
Choć w meczu pomiędzy Widzewem i Pogonią padł remis, to szczecinianie przeskoczyli na trzecie miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy, bo przy równej liczbie punktów, gdy oba mecze pomiędzy zainteresowanymi drużynami zostały rozegrane, o kolejności decyduje bezpośredni bilans w meczach z ich udziałem. A w Szczecinie Portowcy wygrali 2:1.
W następnej serii gier widzewiacy podejmą Jagiellonię Białystok (piątek, 3 lutego, godz. 20:30), zaś piłkarze Jensa Gustafssona w niedzielę 5 lutego o 17:30 zagrają u siebie ze Śląskiem Wrocław.
Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Zobacz też: Co na to Santos? Grosicki pokazał formę po mundialu [WIDEO]