Reprezentacja Brazylii była jednym z głównych faworytów do zdobycia mistrzostwa świata. W piątek na drodze "Canarinhos" stanęli Chorwaci, którzy przed czterema laty dotarli przecież do wielkiego finału mundialu.
Zespół prowadzony przez Tite był stroną przeważającą, ale mecz nie został rozstrzygnięty w 120 minutach. W dogrywce na listę strzelców wpisali się Neymar oraz Bruno Petković, natomiast w serii rzutów karnych reprezentacja Chorwacji udowodniła swoją wyższość i wywalczyła awans.
Marquinhos nie wykorzystał swojej "jedenastki", a Neymar nawet nie podszedł do piłki. Filar Paris Saint-Germain był zdruzgotany po ostatnim gwizdku Michaela Olivera. 30-letni zawodnik zalał się łzami i był pocieszany przez kolegów z drużyny narodowej. To był ogromny cios dla kluczowego gracza Brazylijczyków.
Przed startem turnieju Neymar przyznał, że mogą to być jego ostatnie mistrzostwa świata w profesjonalnej karierze. Gol napastnika nie wystarczył ekipie Tite do awansu do półfinału mundialu. W piątek piłkarz związany z PSG zrównał się z legendarnym Pele pod względem liczby bramek zdobytych w piłce reprezentacyjnej (77), lecz jest to marne pocieszenie.
— TVP SPORT (@sport_tvppl) December 9, 2022
Czytaj także:
"Luz, finezja". Reakcja Szpakowskiego na gola Neymara niesie się po sieci
Stadion zamarł. Tak Chorwacja wyrównała z Brazylią [WIDEO]
ZOBACZ WIDEO: Niespodziewany bohater Polaków na mundialu. "To przykład"