Mundial 2018. Rajd, który zmienił polski futbol. Grzegorz Lato: Lewandowski sam nic nie zrobi

Newspix / Grzegorz Lato strzela gola w meczu o III miejsce MŚ 1974
Newspix / Grzegorz Lato strzela gola w meczu o III miejsce MŚ 1974

- Czy to najlepszy polski skrzydłowy? - zapytał dziennikarz. - Na pewno najszybszy - odpowiedział Kazimierz Górski. W 77. minucie meczu z Brazylią Grzegorz Lato pokonał bramkarza Brazylii, a Polska została 3. zespołem świata. Było to 44 lata temu.

"Wszyscy mnie potem pytali, jak to strzeliłem. Odpowiadałem, że kątem oka widziałem wolny dolny róg. A prawda jest taka, że gó...o wtedy tam widziałem"

W Polsce od lat wiele osób było w stanie oddać rękę za to, że Robert Lewandowski jest nie tylko najlepszym napastnikiem, ale i najlepszym piłkarzem w historii naszego futbolu. Tyle tylko, że zawodnik Bayernu Monachium zagrał w trzech dużych turniejach i strzelił w nich zaledwie dwie bramki. Jego szczytowym osiągnięciem był ćwierćfinał mistrzostw Europy. Jak za wiele lat historycy zestawią go z wielkimi gwiazdami lat 70? Takimi jak choćby Grzegorz Lato. Legendarny skrzydłowy Stali Mielec dwukrotnie zajmował trzecie miejsce na świecie, raz był piąty. Ale istotne jest też to, że zawsze był kluczowym zawodnikiem kadry. 44 lata temu Grzegorz Lato strzelił swoją siódmą bramkę podczas mundialu w Niemczech, co dało mu tytuł króla strzelców i wieczną chwałę.

Lato podczas mundialu zawsze był tam, gdzie rywale popełniali błąd. Tak jakby umówił się z nimi wcześniej. Najpierw były dwie bramki-prezenty z Argentyną. W 7. minucie bramkarz rywali Daniel Carnevali wypuścił piłkę z rąk, a Lato wbił ją do pustej bramki. A potem, w 62. minucie Argentyńczyk, który chyba miał jeden z gorszych dni w karierze, zagrał niedokładnie do obrońcy. Polak przejął piłkę i wygrał pojedynek z bramkarzem. Przeciwko Haiti zaczął w 17. minucie. Obrońca nie trafił w piłkę i Lato znalazł się znowu sam na sam z bramkarzem rywali. Nie zmarnował szansy. A kilka minut przed końcem wbił piłkę do pustej bramki. Podobnie jak w 43. minucie meczu ze Szwedami, gdy dał nam jednobramkową wygraną. W 62. minucie spotkania z Jugosławią wyskoczył najwyżej do dośrodkowania z rzutu rożnego. Tak uzbierał sześć bramek. Może nie najpiękniejszych, ale sześć, a więc więcej niż ktokolwiek na turnieju.

Ostatnia, ta którą zna cała Polska, padła w 77. minucie meczu z Brazylią i dała reprezentacji Polski trzecie miejsce na świecie. Zygmunt Maszczyk przechwycił piłkę i podał do Laty, a ten po prostu pognał przed siebie. To polski rajd wszech czasów. Prosty do bólu, jakby po torze konia wyścigowego. Biedni, bezradni Brazylijczycy biegnący za nieuchwytnym celem, oglądali plecy polskiego pędziwiatra, aż ten w końcu pokonał Emersona Leao.

ZOBACZ WIDEO Kucharski czuje, że Lewandowski zawiódł na mundialu. "Mógł dać z siebie więcej"

Mały finał, jak mówi się na mecz o 3. miejsce, jest często lekceważony. Ale przecież z czasem, dla takiego kraju jak Polska, wygrana ta urosła do rangi historycznej. Po spotkaniu z Niemcami z RFN piłkarze byli nieco zdołowani i większość wyczekiwała już końca turnieju. Jakby zeszło z nich powietrze. Górski zarządził przeprowadzkę do Monachium i kilka dni luzu. Każdy mógł zaprosić do siebie jedną osobę z zewnątrz. PZPN fundował przelot. Być może w takich właśnie prostych ruchach uwidaczniał się geniusz polskiego trenera wszech czasów. Do Laty przyjechała żona, Zdzisława. Syn miał wówczas niespełna trzy miesiące, więc aż tak bardzo do ojca nie tęsknił.

Więcej czasu dla siebie mieli po meczu. Teraz to był tylko szybki kontakt. Spędzili razem godzinę w kawiarni, coś zjedli, a potem był mecz. Ten mecz. I bramka Laty. Jan Ciszewski wrzeszczał do mikrofonu: "Zatrzymanie przez Maszczyka, piękne podanie. Lato ma obok siebie Kapkę, który boi się by nie spalił. Idzie teraz Lato, wjeżdża w pole karne, proszę państwa, gol! Gol! Grzegorz Lato! Siódma bramka na mistrzostwach świata! Wspaniała sprawa! Siódma bramka króla strzelców X Mistrzostw Świata! Bramka wspaniała!"

Z perspektywy strzelca wyglądało to tak:

"Widziałem tylko, że bramkarz wyszedł do przodu i tylko ostatkiem sił, bo już dwóch chartów siedziało mi na plecach, uderzyłem piłkę pasówką. I patrzyłem - wpadnie franca czy nie wpadnie. A ona ti, ti, ti - ja mówię: No szybciej! A ona ti, ti, ti i koło słupka się wtoczyła".

Chyba nikt inny nie potrafiłby w ten sposób opisać bramki. Grzegorz Lato zawsze był jedyny w swoim rodzaju. A przecież w ogóle fartem było, że do kadry się załapał. Po tym jak z kadry wypadł Jan Banaś - z powodów politycznych jak utrzymuje lub sportowych, jak utrzymywał Kazimierz Górski - zwolniło się miejsce na prawym skrzydle. Ale selekcjoner nie był od początku przekonany do zawodnika, którego gra była bardzo prosta. Mówił: "Trochę wiatrak, ale mnie się wydaje, że coś z niego będzie". A więc pochwalił i zganił jednocześnie. Z perspektywy czasu można nawet pokusić się o określenie Laty najbardziej polskim z piłkarzy.

W sierpniu 1973 roku nie powołał laty na zgrupowanie w Bułgarii i ten, jako król strzelców polskiej ligi się obraził. Potem dostał powołanie, awaryjnie.

- Był rozżalony, nie chciał jechać. Mówił, że wsadzi sobie nogę w gips, a tak w ogóle niech go w PZPN pocałują w d... - opowiadał brat Ryszard (w książce Macieja Polkowskiego).

Namawiali go wszyscy. I namówili. Na stadionie im. Jurija Gagarina Polska, po dwóch golach Laty, wygrała 2:0. Od tej pory wszystko w polskiej piłce potoczyło się inaczej. Choć jeszcze wtedy Górski nie był do końca przekonany.

Po spotkaniu angielski dziennikarz zapytał polskiego trenera:
- Czy Lato to wasz najlepszy skrzydłowy?
- Na pewno najszybszy - odparł Górski.

Rok później słynny trener musiał zrewidować swój pogląd. Lato nie miał równych. Przynajmniej po prawej stronie.

W tamtym okresie nic wielkiego mu ten tytuł nie dał. Dostał tyle, ile wszyscy. Po powrocie do kraju, w Mielcu przywitano go jak bohatera. Ale Henryka Kasperczaka i Jana Domarskiego również. Lato dodatkowo dostał od fabryki kryształów Krośnie piękną kryształową koronę z napisem: "Grzegorz Lato - król X Mistrzostw Świata 1974". Leży w honorowym miejscu w bibliotece.

- Ten tytuł króla strzelców trochę pomaga, trochę przeszkadza. Wspaniała sprawa, sporo mi dał w życiu, ale też jak jeździmy na wakacje, rodzina musi się przyzwyczaić, że nawet teraz, po ponad 40 latach, rozdawanie autografów i pozowanie do zdjęć jest nieodłączną częścią mojego życia - śmieje się. 7 bramek na mundialu - oto sekret życia wiecznego.

A jak zostanie zapamiętany Robert Lewandowski?

Lato: - Powiem panu tak, Roberta bardzo szanuję, to doskonały piłkarz. Ale prawda jest taka, że sam nic nie zrobi. Jak ściąga na siebie dwóch czy trzech zawodników, to ktoś musi w to miejsce wejść i strzelić. To chyba cała historia...

Źródło artykułu: