W niedzielę FC Barcelona podejmie na Camp Nou Athletic Bilbao i będzie chciała pokazać się z równie dobrej strony jak w starciu z Villarreal CF (3:0).
A Robert Lewandowski postara się poprawić dorobek wśród strzelców w La Liga. W tym momencie "Lewy" ma 11 goli, o 4 więcej niż dwóch graczy znajdujących się na drugiej pozycji (Borja Iglesias z Betisu i Joselu z Espanyolu).
Niedzielne spotkanie z zajmującym szóste miejsce Athletikiem zapowiada się więc bardzo ciekawie. A jak może przebiegać ten mecz? Czy Athletic zagrozi Barcelonie? Jak ocenić początek Roberta Lewandowskiego w Hiszpanii? Zapytaliśmy o to Ismaela Urzaiza, legendę baskijskiego klubu, który rozegrał dla Athletico ponad 400 meczów i strzelił ponad 100 goli.
Co ciekawe, 51-letni obecnie Urzaiz jest najskuteczniejszym strzelcem w historii hiszpańskiej ekstraklasy jeśli chodzi o bramki głową. W ten sposób 61 razy trafiał do siatki, co jest do dziś niepobitym rekordem (drugi jest Cristiano Ronaldo). Bask jest też w pierwszej dziesiątce w historii ligi jeśli chodzi o piłkarzy, których bramki dały najwięcej punktów drużynie.
ZOBACZ WIDEO: To on będzie liderem Polaków na mundialu? "To może być czarny koń reprezentacji"
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Faworyt tego meczu jest dość oczywisty. Wierzy pan, że Athletic będzie w stanie zagrozić Barcelonie?
Ismael Urzaiz, piłkarz m.in. Realu Madryt, Albacete, Celty Vigo, Athletic Bilbao, Ajaksu, 25 meczów w reprezentacji Hiszpani i 8 goli:
Moim zdaniem Barcelonie bardzo dużo dał ostatni mecz z Villarreal. Te trzy punkty, wywalczone w dobrym stylu, znów pomogą tej drużynie uwierzyć w siebie. Bo nie ma co ukrywać: po meczach z Interem i Realem ta wiara mogła trochę osłabnąć. Natomiast spotkanie z Villarreal było w ich wykonaniu na tyle dobre, że zapewne duża część pewności siebie została odzyskana. Natomiast co do mojej drużyny. Nadzieję jednak widzę. Athletic traci mało goli w tym sezonie, jest groźny w kontratakach… Jeśli Barcelona nie będzie miała swojego dnia, to można powalczyć, choć wiem, że będzie bardzo ciężko…
A jak pan wspomina swoje mecze przeciw Barcelonie?
Podam jeden, ale konkretny przykład. Ostatni raz Athletic wygrał z Barceloną na wyjeździe 21 lat temu, we wrześniu 2001 roku. Wtedy było 2:1 dla nas, a ja strzeliłem jedną z bramek. Od tamtego momentu ani razu mojej drużynie nie udało się przywieźć trzech punktów z Camp Nou. I to też świadczy o skali trudności jaka stoi przed moimi młodszymi kolegami.
Wiadomo, że Barcelona jest w fazie przebudowy. Co się musi stać, aby w pańskim odczuciu uznała ten sezon za udany?
Musi zdobyć co najmniej jedno trofeum. Wygrać ligę, lub Ligę Europy jeśli tam trafi. Z jednej strony jest prawdą, że ten zespół jest zupełnie nowy, ale z drugiej wiemy, że w Barcelonie nikt nie będzie czekał za długo aż sukcesy przyjdą. Tam presja jest za duża. Żeby więc nie uznać sezonu za stracony, coś muszą wygrać.
Pan zaczynał karierę w Realu Madryt, więc domyślam się, że w tej odwiecznej rywalizacji dopinguje pan Real?
Tak, zdecydowanie. Tam się piłkarsko wychowałem, ukształtowałem. Byłem tam od 15 do 22 roku życia i zawsze będę uważał Real za mój dom. Oczywiście, najbardziej jestem przywiązany do Bilbao, do Athletic, ale pobytu w Realu nigdy nie zapomnę. Ostatnio rozmawiałem nawet z Emilio Butraguenio, który powtórzył mi to samo: Real zawsze będzie twoim domem. Ten klub naprawdę dobrze wie, kto jest jego synem.
W walce o mistrzostwo w tym sezonie daje pan więcej szans Realowi, czy klasycznie pół na pół?
Więcej szans daję Realowi. Owszem, Barcelona też ma ogromny potencjał, bardzo się wzmocniła, ale jednak bardziej gotowym "produktem" jest Real. Dużo już wygrali, są tego nauczeni, potrafią przesądzać na swoją korzyść te najważniejsze batalie. Nowa Barcelona dopiero się tego uczy. Na moje oko w tym sezonie to jest tak 70 do 30 na to, że mistrzem Hiszpanii zostanie Real.
W Barcelonie bryluje Robert Lewandowski. Jak pan ocenia tego piłkarza i jego początki w Hiszpanii?
To fantastyczny transfer Barcelony. Lewandowski świetnie wpasował się w ten zespół, styl gry, który preferuje Barcelona według mnie bardzo mu odpowiada. A czy nie jestem zaskoczony, że bramkowo aż tak dobrze zaczął w Hiszpanii? Trudno powiedzieć, bo po prostu robi to, do czego nas przyzwyczaił: strzela gole. Barcelona kupiła bramkostrzelną dziewiątkę i ta dziewiątka trafia do siatki. Wielkie zaskoczenie to nie jest.
Lewandowski jest liderem strzelców, ma 11 goli na koncie. W tym momencie to cztery więcej niż dwóch piłkarzy będących za nim. Polak zostanie królem strzelców?
Jest głównym kandydatem i takie rozwiązanie jest bardzo prawdopodobne. Widzę w zasadzie tylko jeden argument, to znaczy jeden aspekt, który mógłby sprawić, że ktoś wyprzedzi Lewandowskiego.
Co ma pan na myśli?
Wiek Roberta. Ma 34 lata, niedługo 35. Wiem, że świetnie się prowadzi, dba o organizm i tak dalej. Niemniej i tak wieku całkowicie oszukać się nie da. Pytanie więc jak fizycznie Lewandowski wytrzyma trudny sezon. Kolejek w lidze hiszpańskiej jest dużo, a do tego puchary i mundial. Czy Robert nie opadnie trochę z sił? Czy nie dostanie zadyszki? Jeśli widziałbym jakieś zagrożenie, to właśnie w tym aspekcie.
Przed sezonem mówiło się, że walka o koronę króla strzelców rozegra się między Lewandowskim a Benzemą. Tyle że Karim, między innymi przez kontuzję, tych bramek ma sporo mniej…
Ale to co mówiono przed sezonem jest aktualne. Nawet jeśli w tym momencie są piłkarze wyżej w tej klasyfikacji niż Benzema, to ostatecznie według mnie to będzie jednak pojedynek Roberta z Karimem. Bo po prostu potencjał ofensywny Barcelony i Realu jest o tyle większy niż innych drużyn, że Lewandowski i Benzema będą mieli o wiele więcej okazji niż ich rywale. Dlatego dla mnie jest jasne, że Pichichi wygra jeden z nich. Na dziś wszystko wskazuje na Lewandowskiego.
Pan też w lidze hiszpańskiej strzelił sporo goli, bo aż 133. Generalnie, patrząc w przeszłość, ma pan ulubionego gola?
Nie, nie będę na siłę wybierał. Cieszę się po prostu, że tak wiele razy miałem okazję trafiać do siatki. Przeżyłem wiele świetnych momentów, zwłaszcza z Athletic, nie tylko w lidze hiszpańskiej, ale i w pucharach. Mam wiele dobrych wspomnień, ale nie mam ulubionego gola.
Myślałem, że wskaże pan to niezwykłe trafienie, które nazwano „golem karate”…
(śmiech) To chyba najczęściej pokazywany mój gol w internecie, pewnie dlatego pan o nim wspomina. Ale jeszcze raz: nie mam ulubionej bramki.
To zapytam inaczej: jest pan najskuteczniejszym strzelcem w historii ligi hiszpańskiej jeśli chodzi o bramki głową. To dar czy coś wypracowanego?
Na pewno w jakimś sensie musisz się z tym urodzić. Ja od małego czułem, że to moja mocna strona. A jeśli w czymś czujesz się mocny, to po prostu używasz tej broni. Miałem naturalne predyspozycje w tym względzie, na przykład dobry wyskok w stosunku do wagi. Natomiast sam dar oczywiście nie wystarcza. Trenowałem intensywnie uderzenia głową, bo widziałem, że mi dobrze wychodzą, ale przecież zawsze można się jeszcze poprawić.
Pamiętam, że wiele dały mi ćwiczenia z Bixente Lizarazu. On grał z boku, więc jego chlebem powszednim były wrzutki. Zaproponowałem mu więc, aby po treningach zostawać i to szlifować. I zgodził się. Dzięki temu on udoskonalał swoją najmocniejszą broń, a ja swoją.
Wiadomo jak wyjątkowym klubem jest Athletic Bilbao, gdzie zgodnie z przyjętymi zasadami mogą grać tylko Baskowie. Pan popiera tę ideę, wszyscy wasi kibice są za tym, czy jednak zdania są podzielone?
Wszystko można poddać pod dyskusję. To zagadnienie też. Generalnie jest tak, że jak zespołowi dobrze idzie, to wszyscy uważają, że nasza ścieżka jest prawidłowa. Ale gdy dzieje się gorzej, to wtedy niektórzy zaczynają dyskusję: a co by było, gdyby mogli u nas grać piłkarze, którzy nie są Baskami. W tym momencie, gdy zespół spisuje się dobrze, nie ma takiej dyskusji. Ale nie ma gwarancji, że gdyby odpukać na przykład po 20. kolejce było źle, że ktoś znów nie poruszy tego tematu…
Ale żeby doprecyzować: jakie jest pańskie zdanie?
Zdecydowanie takie, aby podtrzymać tradycję. To część naszej historii, naszego dziedzictwa. Ten klub miał różne momenty. I piękne, gdy sięgał po mistrzostwo Hiszpanii czy puchar, i trudniejsze… Choć nigdy nie spadliśmy z ligi. Na plusie czy minusie, zawsze byliśmy wierni swojej tradycji. I według mnie tak powinno pozostać.
Wspomniał pan o sukcesach Athletic. Ten klub osiem razy był mistrzem Hiszpanii, ostatni raz w 1984 roku. Myśli pan, że to do powtórzenia? Czy jednak hegemonia Realu i Barcelony plus filozofia klubu sprawia, że walka o tytuł jest już niemożliwa?
Nie, nie, nie! Z takim podejściem nigdy bym się nie zgodził. Nie tak dawno dwa razy byliśmy w finale Pucharu Króla. Czyli Athletic potrafi zajść daleko. Oczywiście, wygranie ligi jest o wiele bardziej wymagające, bo potrzeba więcej regularności. Nie jest też łatwo rywalizować z klubami, które na transfery wydają setki milionów euro, jak ostatnio Barcelona. Ale nie jest też tak, że kibic Athletic nie marzy o rzeczach wielkich. W tym sezonie celem jest na przykład powrót do europejskich pucharów, w których parę lat już nas nie było…
Z pucharami bardzo mocno kojarzą się natomiast dwa kluby, w których też pan grał, czyli Real Madryt i Ajax Amsterdam. Tyle że to nie były udane epizody…
Odpowiem inaczej. Real Madryt był moim pierwszym klubem, tam się ukształtowałem. Owszem, nie przebiłem się do pierwszego zespołu na dłużej, ale nigdy złego słowa na Real nie powiem. Bo wiele mnie nauczył. Mogę powiedzieć, że zostałem uformowany w najlepszym klubie świata. I to, co stamtąd wyniosłem pozwoliło mi walczyć o swoje w innych klubach. Przetrwać trudne momenty i iść dalej.
A Ajax? To z kolei była końcówka mojej kariery. Oczywiście, nie poszło tam tak, jak oczekiwałem. Trener, który mnie sprowadził szybko stracił pracę. A co do niektórych meczów, to uważałem, że jednak powinienem dostać szansę. Tyle że wiadomo… To zawsze są subiektywne odczucia. Ale chciałem pod koniec kariery spróbować gry za granicą, poznać inną piłkę, inną kulturę. I Ajax dał mi taką szansę…
Na koniec jeszcze powrót do polskich akcentów. Patrząc na pana piłkarskie CV, to raczej Polaków na swojej drodze pan nie spotykał…
Ale dwóch pamiętam doskonale. To Boniek i Lato. Lato był specjalistą od mundiali, miał tam swoje wielkie momenty, natomiast Boniek to również wielki Juventus. Był jednym z najlepszych piłkarzy światowej potęgi, a pamiętajmy, że wtedy mogło grać tylko 2-3 cudzoziemców. I Boniek był jednym z nich. Imponował mi wszechstronnością, mógł grać na kilku pozycjach. Piłkarz nowoczesny.
Dziś to wiadomo: z polską piłką kojarzy się przede wszystkim Lewandowski. Choć macie też kilku innych dobrych piłkarzy. Bardzo jestem na przykład ciekaw jak wypadniecie na mundialu. Bo dla Lewandowskiego te mistrzostwa to coś na zasadzie: teraz albo nigdy. I dla kilku innych polskich piłkarzy też. A moja ocena szans? Jak najbardziej jesteście w stanie wyjść z tej grupy, choć Meksyk tanio skóry nie sprzeda. To kluczowa bitwa w tej grupie, bo Argentyna to wiadomo…
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Niesamowite sceny w Krakowie. Wisła strzeliła trzy gole w osłabieniu
Emocje w Częstochowie. Zadecydował jeden moment