Raphinha - 58 mln euro, Robert Lewandowski - 45 mln euro, w drodze natomiast ma być także Jules Kounde, który kosztować będzie kilkadziesiąt milionów euro. To wszystko to całkiem pokaźne wzmocnienia jak na drużynę, która dopiero co była dwa kroki od bankructwa.
Kibice wciąż jeszcze mają doskonale w pamięci zeszłoroczne lato, gdy problemem było nawet zarejestrowanie poszczególnych piłkarzy, a katastrofalna sytuacja finansowa doprowadziła do odejścia Leo Messiego.
Okazuje się, że demony przeszłości powracają. Jak informuje hiszpański "Sport", na ten moment w klubie brakuje pieniędzy, by móc zarejestrować nowych piłkarzy czy nawet zawodników, którzy niedawno przedłużyli umowy jak Sergi Roberto czy Ousmane Dembele.
W związku z tym władze klubu przyśpieszyły proces uruchomienia trzeciej dźwigni finansowej, która ma umożliwić dopięcie wszelkich formalności. Pieniądze mają być pozyskane ze sprzedaży części udziałów w Barca Studios, które odpowiedzialne jest za produkcje audiowizualne, metaverse oraz NFT związane z klubem (według Hiszpanów będzie to 20-30 procent, choć socios wyrazili zgodę na sprzedaż nawet 49 procent). Cała transakcja ma zapewnić Barcelonie około 100 mln euro.
Jak podkreśla "Sport", zarząd Barcelony zdaje sobie sprawę, że sezon Primera Division startuje dopiero 12 sierpnia, jednak mimo to zamierza załatwić sprawę szybciej, jeszcze przed końcem lipca, by uniknąć nerwowych ruchów.
Czytaj także:
- Może stracić mundial przez żonę! Kłopoty gwiazdy rywala Polaków
- Polak z kolejnym golem w Niemczech. Powrót do wielkiej formy?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pozamiatał! Wolej Brazylijczyka robi furorę w sieci