Jak wyliczył Przegląd Sportowy, Leo Beenhakker prowadząc polską reprezentację zarobił prawie 3 miliony euro. Na tę kwotę składa się 100 tysięcy otrzymane za podpisanie kontraktu w 2006 roku, 680 tysięcy jako pensja za okres od lipca 2006 do listopada 2007 (40 tysięcy miesięcznie), 300 tysięcy jako pensja za okres od grudnia 2007 do czerwca 2008 (43 tysiące miesięcznie), 600 tysięcy jako premia za awans do Euro 2008, 20 tysięcy jako premia za start w Euro oraz 1,2 miliona jako pensja za okres od czerwca 2008 do listopada 2009 (70 tysięcy miesięcznie). Do tego dochodzą pieniądze, które Beenhakker otrzymał biorąc udział w reklamie (słynne Leo, why? - for money). To jednak nie wszystko. Holender w przypadku rozwiązania kontraktu będzie miał wypłacone 200 tysięcy euro. Gdyby jakimś cudem Polakom udało się awansować do mistrzostw świata, to na jego konto wpłynie kolejne 800 tysięcy euro.
Jak się okazuje, umowa z Beenhakkerem została podpisana ewidentnie na jego warunkach. W umowie miał bowiem zagwarantowany dodatek w wysokości 2500 euro na mieszkanie. Prawdziwy problem może jednak powstać w momencie faktycznego rozwiązania kontraktu. Okazuje się bowiem, że nie ma w nim zapisku o czasie wypowiedzenia umowy. PZPN może więc to zrobić z dnia na dzień, ale wiąże się w tym konieczność wypłaty odszkodowania. Część wypłaty dla Holendra pochodziła z Kompanii Piwowarskiej. Jednak ta sama firma nie chce ponosić kosztów związanych z wypłatą odszkodowania. Bomba może jednak wybuchnąć w momencie, kiedy prawnicy Beenhakkera uznają, że kontrakt został rozwiązany w momencie, gdy reprezentacja nadal miała szansę na awans do mistrzostw świata.