Do przerwy 0:2, po końcowym gwizdku sędziego 0:3. Biało-czerwoni w przeciągu 90 minut tylko raz realnie zagrozili bramce rywala. - Tego nie można nazwać meczem! To była kolejna kompromitacja. Wydaje mi się, że w tej chwili kibice powinni przygotować dwadzieścia taczek. Osiemnaście dla Polskiego Związku Piłki Nożnej, żeby go z Miodowej wywieźć. Jedną dla Ministra Sportu i jedną dla Leo Beenhakkera. Dlaczego? - Kiedy Minister Sportu 17 października wycofał kuratora z PZPN, rozpoczęły się uroczystości pogrzebowe naszego futbolu. Cały czas mieliśmy pochówki, a dzisiaj już jest pogrzeb. Dlaczego dla zarządu? Prezes PZPN, mój przyjaciel z boiska pojechał do Portugalii i powiedział, że Beenhakker nie ma prawa podjąć współpracy z Feyenoordem. Holender olał jednak prezesa, byle jakiego ministra i cały 40 mln naród. Od tego momentu selekcjoner sterował kadrą na odległość. Cały czas był w Holandii i dlatego on nie wie, kto to jest Peszko, kto to jest Małecki - grzmiał Jan Tomaszewski. - Ta cała kompromitacja bardzo mi się podoba. Mówię to wbrew sobie, ale może w tej sytuacji ten wrzód na d***, który sobie pan Drzewiecki i pan Lato hodowali przez cały rok, wreszcie pęknie. W konsekwencji Drzewieckiego wyrzucą dyscyplinarnie z rządu i na jego miejsce przyjdzie ktoś, kto wprowadzi kuratora do PZPN i wreszcie zaczniemy grać normalnie - dodał.
Co zdecydowało o tym, że Polacy przestali się liczyć w walce o bezpośredni awans do mistrzostw? - Przede wszystkim to, że Beenhakker podjął w lutym współpracę z Feyenoordem wbrew protestom całej Polski. Od tego momentu przegraliśmy i zremisowaliśmy mecz z Irlandią Północną. Wygraliśmy z San Marino za co ogromne brawa. Teraz ulegliśmy Słowenii, która jest 3. ligą europejską. Zresztą Irlandia to 4. liga. Gdzie w takim razie my jesteśmy? - pyta Tomaszewski.
Były reprezentant Polski nie ma wątpliwości, że Leo Beenhakkerowi w ogóle nie zależało na dobrych wynikach. - Uważam, że Beenhakker od momentu, kiedy podjął współpracę z Feyenoordem zaczął robić nam na złość. Czekał na to, że go ktoś wyrzuci i dostanie spore odszkodowanie. On teraz powinien się podać do dymisji, ale nie sądzę, by to uczynił, bo jeszcze kilkaset tysięcy euro jest do wyciagnięcia. Teraz wyjedzie sobie do Holandii, będzie miał nas gdzieś. Przed meczami z Czechami i Słowacją zrobi zgrupowanie w Niemczech. Ewentualnie pojedzie do Pragi, gdzie polskich kibiców nie będzie. Później zaboli go noga i… pójdzie na operację - wyjaśnił.
Dni Beenhakkera na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski są już policzone. Kto powinien go zastąpić? - Jedynym człowiekiem, który może poprowadzić kadrę jest Henryk Kasperczak. Jak ja słyszę o Franciszku Smudzie, to mi się podnosi. Mówi się, że Franek to jest ten wspaniały trener, który musi przejąć reprezentację, bo Kasperczakowi nie powiodło się w Górniku Zabrze. A czy Smudzie powiodło się w Lechu? Przecież miał zdobyć Mistrzostwo Polski. Jakoś nie przypominam sobie, by tego dokonał. Jeśli już to zrobił marmoladę. Poza tym Franek podpisał umowę z Zagłębiem Lubin, więc co to ma być? Jakieś pogotowie zawodowe? Skoro związał się kontraktem z tym klubem, to musi z nim pracować. Moim zdaniem, gdyby Smuda objął reprezentację, nic by się nie zmieniło. Byłaby kolejna kompromitacja - zakończył Tomaszewski.
-> Leo Beenhakker: Zdaję sobie sprawę, że odchodzę <-
-> Grzegorz Lato: To był ostatni mecz Beenhakkera <-
-> Majewski dla SportoweFakty.pl: Słowenia była o wiele lepsza <-