Euro 2016 na nowo obudziło w polskim społeczeństwie dumę i poczucie, że możemy wiele. Minęły jednak dwa lata i znów jesteśmy tam, gdzie byliśmy w 2002, 2006 czy 2012 roku. Zmieniają się aktorzy tych marnych przedstawień, zmieniają się reżyserzy, ale kończy się zawsze tak samo - wielkim wstydem i nadziejami rozszarpanymi na strzępy.
Jeśli ktoś nie śledził eliminacji, to oglądając mundialowe występy Biało-Czerwonych, mógł się zastanawiać jakim cudem wywalczyli awans. Nasz zespół nie pokazał jakości piłkarskiej, nie pokazał charakteru, nie był w stanie dorównać przeciwnikom nawet przygotowaniem motorycznym, a to przecież elementarz. Już mecz z Senegalem unaocznił beznadziejną formę fizyczną Polaków i tak jak można było zakładać, w pięć dni nie udało się z tym nic zrobić. A gdy Kolumbijczycy do przewagi prędkości dorzucili jeszcze walory czysto piłkarskie, efekty były opłakane.
Adam Nawałka postąpił jak nie on, dokonał czterech zmian w wyjściowym składzie, lecz wszystkie decyzje okazały się chybione. Taktyka z trzema obrońcami nie wypaliła i była tylko dowodem, że selekcjoner się pogubił. Ustawienie z wahadłowymi nigdy w kadrze nie funkcjonowało jak należy, a zaczęło być stosowane dopiero po eliminacjach. Po co, skoro wprowadzało jedynie chaos, a nie mieliśmy do niego odpowiednich wykonawców?
Takich pytań, które na razie pozostają bez odpowiedzi, jest znacznie więcej. Co w kadrze robił "zadaniowiec" Sławomir Peszko, skoro ani w przedmundialowych sparingach, ani w samym turnieju selekcjoner dla niego żadnego zadania nie znalazł? Skąd upór w braku powołań choćby dla Adriana Mierzejewskiego? Tu nie wystarczy odpowiedź "nie pasował mi do koncepcji". Trener zbywał pytania nawet gdy dziennikarze próbowali go naciskać, a po porażce z Senegalem kluczowi ludzie kadry przestali przychodzić na codzienne konferencje prasowe.
Ciekawe czy teraz selekcjoner wreszcie zacznie mówić coś więcej niż banały, którymi raczy nas od miesięcy. Pierwsza okazja już w poniedziałek, bo PZPN zapowiedział spotkanie dziennikarzy właśnie z Nawałką i Robertem Lewandowskim.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Kolumbia. Ostre komentarze po kompromitacji. Kołodziejczyk: Niżej upaść się nie da
Piłkarze już wypracowali wspólną wersję. "Na tyle było nas stać" - orzekli po meczu z Kolumbią. W te absurdalne opinie nie uwierzy nikt, to tylko próba usprawiedliwienia żenującej gry naszych reprezentantów - tych samych, którzy jeszcze przed wylotem do Rosji byli pełni wiary, że świat stoi przed nimi otworem i na mistrzostwach świata znów sięgną marzeń.
Został nam jeszcze mecz z Japonią, ale on nic nie zmieni. Spotkania o honor spowszedniały i nawet przy zwycięstwie nastroje nie będą ani trochę lepsze. Nadchodzi czas rozliczeń, kilku zawodników zapewne skończy przygodę z kadrą, przyjdzie też nowy trener, lecz odbudowanie zaufania (który to już raz?) może potrwać bardzo długo. Oby to co przeżyliśmy na Euro 2016 nie stało się tylko miłym wspomnieniem, do którego będziemy wracać jedynie w myślach, próbując zapomnieć o ponurej rzeczywistości.