Flota wraca z dalekiej podróży - echo meczu Flota Świnoujście - Wisła Płock

Presja ciążąca na obu ekipach przed ligowym pojedynkiem była ogromna. Wszak zarówno Flota, jak i Wisła były pogrążone w niechlubnej passie meczów bez zwycięstwa. Renesans formy przeżyła tylko Flota, choć ich droga do zdobycia kompletu punktów nie była usłana różami. Gorąca atmosfera również na trybunach. Na szczęście, tegoroczna wizyta fanów Wisły przebiegła w miarę spokojnie, choć nie bez szumu.

Powrót w marnym stylu.

Kibicom w Świnoujściu przypomniał się Charles Nwaogu. Wielu sympatyków Floty zdążyło nieco zapomnieć o piłkarskich umiejętnościach sympatycznego napastnika, jak i o łódzkim incydencie, którego był głównym aktorem. Wszak minął prawie miesiąc, od kiedy Nigeryjczyk pojawił się na murawie w nadmorskim mieście. Pierwotnie miał odcierpieć karę czerwonej kartki, otrzymanej za wymierzenie ciosów partnerowi z linii ataku, Damianowi Staniszewskiemu, gdy ten obraził go rasistowskim okrzykiem. Z czasem jednak, klub nałożył na niego dodatkową dyskwalifikacje - trzech meczów. W sobotę Charlie stanął przed szansą odzyskania zaufania publiczności, ale na murawie był cieniem samego siebie. Niedokładny, nieskuteczny, niczym rycerz bez głowy. Zdjęty z boiska w początkowej fazie drugiej połowy nie ukrywał niezadowolenia z własnej postawy. Nie podziękował kibicom i szybko zasiadł na ławce rezerwowych ze spuszczoną głową. Końcówkę oglądał zza linii bocznej, patrząc jak jego zmiennik zostaje bohaterem meczu. Kibice oczekują lepszej postawy Nwaogu, a ten musi przypomnieć, nie tylko fanom, ale również samemu sobie, o własnym instynkcie strzeleckim.

Wisła nadal w odwrocie.

Nie pomogła szybko zdobyta bramka i inicjatywa w początkowej fazie gry. Wisła przedłużyła passę meczów bez zwycięstwa o co najmniej tydzień. I choć przed meczem obie ekipy znajdowały się w kiepskiej sytuacji, zarówno pod względem ostatnich wyników, jak i sportowej dyspozycji, to z presją lepiej poradzili sobie gospodarze. Obecne położenie płocczan zdaje się być nie najlepsze. Drużyna okupuje strefę spadkową, a co najgorsze oduczyła się zwyciężać. Już od prawie dwóch miesięcy nie poczuła słodkiego smaku ligowego tryumfu. Czego zabrakło w Świnoujściu? Kondycji, skuteczności, ale przede wszystkim szczęścia. Poczynając od kuriozalnego błędu Melona, który w decydującym dla losów widowiska momencie wypuścił z rąk bardzo łatwą piłkę, a kończąc na wielu pudłach w dogodnych sytuacjach podbramkowych.

Czuję się bardzo dobrze!

Podpisanie kontraktu z Tadeuszem Tycem nieraz porównywano do jesiennego transferowego kitu, jakim było ściągnięcie do Świnoujścia innego, ukraińskiego kolosa - Bihanova. Wymienionych zawodników, w sobotnie popołudnie, poróżnił jeden, istotny szczegół. Tyc posiada instynkt strzelecki i potrafił zamienić go na skuteczność pod bramką pierwszoligowego rywala. W konfrontacji z Wisłą został bohaterem dnia, zdobywając dwa gole. Pierwszy po błędzie Melona, drugi po znakomitym, silnym uderzeniu pod poprzeczkę. Szczególnie przy pierwszym golu decydującą rolę odegrała czujność napastnika Floty. Sam Tyc z uśmiechem sprostał medialnym, pomeczowym obowiązkom. Spokojnie udzielił znacznej ilości wywiadów, a na pytanie o własne samopoczucie stwierdził krótko - Czuję się bardzo dobrze, bo to moje pierwsze trafienia dla Floty.

Zwroty akcji na trybunach i nie tylko.

Sytuacja, jak na wielu krajowych stadionach. Kibice Floty nie omieszkali przyłączyć się do ogólnopolskiego protestu przeciwko PZPN, przez pierwszą połowę nie prowadząc żywiołowego dopingu. Prawie... Tymczasem sympatycy nafciarzy otworzyli swój program już od pierwszych minut. Po wyrównującym golu pochodzącego z Płocka Damiana Staniszewskiego rozpoczęli nieparlamentarne okrzyki w kierunku napastnika Floty. Choć trzeba oddać prawdzie, że wymierny udział w takim obrocie sprawy miał również sam Staniszewski, który po uzyskaniu bramki prowokująco zwrócił się w stronę sektora gości. W drugiej połowie trwały słowne przepychanki z fanami Floty. Tuż przed końcowym gwizdkiem sympatycy płockiego klubu zwrócili swoje kroki w kierunki zejścia piłkarzy do szatni. Zza płotu obrażali zawodników Wisły, Staniszewskiego, ochronę i narzeczone piłkarzy Floty. To nie pierwsze, marne popisy płockich fanów w Świnoujściu. W zeszłym sezonie chcieli zdemolować nadmorski stadion, wybiegli z klatki, po czym starli się z policją i świnoujścianami.

Są rzeczy, które się prawie nie zmieniają.

Mijają miesiące, tabela ulega przetasowaniom, a Marek Szerszeń wciąż biega wzdłuż linii bocznej murawy w Świnoujściu. Kiedy po meczu z Górnikiem Zabrze pisaliśmy pół żartem, pół serio o nadmorskich wczasach liniowego arbitra z Pomorskiego ZPN, nie spodziewaliśmy się, że sytuacja będzie się nadal rozwijała. Przy kolejnej okazji, gdy Marek Szerszeń pojawi się w Świnoujściu, zapytamy sędziego, jak podoba mu się Wyspa Uznam, na której będzie gościł już po raz piąty.

Komentarze (0)