Islandczycy pewni siebie przed rewanżem z Lechem Poznań. Boją się tylko jednego

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Arnar Gunnlaugsson
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Arnar Gunnlaugsson

- Gdyby doszło do dogrywki czy rzutów karnych, to my będziemy w lepszej sytuacji - uważa trener Vikingura Reykjavik, Arnar Gunnlaugsson. Nie oznacza to jednak, że przed rewanżem z Lechem Poznań nie ma żadnych obaw.

Islandczycy przylecieli do stolicy Wielkopolski z jednobramkową zaliczką, którą wywalczyli na własnym stadionie. W drugim starciu wszyscy spodziewają się, że ekipa Johna van den Broma od początku rzuci się do ataku i zmaże plamę po kompromitacji sprzed tygodnia.

Jak przeciwstawi się Vikingur? - Nasz sposób to wysoki pressing i agresywna gra. Właśnie to spróbujemy zrobić, choć zdajemy sobie sprawę, że będziemy musieli znosić bardzo ostre ataki rywala od pierwszych minut. Dlatego obrona musi zagrać perfekcyjnie, żeby te ataki nie zakończyły się stratą gola - przyznał szkoleniowiec zespołu z Reykjaviku, Arnar Gunnlaugsson.

Czas nie zadziała na korzyść Lecha

Zwycięstwo dzięki lepszej formie fizycznej? Islandczycy uważają, że pod tym względem na pewno nie będą odstawać od "Kolejorza" - nawet gdyby o losach dwumeczu miała zadecydować dogrywka czy rzuty karne.

ZOBACZ WIDEO: Nie przegap meczów Lewandowskiego w Barcelonie!

- Uważam, że na ewentualny dodatkowy czas, to my jesteśmy przygotowani lepiej. Nasz sezon trwa od trzech miesięcy, rozegraliśmy więcej meczów niż Lech. Gdyby więc doszło do scenariusza z dogrywką, bylibyśmy w całkiem dobrym położeniu - zaznaczył trener.

Boją się tylko jednego

Czego obawia się Gunnlaugsson? - Mój zespół nie jest w pełni profesjonalny. Już w przeszłości było widać, że w pewnych momentach brakuje nam koncentracji, co kończyło się czasem utratą gola. Jesteśmy pod tym względem coraz lepsi, wchodzimy na coraz wyższy poziom, lecz ta kwestia nadal nie daje mi spokoju - zaznaczył.

- Poza tym zagramy na dużym stadionie, kibice Lecha są szaleni w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Atmosfera będzie gorąca. Ważne, żebyśmy nie dali się ponieść nerwom. Widzę czwartkowy mecz jako partię szachów, w której nie tylko umiejętności zdecydują, ale też zimna krew - dodał.

Cała presja na Lechu

Przed dwumeczem III rundy eliminacyjnej Ligi Konferencji Europy nikt nie dawał Islandczykom realnych szans na awans. Pierwsze spotkanie sprawiło jednak, że dziś sytuacja wygląda inaczej, a piłkarze Vikingura nabrali pewności siebie.

- Lech ma więcej jakości, lecz to my przystępujemy do rewanżu z jednym golem przewagi. Poza tym nie mamy nic do stracenia. Nikt nie oczekuje od nas awansu. Musimy pokazać sto procent naszych umiejętności, zrealizować swój plan i jeśli to się spełni, a jednocześnie unikniemy błędów, równie dobrze możemy wygrać po raz drugi - podkreślił kapitan zespołu, Julius Magnusson.

Zawodnicy z Reykjaviku nie przejmują się również faktem, że rewanż przyjdzie im zagrać na naturalnej murawie (tydzień temu mecz odbywał się na sztucznej nawierzchni).

- W Islandii też już graliśmy na naturalnym boisku i pokazywaliśmy, że całkiem nieźle sobie na nim radzimy. Zdajemy sobie sprawę, że lechici wystąpią u siebie i będzie to dla nich przewaga, jednak na pewno nie jest tak, że my jesteśmy w stanie wywalczyć korzystny wynik tylko na sztucznej murawie - oznajmił Magnusson.

Rewanżowy mecz III rundy eliminacyjnej Ligi Konferencji Europy Lech Poznań - Vikingur Reykjavik odbędzie się w czwartek o godz. 20.30. Transmisja w TVP 2 i TVP Sport. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty (kliknij TUTAJ).

Źródło artykułu: