Wciąż nie wiadomo, z jakim numerem w FC Barcelonie będzie grał Robert Lewandowski. Polak przyzwyczaił do tego, że na jego koszulce widnieje "9", stworzył nawet markę RL9. Tak nazywa się m.in. jego konto na Instagramie.
Jak na razie jednak w Dumie Katalonii Polak nie może liczyć na swój dotychczasowy numer. Ten należy bowiem do Memphisa Depaya. Lewandowski musiał występować więc z "12", a zmiana być może nastąpi już niedługo, choć nic nie jest jeszcze przesądzone.
- Sportowcy, a piłkarze szczególnie, to ludzie przesądni. Przywiązują wagę do takich szczegółów jak numer na koszulce. Kiedyś Ivan Zamorano nie mógł mieć "9", to zażyczył sobie, by na trykocie meczowym wydrukować 1+8. Może Robert powinien poprosić władze Barcy o to samo? - mówi Roman Kosecki w rozmowie z "Faktem".
ZOBACZ WIDEO: 21-latek zszokował świat. Tylko bezradnie się przyglądali
Dla Lewandowskiego pierwsze trzy mecze podczas tournee po USA nie były najlepsze. Polak nie był w stanie w żadnym z nich strzelić gola, a w ostatnim nie wykorzystał kilku dogodnych okazji. Czy na to wpływ może mieć sytuacja z numerem?
- Coś w tym może być... Pamiętam, że grałem z różnymi numerami - 7, 11, ale najlepiej czułem się z "dziesiątką" na plecach. Tak było w reprezentacji, Galatasaray, Osasunie czy Atletico - dodaje Roman Kosecki.
Czytaj więcej:
"Lewy jest na krawędzi psychicznej". Zaskakujące słowa Tomaszewskiego
W tym tkwi problem Roberta Lewandowskiego? "To było niepotrzebne"