Mistrzowie Niemiec konsekwentnie odrzucają oferty za króla strzelców Bundesligi. Prezydent Joan Laporta publicznie przyznał, że FC Barcelona stara się pozyskać Roberta Lewandowskiego, zresztą on sam jest skonfliktowany z działaczami Bayernu Monachium. Katalończycy nie składają broni, a telenowela trwa w najlepsze.
Dużo wyjaśni się w najbliższych dniach. We wtorek (12 lipca) monachijczycy rozpoczną przygotowania do nowego sezonu, ale kwestią otwartą pozostaje, czy Lewandowski pojawi się na pierwszym treningu po wakacjach. Mówi się o możliwym strajku, choć jego przyjaciel wykluczył taką opcję (więcej TUTAJ).
"Lewy" jak Dembele?
Reprezentant Polski jest związany z Bayernem do końca czerwca przyszłego roku, więc zgodnie z umową, powinien wrócić do Monachium. Jeśli jednak zdecydowałby się na "opcję atomową", to nie byłby odosobnionym przypadkiem. Przeszłość pokazuje, że tego rodzaju presja ma sens.
ZOBACZ WIDEO: To będzie decydujący tydzień. Chodzi o transfer Lewandowskiego
Wręcz idealnym przykładem jest Ousmane Dembele. Pięć lat temu Francuz - podobnie jak teraz Lewandowski - był nastawiony na przeprowadzkę do Barcelony. W zasadzie inny scenariusz nie był brany pod uwagę. Na każdym kroku zaznaczał, że nosi się z zamiarem odejścia z Borussii Dortmund.
Dortmundczycy stanowczo sprzeciwiali się transferowi, aż w końcu Dembele wytoczył ciężkie działa. Piłkarz notorycznie opuszczał treningi Borussii, próbując w ten sposób zniechęcić do siebie trenera i resztę drużyny. Później przyznał, że to była zamierzona taktyka.
- Byłem spokojny. To była kwestia negocjacji pomiędzy Borussią i Barceloną. Wiedziałem, że muszę być cierpliwy. Postanowiłem nie pójść na trening, nie chciałem, szukałem wymówki, by tam nie iść. Gdybym nie zrobił wszystkiego, by podpisać umowę z FC Barcelona, to teraz bym tego żałował - wspominał w rozmowie z "Kickerem".
W tym przypadku cierpliwość się opłaciła. Przed zamknięciem okna transferowego działacze Borussii zrozumieli, że z niewolnika nie ma pracownika. 27 sierpnia 2017 roku Dembele został sprzedany do Barcelony za 140 mln euro. Patrząc na ten przykład, Polak powinien uzbroić się w cierpliwość.
Zostawili spaloną ziemię
Zimą 2018 roku zarząd BVB musiał zmierzyć się z podobnym problemem. Tym razem Pierre-Emerick Aubameyang chciał za wszelką cenę dołączyć do Arsenalu, dlatego do skutku opuszczał sesje treningowe i mecze towarzyskie. W ostatnim dniu okienka transferowego osiągnął zamierzony cel. "Może to nie był najlepszy sposób, ale wszyscy wiedzą, że jestem szalony" - napisał w swoich mediach społecznościowych.
W czołówce najdroższych piłkarzy w historii futbolu pozostaje Gareth Bale (101 milionów euro), który w kontrowersyjnych okolicznościach zamienił Tottenham Hotspur na Real Madryt. Negocjacje trwały dłużej niż się spodziewano. Jak w innych przypadkach, piłkarz nie brał udziału w treningach i przedsezonowych meczach Tottenhamu.
Bale dopiął swego. Kilka lat później Harry Kane był łączony z Manchesterem City, jednak podobny manewr się nie udał. Nauczony doświadczeniem Daniel Levy szybko wybił mu ten pomysł z głowy.
Z kolei Diego Costa w nie najlepszej atmosferze rozstawał się z Chelsea. W 2017 roku Antonio Conte nie widział dla niego miejsca w swoim drużynie. Napastnik był wściekły po tym, jak za pośrednictwem SMS-a dowiedział się o decyzji menadżera.
Z dnia na dzień Costa przestał pojawiać się w ośrodku treningowym pomimo tego, że miał ważny kontrakt. Następnie postanowił wrócić do Atletico Madryt, Hiszpanie wyłożyli na stół 60 mln euro. "The Blues" mogli zarobić na nim jeszcze więcej, lecz zawodnik odrzucił inne oferty.
Kibice Liverpoolu byli zniesmaczeni zachowaniem Raheema Sterlinga. Przed sezonem 2015/16 Anglik miał na stole poważną propozycję z Manchesteru City i odmówił przedłużenia kontraktu z "The Reds". Klub z Anfield odrzucił pierwszą ofertę ligowego rywala, zaś Sterling przez kilka dni symulował chorobę i nie poleciał na przedsezonowe tournee do Azji. Ostatecznie Manchester City sfinalizował wielki transfer za ponad 60 milionów.
Latem angielskie media przekonywały, że Cristiano Ronaldo nie ma zamiaru grać w drugorzędnej Lidze Europy, dlatego chce zmienić otoczenie. Zaledwie kilka dni po wypuszczeniu tej informacji Manchester United ogłosił, że słynny Portugalczyk nie weźmie udziału w zgrupowaniu, tłumacząc to względami rodzinnymi. Coraz więcej wskazuje na to, że Ronaldo postawi na swoim i nie wypełni kontraktu na Old Trafford.
Rafał Szymański, dziennikarz WP SportoweFakty