Wojciech Szczęsny opowiada, jak zatrzymał Leo Messiego. "Widziałem to po nim"

Twitter / PAP/EPA / Zdjęcie: Wojciech Szczęsny uspokaja kolegów
Twitter / PAP/EPA / Zdjęcie: Wojciech Szczęsny uspokaja kolegów

- Plan został wykonany, ale mamy też marzenia - mówi Wojciech Szczęsny po meczu z Argentyną (0:2). Bramkarz opowiada, jak przygotowywał się do obrony rzutu karnego wykonywanego przez Leo Messiego.

[b]

[/b]Polscy piłkarze przegrali z Argentyną 0:2, ale wyszli z grupy na mistrzostwach świata pierwszy raz od 1986 roku. Wszystko dzięki lepszemu bilansowi bramkowego od Meksyku, który w równoległym spotkaniu wygrał 2:1 z Arabią Saudyjską. Nasza kadra zagra zatem w 1/8 mundialu, a rywalem Biało-czerwonych będzie kolejny faworyt do zdobycia mistrzostwa świata - reprezentacja Francji. Kolejny mecz Polacy rozegrają w najbliższą niedzielę.




Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Przed meczami analizuje pan karne. Jak to wygląda?

Wojciech Szczęsny: Robię to na dzień przed spotkaniem. Oglądam kilkanaście strzałów trzech zawodników drużyny przeciwnej. Nie zapisuję sobie tego dokładnie, ale zapamiętuje. Na przykład w jaki sposób dany piłkarz podbiega do piłki, w jaki sposób uderza ją w zależności od momentu meczu. Są rzuty karne bez presji, są karne pod presją. Ma to duże znaczenie.

ZOBACZ WIDEO: Co za statystyka Szczęsnego! "Najlepszy bez dwóch zdań"


Widział pan po Leo Messim, że czuje presję?

Messi ma dwa sposoby nabiegania na rzut karny. Jeden bardzo powolny, wtedy patrzy na bramkarza. Drugi - zdecydowanie szybszy. Przy tym szybszym jest o tyle łatwiej, że zdecydowaną większość rzutów karnych strzela w lewy róg bramkarza, wysoko. Widziałem, że się nie zatrzymuje, biorąc rozbieg, to postanowiłem, że rzucę się tam, gdzie uderza najczęściej. I się udało. Do tej pory Messi strzelał mi karnego jeden raz. Trafił. Teraz mamy remis.

To był miękki karny. Wpadł pan na Messiego, gdy oddał już strzał.

Jak mam bronić, to niech gwiżdżą!

Lubi pan być "pod prądem" podczas meczu?

Nie! Już jestem na to za stary i wszystko mnie za bardzo boli. Graliśmy z zespołem, który nie jest na naszym poziomie, dlatego sytuacja wymagała, żeby bramkarz był w formie.

Do tego stopnia, że kiwał się pan z Angelem Di Marią. Uśmiechnął się pan po tym zwodzie.

To był rewanż za ten rzut rożny. Niech Angel zacznie tak strzelać w Juventusie. Niefajne byłoby dla mnie, gdyby kolega z klubu strzelił mi gola z bezpośrednio rożnego.

Dlaczego tak szybko straciliście gola w drugiej połowie?

Wiedzieliśmy, jaki jest wynik drugiego meczu, i chcieliśmy zachować "zero" z tyłu jak najdłużej. Stracenie takiego gola trochę podcina skrzydła, zabiera pewność siebie. Uważam też, że mogłem się lepiej zachować przy tej bramce. 

Gra pan bardzo solidny sezon, do tego teraz znakomita forma na mundialu. Coś pan zmienił w swoim przygotowaniu?

Nic nie zmieniałem. Straciłem dużo wagi, ale chyba ze stresu. Po prostu dobrze się czuję i rezultaty są na boisku.

A jak czuliście się na tle Argentyny?

Na pewno to, co pokazaliśmy z Argentyną, nie wystarczy na Francję. Dziwne jest uczucie, gdy drobna porażka wystarczy do osiągnięcia celu. To jednak trochę hamuje drużynę w grze ofensywnej. Z Francją nawet remis nie wystarczy, chociaż... jak wytrzymamy do rzutów karnych? Może się udać.

Wydaje się, że w niedzielę będziecie mieli jeszcze trudniejsze zadanie.

Gramy z mistrzami świata, ale duma nakazuje nam, by spróbować, powalczyć.

Zeszło z was ciśnienie?

Na pewno. Wiemy, jakim jesteśmy zespołem, jaka jest nasza klasa i gdzie jest nasz sufit. Awans do 1/8 to dla nas wielka sprawa. Plan został wykonany, ale mamy też marzenia. Fajne uczucie. Nie było mnie jeszcze na świecie, gdy ostatni raz reprezentacja Polski wyszła z grupy na mundialu. Miło jest być częścią nowej historii reprezentacji Polski.

rozmawiał i notował w Katarze Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty

Reprezentant Polski zmiażdżony. "Złożył rezygnację z kadry"

Paweł Kapusta: Raz, dwa, trzy i dość! Czwartego rozczarowania nie będzie! Awans wyduszony, ale awans

Źródło artykułu: WP SportoweFakty