Mundial 2018. Parodyści. Kolejna kompromitacja Arabii Saudyjskiej

Getty Images / Matthias Hangst / Na zdjęciu: reprezentacji Arabii Saudyjskiej w murze
Getty Images / Matthias Hangst / Na zdjęciu: reprezentacji Arabii Saudyjskiej w murze

Opływają w luksusach i ropie naftowej, brakuje im chyba tylko ptasiego mleka, ale w piłkę grają tragicznie. Arabia Saudyjska przegrała z Rosją 0:5 na inaugurację MŚ 2018 i ponownie skompromitowała się na mundialu.

Beznadziejni, bezzębni, z trenerem z łapanki, bo przecież Juan Antonio Pizzi wziął kadrę tylko dlatego, że Bert van Marwijk miał już dość, a Edgardo Bauza był po prostu beznadziejny. Wpompowane miliony nie grały, Saudyjczycy zostali upokorzeni, i to nie przez rywala ze ścisłej czołówki, a przez Rosjan, według własnych mediów okrzykniętych najsłabszym gospodarzem w historii mundiali.

Stoperzy potykali się o własne nogi, piłkarze nie podskoczyli w murze, Denis Czeryszew jednym zwodem wysłał na Kamczatkę dwóch obrońców. A ichniejszy postrach, Mohammad Al-Sahlawi, biegał bezczynnie z przodu, może raz znalazł się w pobliżu piłki. Weteran Siergiej Ignaszewicz ledwie zrosił czoło potem.

Od razu przypomniało się manto, jakie Niemcy sprawili Saudyjczykom w 2002 roku. Do przerwy zlali ich 4:0, potem jak na treningu dołożyli jeszcze cztery gole. Miroslav Klose, wtedy szerzej nieznany napastnik 1.FC Kaiserslautern, strzelił bodaj najłatwiejszego hat-tricka w karierze. Mówimy wprawdzie o drużynie wicemistrzów świata, którzy w Korei byli jednak toporni i jeszcze tylko raz zdobyli więcej niż jedną bramkę.

0:8 to trzecia najwyższa porażka w historii MŚ. Na czele legendarny Salwador (1:10 z Węgrami w 1982 roku). Za nim kolejne mundialowe perełki, oba mecze po 9:0 - Węgry i Korea Północna z 1954 roku i sabotujący własnego dyktatora Zair w spotkaniu z Jugosławią.

Zielone Jastrzębie wysoko latają tylko na własnych śmieciach. Jedynie w debiucie w 1994 roku, za czasów bufiastych, pstrokatych koszulek i rajdu Saeed Al-Owairan, dali coś ekstra i awansowali do 1/8 finału.

Na MŚ dostali się piąty razy. 0:4 z Francją w 1998 roku można im wybaczyć. A potem 12 bramek straconych w 2002 roku, zero strzelonych. 0:4 z Ukrainą w 2006 roku. Trzy poprzednie starty, zawrotny bilans 4:26 i zaledwie dwa punkty, zdobywane z RPA i Tunezją.

Tak, na pewno należy zwiększać liczbę uczestników mundialu do 48 drużyn. W 2026 roku turniej zdąży się znudzić, zanim outsiderzy wzajemnie się wybiją.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Ależ akcja na 2:0! Zobacz gol Czeryszewa (TVP SPORT)

{"id":"","title":""}

Komentarze (1)
avatar
Szarold
14.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No w końcu w miarę normalny post. Należy zostać przy 32 zespołach. Więcej to już zbieranina pachołków i utrata prestiżu.