Fernando Santos został nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. Tym samym zakończyła się kilkutygodniowa saga związana z wyborem następcy Czesława Michniewicza, który z końcem roku przestał pełnić tę funkcję po zakończeniu kontraktu. TUTAJ możesz przeczytać zapis powitalnej konferencji prasowej>>>
68-latek przez ostatnie 8,5 roku prowadził rodzimą kadrę narodową. Wcześniej dał się jednak poznać jako bardzo skuteczny trener w Grecji, w której przepracował łącznie kilka lat. - Tutaj go po prostu kochają - mówi nam dziennikarz Dimitris Vergos z portalu gazzetta.gr.
W klubach pozostawiał świetne wrażenie
Fernando Santos po raz pierwszy trafił do Grecji w 2001 roku, gdy został szkoleniowcem AEK-u Ateny. Zrobił tam świetne wrażenie. Jego zespół przegrał mistrzostwo tylko gorszą różnicą goli, ale na osłodę zdobył puchar kraju. - Udało mu się stworzyć konkurencyjny zespół, który był doskonały taktycznie i zorganizowany w każdym aspekcie - wspomina Vergos.
ZOBACZ WIDEO: Rekordowa premia dla Fernando Santosa. Stąd PZPN znalazł pieniądze
Świetny początek Santosa zaoowocał tym, że jeszcze przed startem sezonu 2002/03 przeniósł się on do Panathinaikosu Ateny. Tam jednak jego przygoda zaczęła się od trzech porażek w lidze i choć w kolejnych meczach udało mu się ustabilizować wyniki drużyny, to już po kilku tygodniach kontrakt został rozwiązany za porozumieniem stron.
W kolejnych latach Portugalczyk dwukrotnie wyjeżdżał do swojego kraju aby prowadzić Sporting i Benfikę Lizbona, ale w obu przypadkach dość szybko wracał do Grecji i zaliczał dłuższe prace w tamtejszych klubach. Najpierw była kolejna przygoda z AEK-iem (2004-06), a później praca w PAOK-u Saloniki (2007-10). Niby w obu miejscach nie odniósł większych sukcesów, ale oceniano go bardzo pozytywnie i co ciekawe, próbowano go zatrzymać na dłużej.
- Santos jest trenerem z prawdziwą mentalnością zwycięzcy. Od tej strony dał się poznać Grekom i za to go pokochaliśmy. Ma silny charakter i nikt go nie będzie przewyższał, co pokazał też z Cristiano Ronaldo w Portugalii. W jego zespołach dyscyplina zawsze stała na bardzo wysokim poziomie, były one bardzo solidne i zorganizowane na boisku. Grały przede wszystkim dla wyniku i w zdecydowanej większości przypadków osiągały cel - tłumaczy Vergos.
W reprezentacji odniósł sukces
Ukoronowaniem pracy Santosa w Grecji była propozycja przejęcia tamtejszej reprezentacji po legendarnym Otto Rehhagelu w 2010 roku. Skorzystał, choć PAOK mocno zabiegał aby go zatrzymać. Tamta drużyna wciąż miała w składzie kilku zwycięzców Euro 2004, lecz ogólnie została już solidnie odmłodzona i celem było utrzymanie poziomu na jakim się znajdowała od kilku lat.
- Mistrzostwa Europy w Portugalii Grecja wygrała grając defensywnie, więc chciano kontynuować tę koncepcję. W poszukiwaniach następcy Niemca liczyło się, aby ten mógł zapewnić stabilność w obronie i umiał wyzwolić w zespole ducha zwycięstwa. Portugalczyk ma właśnie te cechy i dlatego uznano, że jest odpowiednią osobą - opowiada Vergos.
Grecka federacja nie popełniła błędu. Santosowi udało się nie tylko awansować na Euro 2012 i Mundial 2014, ale też w obu przypadkach awansował z nią do fazy pucharowej. Jak dobry był to wynik mówi to, że ten zespół po jego odejściu dotąd nie może nawet... awansować na duży turniej. - Szczególnie tamte MŚ uznajemy za sukces. Było blisko ćwierćfinału, bo porażka przyszła dopiero w rzutach karnych - przypomina nasz rozmówca.
- Po turnieju w Brazylii jakiś cykl się zakończył. Portugalczyk odniósł sukcesy i postanowił odejść. Moim zdaniem miał wyższe cele i jak najbardziej słusznie został wybrany na selekcjonera w swoim kraju. Charakter, osobowość i miłość do Grecji sprawiły jednak, że cały czas jest bardzo popularny wśród greckich fanów. Pozostanie naszym przyjacielem na zawsze - podsumowuje Vergos.
Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty