Zlatko Dalić ceni swoją prywatność. W niewielkim 38-tysięcznym mieście Varazdin, w którym ma dom, niewiele wiedzą o trenerze. Czasami mieszkańcy widują go nad rzeką Drawą, gdzie może spokojnie obmyślać nowe taktyki. Rodzime media piszą o nim jako miłośniku futbolu, który ogląda go nie dlatego, że to jego praca, ale dlatego, że jest jego pasją.
Dalić urodził się w dawnej Jugosławii w niewielkim mieście Livno dziś należącym do Bośni i Hercegowiny, położonym około 30 kilometrów od granicy z Chorwacją. Do dzisiaj mieszkają w nim jego rodzice oraz brat. Karierę trenerską rozpoczął tam, gdzie skończył piłkarską, czyli w NK Varazdin, zostając w 2005 roku szkoleniowcem tego klubu. Niedługo później dostał ofertę pracy jako asystent w chorwackiej młodzieżówce. Propozycji nie odrzucił, ale nadal był trenerem w klubie. Tyle, że te zmieniały się co roku: Rijeka, Dinamo Tirana, Slaven Belupo aż w końcu w 2010 roku wyjechał z Europy i podpisał kontrakt w Arabii Saudyjskiej. Jego nowym domem na dwa lata został zespół Faisaly. To był nowy początek po niepowodzeniach na Bałkanach.
Na Bliskim Wschodzie w końcu zaczął być doceniany i szanowany. Dziennikarze w Arabii Saudyjskiej wybrali go trenerem roku, później ten sam sukces powtórzył w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie w 2013 roku objął drużynę Al-Ain FC. Osiągał bardzo dobre wyniki w Azjatyckiej Lidze Mistrzów (w 2016 roku przegrał w finale), zdobył mistrzostwo kraju, Superpuchar oraz Puchar Prezydenta. W rankingu klubów na świecie poprawił pozycję Al-Ain z 335. na 122.
W październiku 2017 roku zadzwonił prezes chorwackiej federacji, Davor Suker. Dalić dostał propozycję z tych nie do odrzucenia: uratować honor swojego kraju w meczu o wszystko z Ukrainą. To była ostatnia kolejka eliminacji do mistrzostw świata. Emocje były ogromne, ale Chorwaci wytrzymali presję. Wygrali 2:0 i zapewnili sobie grę w barażach. Los przydzielił im Greków. Po 4:1 na własnym stadionie rewanż wydawał się formalnością. Bezbramkowy remis dał im awans na mistrzostwa świata, gdzie trafili do trudnej grupy z Argentyną, Islandią oraz Nigerią.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Odwiedziliśmy muzeum mistrzostw świata w Moskwie
Przed mundialem w nie najlepszy nastrój Chorwatów wprawiły porażki z Peru oraz Brazylią. Wskazywały, że rywale z Ameryki Południowej nie leżą Chorwatom. Ale właśnie mecz z Argentyną wyszedł im najlepiej. Po wygranej 3:0 na Bałkanach uwierzyli, że naprawdę stać ich na bardzo wiele na mistrzostwach świata.
Mimo kompletu punktów w fazie grupowej były też trudne momenty. Zdecydował się o usunięciu z kadry Nikoli Kalinicia po meczu z Nigerią. - Nikola rozgrzewał się i miał wejść w drugiej połowie. Powiedział jednak, że nie jest gotowy. Tak było też w meczu z Brazylią i na niedzielnym treningu. Potrzebuję zdrowych graczy, zawodników gotowych do gry. Dlatego wysłałem go do domu, ponieważ on nie jest gotowy - powiedział Dalić.
W sobotę Chorwaci zagrają z Rosją, która miała nawet nie wyjść z grupy. Początek meczu o godzinie 20.