9 czerwca, w ostatnim teście przed udziałem w MŚ 2018 reprezentacja Argentyny miała rozegrać w Hajfie mecz kontrolny z Izraelem, ale do spotkania ostatecznie nie doszło, ponieważ argentyński związek (AFA) ugiął się pod presją, którą wytworzyli na nim znajdujący się w konflikcie z Izraelem Palestyńczycy.
W tygodniach poprzedzających mecz doszło bowiem do eskalacji starć na granicy Izraela i Strefy Gazy. Na granicy palestyńsko-izraelskiej Palestyńczycy protestowali przeciwko otwarciu w Jerozolimie ambasady amerykańskiej, a Izrael próbował stłumić demonstracje siłą. W wyniku interwencji Izraela zginęło kilkudziesięciu protestujących.
Palestyńczycy nawoływali AFA i FIFA do odwołania spotkania, Rajoub, który jest nie tylko szefem PFA, ale też lokalnym politykiem, oskarżył Izrael o wykorzystanie spotkania z Argentyną do celów politycznych. 65-latek nie tylko skrytykował Izrael, ale też zaatakował Argentyńczyków. Zagroził nawet, że jeśli Leo Messi wystąpi w Hajfie to Palestyńczycy zaczną palić jego koszulki.
- Jest wielkim symbolem, więc weźmiemy go na celownik. Wezwiemy do spalenia jego zdjęć, jego koszulek i do zaprzestania kibicowania mu. Cały czas mamy nadzieję, że Messi nie przyjedzie - stwierdził Rajoub.
Właśnie tymi słowami palestyńskiego działacza zajmie się Komitet Dyscyplinarny FIFA.
ZOBACZ WIDEO Mirosław Żukowski: Nie można oceniać Rosji przez pryzmat pierwszego meczu