Reprezentacja Polski w niedzielę mierzy się z Walią o utrzymanie w najwyższej dywizji Ligi Narodów UEFA. Zespół Czesława Michniewicza po porażce z Holandią (0:2) potrzebuje punktu na Cardiff City Stadium, aby utrzymać się w elicie.
- Będziemy chcieli zająć bezpieczne miejsce, gwarantujące nam utrzymanie w tej najwyższej grupie w Lidze Narodów, ale też musimy myśleć o mistrzostwach świata. Nie możemy o tym zapominać - powiedział selekcjoner Biało-Czerwonych na konferencji prasowej (więcej TUTAJ).
Kibice mogli być zaskoczeni jeszcze przed samym spotkaniem ze "Smokami" z powodu nazwy Biało-Czerwonych. Ta po walijsku brzmi Gwlad Pwyl. Na swoim Twitterze wspomniał o tym Sebastian Staszewski, dziennikarz Interii.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski sam był tym zaskoczony. "Nikt nie miał takiego wejścia"
"Myślałem, że nikt na świecie nie nazwał Polski dziwniej niż Węgrzy i ich Lengyelorszag. Aż wjechali Walijczycy i kazali potrzymać piwo" - napisał.
Dla Biało-Czerwonych niedzielne spotkanie to jeden z ostatnich sprawdzianów przed nadchodzącymi mistrzostwami świata w Katarze. Drużyna Czesława Michniewicza zagra jeszcze z Chile, a potwierdził to prezes PZPN, Cezary Kulesza.
Myślałem, że nikt na świecie nie nazwał Polski dziwniej niż Węgrzy i ich Lengyelország Aż wjechali Walijczycy i kazali potrzymać piwo: pic.twitter.com/CbIf5upKmo
— Sebastian Staszewski (@s_staszewski) September 25, 2022
Zobacz też:
Nie wszystko zależy od Biało-Czerwonych. Jest kilka scenariuszy
To on zagra w bramce z Walią. Michniewicz potwierdził