3...2...1 - start! Zaczynamy mundial w Brazylii!

Po 1432 dniach przerwy wraca największa piłkarska impreza globu! Już w czwartek o g. 22 polskiego czasu rozpoczną się jubileuszowe XX mistrzostwa świata. W meczu otwarcia Brazylia podejmie Chorwację.

736 piłkarzy przybyło do Brazylii, by walczyć o dwudzieste mistrzostwo świata. Raptem 20 z nich wie już, jak ze złotem im do twarzy - to 16 Hiszpanów, którzy wygrali ostatni mundial w RPA i 4 Włochów, którzy byli najlepsi przed ośmioma laty w Niemczech. Tylko co trzeci uczestnik tegorocznych MŚ rywalizował na turnieju rozegranym w RPA - to mało, biorąc pod uwagę, że w Brazylii wystąpią 24 reprezentacje, które wzięły udział też w MŚ 2010. Na mundialu debiutuje Bośnia i Hercegowina, a Polski zabraknie w elicie po raz drugi z rzędu.

XX turniej jest wyjątkowy jeszcze przed rozpoczęciem. Będzie bowiem pierwszym w historii, w czasie którego używana będzie technologia goal-line. Dzięki temu wyeliminowane zostaną "gole-widma", których w historii rozgrywek nie brakowało. System "GoalControl" opiera się na działaniu 14 kamer umiejscowionych dookoła boiska, w tym w bramkach, które w ciągu sekundy wysyłają sędziom sygnał o tym, że piłka przekroczyła linię bramkową. Był testowany w Brazylii w czasie Pucharu Konfederacji i nie zawiódł przy żadnej z 68 bramek zdobytych podczas turnieju.
[ad=rectangle]

Choć do Kraju Kawy zjechali najlepsi piłkarze globu, to brazylijski turniej będzie zapamiętany przez pryzmat wielkich nieobecnych. Z powodu kontuzji na mistrzostwach nie wystąpią m.in. Kolumbijczyk Radamel Falcao, trzeci najlepszy piłkarz 2013 roku wg FIFA Francuz Franck Ribery, Niemiec Marco Reus, Holender Rafael van der Vaart, Włoch Riccardo Montolivo czy kapitan Rosji Roman Szyrokow, a wciąż ścigają się czasem i walczą z urazami Cristiano Ronaldo i Luis Suarez. Tylko jako widzowie w mundialu uczestniczyć będą też inne gwiazdy światowej piłki: Zlatan Ibrahimović, Gareth Bale czy nasz Robert Lewandowski.

Faworytem bukmacherów jest Brazylia, ale historia mistrzostw pokazuje, że zwycięstwa gospodarzy są raczej rzadkością. Na 19 dotychczasowych turniejów zespoły grające przed własną publicznością wygrały tylko sześć: Urugwaj w 1930 roku, Włochy cztery lata później, Anglia w 1966 roku, Niemcy w 1974 roku, Argentyna w kolejnej edycji oraz Francja przed 16 laty. Statystyka jest jednak jeszcze bardziej bezlitosna dla broniących tytułu Hiszpanów - tylko dwóm drużynom udało się wygrać mistrzostwo świata dwa razy z rzędu: Włochom (1934 i 1938) oraz Brazylii (1958-1962). Sztuki tej nie dokonał żaden z 11 ostatnich mistrzów!

To jeszcze nic - broniąca tytułu "La Furia Roja" i inne europejskie drużyny muszą się zmierzyć z klątwą ciążącą na nich podczas turniejów rozgrywanych za Atlantykiem. Na siedem mundiali zorganizowanych w Ameryce Północnej lub Południowej reprezentacje ze Starego Kontynentu nie wygrały ani razu, a siedmioma tytułami podzielili się Brazylijczycy (3), Argentyńczycy (2) oraz Urugwajczycy (2). Syty sukcesami zespół Vicente del Bosque czeka więc nie lada wyzwanie.

Brazylijczycy ze swoimi pięcioma mistrzostwami już w tej chwili są najbardziej utytułowaną nacją w historii piłki, ale mają chrapkę na szósty tytuł. Tym bardziej, że w pierwszym turnieju, którego byli gospodarzami, musieli uznać wyższość Urugwaju. 16 lipca 1950 roku w obecności 173 tys. widzów (!) w decydującym meczu na Maracanie przegrali z Urusami 1:2.

Prawie wszyscy spodziewają się, że w finale zmierzą się Argentyna i Brazylia. Ja chciałbym, aby Canarinhos zmierzyli się drużyną Urugwaju. Byłaby okazja do rewanżu - mówi legendarny Pele - "Król futbolu", który jest oficjalnym patronem XX mundialu.

Gdy światowy czempionat po raz pierwszy gościł w jego ojczyźnie, miał tylko 9 lat. - Cała Brazylia pamięta tamten mecz z Urugwajem. Ojciec, który również był piłkarzem, z kolegami i rodziną słuchali w domu transmisji radiowej z tego spotkania. Ja miałem dziewięć lat i bawiłem się na podwórku. Kiedy po meczu wszedłem do domu, wszyscy mieli dziwne miny, a mój ojciec płakał. Na szczęście kilka lat później poprowadziłem reprezentację do mistrzostwa świata. Mam nadzieję, że w tym roku nie będę płakał po finale - mówi Brazylijczyk, który jako jedyny piłkarz w historii mistrzostwo świata zdobył aż trzykrotnie (1958, 1962 i 1970).

"Król futbolu" marzy o złocie dla Brazylii, a "Bóg futbolu", czyli Diego Maradona liczy na pierwszy od 28 lat triumf Argentyny. Jeśli wierzyć znakom na niebie i ziemi oraz numerologii, to historia już wydała wyrok - mistrzem świata zostaną Albicelestes, a do zwycięstwa poprowadzi ich Lionel Messi. Wszystko przez szereg analogii między nim a Diego.

Kapitan Argentyny w piłce klubowej wygrał wszystko, co mógł, ale na niwie reprezentacyjnej wciąż jest głodny jakiegokolwiek sukcesu. - Każde trofeum jakie zdobyłem z Barceloną było dla mnie wyjątkowe. Każdy kolejny tytuł, który wygrałem był dla mnie ważny i stanowi część mojej kariery. Jednak mistrzostwa świata to najważniejsza impreza. Nie mam wątpliwości, że Złotą Piłkę zamieniłbym na zwycięstwo na mundialu - przekonuje Messi i dodaje: - Argentyna ma wielkie szanse na wyjazd z Brazylii ze złotym medalem. Nie chodzi tylko o kadrę zawodników, jaką dysponujemy. Ważne jest, że jesteśmy dobrze przygotowani i zdeterminowani.

Na największą gwiazdę mistrzostw typowany jest jednak nie Messi, a jego klubowy kolega z Barcelony - Neymar. Brazylijczyk ma szansę udowodnić, że nie jest dobrym piłkarzem ze świetnym PR-owym zapleczem, tylko przede wybitnym zawodnikiem. 22-latek twierdzi, że numer "10", który będzie nosił na plecach w czasie mundialu, nie będzie dla niego zbyt ciężki.

- To jest to, na co czekali wszyscy Brazylijczycy. Jestem bardzo szczęśliwy, że jestem dziś w tym miejscu. Mam nadzieję, że pomogę drużynie spełnić marzenie wszystkich Brazylijczyków, którym jest zdobycie mistrzostwa świata. Presja? To było moim marzeniem od dzieciństwa i dziś jestem "10" w Brazylii, zagram na mistrzostwach świata we własnym kraju - nie odbieram tego jako presji. To dla mnie powód do dumy i radości. Nie jestem pod presją - jestem szczęśliwy - zapewnia z uśmiechem idol milionów Brazylijczyków.

Pierwszy test Neymara i Canarinhos czeka już w czwartek. W meczu otwarcia na Arena Corinthians w Sao Paulo gospodarze zmierzą się z niemającą nic do stracenia reprezentacją Chorwacji. Selekcjoner Niko Kovac nie będzie mógł jednak skorzystać w tym spotkaniu ze swojego najlepszego strzelca - Mario Mandzukicia. Napastnik Bayernu Monachium musi odcierpieć karę za czerwoną kartkę z barażowego meczu z Islandią. Brazylijczycy wystąpią za to w pełnym składzie.

Chcę przekazać wszystkim Brazylijczykom, że nadszedł nasz czas. To są nasze mistrzostwa świata. Moja drużyna jest gotowa - mówi przed startem mundialu opiekun gospodarzy Luiz Felipe Scolari. - Przed nami siedem kroków. Musimy przejść je wszystkie, ale by dobrze zacząć, musimy myśleć najpierw o tym pierwszym. Nie da się od razu przeskoczyć do siódmego. Myślą, którą zarażam swój zespół jest ta, że przed nami pierwszy, najważniejszy krok - mecz z Chorwacją - dodaje selekcjoner.

Brazylia po raz ostatni sięgnęła po złoto w 2002 roku i jedyną osobą, która łączy te dwie drużyny Canarinhos jest właśnie Scolari. Spośród 31 szkoleniowców, którzy poprowadzą pozostałych uczestników mundialu, jeszcze tylko Vicente del Bosque wie, jak smakuje zdobycie tytułu.

Mecz otwarcia będzie szczególny dla Eduardo - brazylijskiego napastnika reprezentacji Chorwacji, który przed pierwszym gwizdkiem zamierza zaśpiewać oba hymny. - Nigdy nie pomyślałbym, że będę przeżywał coś takiego - jako Brazylijczyk wystąpię w mistrzostwach świata we własnym kraju, ale w barwach innej drużyny. A do tego na inaugurację trafiam Canarinhos. Nie mogę się już tego doczekać. Czuję się jak przed pierwszą randką. Myślę o tym cały czas. Z dnia na dzień wzrasta napięcie, ale mam nadzieję, że wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego wszelkie nerwy znikną. Mecz przeciwko mojej Brazylii będzie czymś szczególnym. Poczuję się, jakbym miał dwa serca, bo można powiedzieć, że w moich żyłach płynie brazylijska krew, ale serce jest już chorwackie.

Takich sytuacji pokazujących, jak międzynarodowy futbol jest dziś... międzynarodowy, w czasie mundialu będzie zresztą więcej. Już 21 czerwca w meczu Niemcy - Ghana po raz drugi w historii przeciwko sobie wystąpią bracia Boatengowie: Jerome, który gra dla Niemiec i broniący barw Ghany Kevin-Prince. Pierwszy raz zagrali przeciwko sobie 23 czerwca 2010 roku podczas mundialu w RPA.

Czy Brazylia będzie siódmym gospodarzem, który wygra mistrzostwa świata? Czy Hiszpanie zostaną pierwszą europejską reprezentacją, która zdobędzie złoto za Atlantykiem i trzecią, która obroni tytuł? A może w Brazylii poznamy nowego, dziewiątego mistrza świata? Czy urodzony w Polsce, a grający dla Niemiec Miroslav Klose zdobędzie co najmniej dwie bramki, dzięki czemu zostanie najlepszym strzelcem MŚ wszech czasów? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań poznamy już za 31 dni i 64 spotkania. Bądźcie z nami przez ten czas!

Brazylia - Chorwacja / czw. 12.06.2014 godz. 22.00
-> Relacja NA ŻYWO

sędzia: Yuichi Nishimura (Japonia)

Brazylia - największy faworyt liczy tylko na trofeum

Chorwacja - zaskoczy, jak w 1998 roku?

-> terminarz MŚ 2014

-> sylwetki uczestników MŚ 2014

-> areny MŚ 2014

-> historia MŚ 

Komentarze (46)
avatar
Nowik
12.06.2014
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
A ja to widze tak ze Belgowie nie odegrają znaczącej roli. Zaskoczą Rosjanie ktorzy będą zdolni nawet do wygrania całego mundialu. Faworytem mundialu jest Brazylia 
pawbed
12.06.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ja jak zawsze na wielkich turniejach liczę przede wszystkim na Francję i Włochy. Chociaż to może mało realne, ale taki też chciałbym finał. 
użytkownik usunął konto
12.06.2014
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
W Polsce i tak nikt kopanej prawie nie będzie oglądał, tu się liczy żużel. Gdyby grała Polska, to jeszcze, a tak to nawet nie wiedziałem, że dzisiaj jakiś mecz będzie. 
avatar
ręczny
12.06.2014
Zgłoś do moderacji
7
0
Odpowiedz
Kogo typujecie do wyjścia z grupy? Moje typy:
Grupa A:
1. Brazylia
2. Chorwacja
Grupa B:
1. Hiszpania
2. Holandia
Grupa C:
1. Kolumbia
2. Japo
Czytaj całość
avatar
gorofil
12.06.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Najgorsze jest to, że wybrali takie nieprzyzwoite (nocne) godziny meczów. Szkoda, że nie grają po naszej stronie kuli ziemskiej :(