- John van den Brom to taki romantyczny trener. Tak bym to nazwał. Bo dla niego ważne jest piękno gry. On nie tylko chce wygrywać, ale robić to w pięknym stylu. Lubi ofensywny futbol, na pewno wolałby wygrać 4:3 niż 1:0 – mówi nam Kjell Doms, belgijski dziennikarz, który z bliska przyglądał się pracy van den Broma w KRC Genk.
To był ostatni przed Lechem europejski przystanek van den Broma (pracował tam od listopada 2020 do grudnia 2021 roku). – Ciekawa jest też jego osobowość. To miły, otwarty człowiek, również dla dziennikarzy. Możesz go pytać o wszystko, możesz z nim dyskutować, możesz się spierać. Nie ma problemu - dodaje belgijski dziennikarz.
Czasem ponoszą go emocje
- Co do charakteru, to trzeba przyznać, że den Brom jest bardzo emocjonalny. I czasem trudno mu te emocje utrzymać w ryzach. Jeśli wszystko w jego oczach wygląda super, to jest wniebowzięty i to okazuje. A gdy coś nie idzie tak jak by chciał, to uważa, że dzieje się wielka katastrofa - tak nowego trenera Lecha określa wspomniany dziennikarz.
- Co do piłkarzy, to jest bardzo lojalny względem nich, również wobec gwiazd. Niestety, na końcu w Genku stało się coś złego. Stracił piłkarzy, nie w sensie, że byli przeciw niemu, ale coś się stało z mentalnością szatni. Nie było już rokowań na to, że van den Brom to odwróci, więc pożegnano się z nim. Ale wielu związanych z Genkiem wspomina go dobrze. Zdobył z tym zespołem Puchar Belgii w trudnym, pandemicznym sezonie, gdy grano bez widzów - przypomina Doms.
ZOBACZ WIDEO: Będzie produkcja o polskim piłkarzu. "Rozmowy są bardzo zaawansowane"
Belgowie zapłacili za niego pół miliona euro
Również holenderscy dziennikarze zwracają uwagę na styl gry preferowany przez van der Broma. - To prawda, uwielbia ofensywną piłkę. A jeśli chodzi o jego podejście do mediów, to jest bardzo dobrym, otwartym rozmówcą - mówi nam Sander Berends, który pracuje dla portalu elfvoetbal.nl.
- Natomiast w Holandii najczęściej krytykowano go za częste zmiany klubów. Zdarzało mu się opuszczać zespoły w dobrych momentach, gdy miał szansę iść do większego - mówi Berends.
Zapewne tę sytuację można odnieść do Utrechtu. Bo to właśnie stamtąd odszedł van der Brom, gdy propozycję złożył mu wspomniany Genk. Belgowie zapłacili wtedy za wykupienie szkoleniowca 500 tysięcy euro.
- Generalnie według mnie w większych klubach jego misje kończyły się fiaskiem. Myślę, że pasuje do, że tak powiem, "sub top clubs" - kontynuuje Berends.
Wiedział, że nie dostanie Ajaksu, Feyenoordu, ani PSV
A czy w Holandii nie było zaskoczenia, że van den Brom przyjął ofertę z Polski? - Z jednej strony zaskoczony nie jestem. Takie kluby jak Ajax, PSV czy Feyenoord nie złożyłyby mu oferty, a Vitesse i Utrecht już ma w swoim CV. Logicznym jest więc, że musiał patrzeć za granicę. W topowych ligach jego nazwisko nie jest jednak wystarczająco duże. Natomiast pasuje do niezłego piłkarsko kraju - tak opiniuje holenderski dziennikarz.
Natomiast co do pobytu w dużych klubach... Rudy Neuyens, jeden z najbardziej znanych belgijskich dziennikarzy, uważa, że czas van den Broma w Anderlechcie w żaden sposób nie był porażką. - Nie, nie, nie. Wspominam go dobrze. To był dobry czas i na boisku, i poza nim. Przyjemnie patrzyło się na grę jego Anderlechtu. A zwolnienie? Miał kilka słabych meczów przed rozpoczęciem fazy play-off, w klubie trochę spanikowano i stracił pracę - mówi nam Neuyens, który pracuje dla gazety "Het Laatste Nieuws".
Czasem dostaje się też sędziom
– John jest bardzo otwarty dla dziennikarzy. I jak cię raz zapamięta, to już na dobre - uśmiecha się Neuyens i przytacza na to przykład. - Kiedy odszedł z Anderlechtu i pracował w Alkmaar, mierzył się w pucharach z Zenitem Sankt-Petersburg. A że u Rosjan grało dwóch Belgów, to wybrałem się na ten mecz. W mixed zonie dojrzał mnie van den Brom i serdecznie pogadaliśmy. To nie jest gość, który po jakimś czasie będzie udawał, że cię nie zna.
- Natomiast wszyscy, którzy mówią, że kocha ofensywną piłkę, mają rację. Poza tym, nie szczypie się też w język. Nieraz po meczach belgijskiej ekstraklasy solidnie dostawało się od niego arbitrom. I choć jest bardzo lojalny względem piłkarzy, to jak coś na boisku jest źle, to też potrafi nazwać rzeczy po imieniu - zapewnia Neuyens.
Wszystko wskazuje więc na to, że z van den Bromem nudy nie będzie. Ani na boisku, ani poza nim. A rządy w Lechu Holender ma zacząć już w poniedziałek.
Lech Poznań ma nowego trenera. Oto kulisy zatrudnienia Holendra
Polski talent odchodzi z Barcelony