Porzućcie nadzieję. Tylko cud nas uratuje

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Robert Lewandowski i Joe Rodon
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Robert Lewandowski i Joe Rodon

Polska pokonała Walię (1:0) i utrzymała się w Lidze Narodów. Ale żeby "te plusy nie przysłoniły nam minusów". Dwa miesiące przed mundialem możemy liczyć tylko na cud. Michniewicz nie jest nowym Nawałką. Nie jest nawet lepszą wersją Brzęczka.

Oddajmy Czesławowi Michniewiczowi, że wygrał dwa najważniejsze mecze swojej kadencji. Najpierw ze Szwecją (2:0) o awans do MŚ 2022 i teraz z Walią (1:0) o "życie" w Lidze Narodów. O ile jednak to pierwsze zwycięstwo jest prawdziwym sukcesem, to drugie jest triumfem podobnym do tego, jak socjalizm bohatersko zwalczał problemy nieznane w żadnym innym ustroju.

Fakt, że w ostatniej kolejce Ligi Narodów musieliśmy bić się z Walią o utrzymanie, to efekt tego, że wcześniej dla Belgów (1:6, 0:1) i Holendrów (2:2, 0:2) byliśmy tylko tłem. W dodatku mało malowniczym. Nawet remis w Rotterdamie wywalczyliśmy cudem, bo te na linii wyczyniał Łukasz Skorupski, a Memphis Depay - czego nie zwykł robić - zmarnował rzut karny.

Na sześć spotkań Ligi Narodów 2022/23 wygraliśmy dwa. Oba w słabym stylu, a drugie do tego szczęśliwie, z mocno osłabioną Walią. W czerwcu Robert Page oszczędzał najważniejszych zawodników na finał baraży z Ukrainą, a teraz nie mógł skorzystać z kilku ważnych ogniw, które będzie miał do dyspozycji w Katarze.

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski sam był tym zaskoczony. "Nikt nie miał takiego wejścia"

Na razie Michniewicz wykonał plan minimum i nic ponadto. Tyle samo z reprezentacją zrobił Jerzy Brzęczek: awansował do Euro 2020, w równie marnym stylu utrzymał zespół w Lidze Narodów i odmłodził drużynę. I w nagrodę został zwolniony pół roku przed Euro 2020.

Kto wie, czy gdyby PZPN nadal kierował Zbigniew Boniek, obecny selekcjoner mógłby spać spokojnie. A Michniewicz i Brzęczek mają jeszcze inne wspólne cechy. Po pierwsze, oczy bolą od patrzenia na grę prowadzonych przez nich drużyn narodowych i nie widać kierunku, w którym ma zmierzać zespół.

Mamy lepszych piłkarzy od Walijczyków, ale czy w niedzielę byliśmy lepszą drużyną? Nie. Ostatnio selekcjoner porównał reprezentację do placu budowy. W jego przypadku na razie bardziej przypomina to patodeweloperkę niż rzetelną budowę. Jakby brygady ruszyły do pracy bez projektu. "O, panie, kto to panu tak... popsuł?" - spyta Kuleszę następca Michniewicza.

Z 8 meczów rozegranych przez kadrę pod jego wodzą trudno byłoby zebrać 90 minut dobrej gry. Wszystko co dobre, to przebłyski pojedynczych piłkarzy, głównie Piotra Zielińskiego i Roberta Lewandowskiego. Tak było w finale baraży, tak było w niedzielę w Cardiff. I spektakularne interwencje Wojciecha Szczęsnego, bez których nie byłoby zwycięstw nad Szwecją i Walią.

Po drugie, obaj z Brzęczkiem przeprowadzili się do oblężonej twierdzy. Brzęczek wznosił ją od pierwszego dnia, czym zmęczył kibiców, piłkarzy, a na końcu Bońka. Michniewicz trzymał ciśnienie nieco dłużej, bo pół roku, ale w końcu nerwy mu puściły.

W Cardiff zareagował alergicznie na pytania o ustawienie - albo jak kto woli: system gry. Trójka czy czwórka z tyłu? Diament, szmaragd czy krokodyl? "Lewy" sam czy w parze? - U nas się toczy narodowa dyskusja - odparł z przekorą, dodając: - Trzech, czterech, siedmiu, ośmiu... To naprawdę nie ma znaczenia.

Czesław Michniewicz wie, że kadra nie jest gotowa na mundial
Czesław Michniewicz wie, że kadra nie jest gotowa na mundial

Tuż po nominacji nie chciał opowiadać o przeszłości. Teraz natomiast odbiera dziennikarzom prawo do zadawania podstawowych pytań na temat dyscypliny. Brakowało tylko, żeby w Cardiff zwrócił się do nich: "A wy gdzie graliście?".

To skoro nie można pytać ani o wczoraj, ani o dziś, to może wolno o jutro? A przyszłość - po tym, co zobaczyliśmy w Lidze Narodów - rysuje się w ciemnych barwach. Jeśli naszymi najlepszymi zawodnikami w siedmiu z ośmiu meczów za jego kadencji byli bramkarze, to jak to świadczy o grze defensywnej zespołu?

Jeśli przygotowanie obronne miało być warsztatową zaletą Michniewicza, to aż strach zapytać o wady... Ale te widać gołym okiem, a jeśli ktoś niedowidzi, to "Lewy" streszcza je po każdym meczu: nie umiemy atakować, nie umiemy konstruować, umiemy tylko przeszkadzać.

A czasu na pracę przed mundialem nie ma za wiele. W październiku zgrupowania kadry nie będzie - reprezentanci ponownie spotkają się dopiero 14 listopada. Dwa dni później czeka ich próba generalna przed mundialem z Chile, a następnie wyczerpująca podróż do Kataru.

Na aklimatyzację i treningi przed pierwszym meczem mundialu z Meksykiem będą mieli raptem cztery dni. Łącznie Michniewicz będzie miał do dyspozycji jeszcze tylko sześć dni treningowych przed spotkaniem z El Tri.

Ale może to i lepiej?

Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: