Falstart chłopców Beenhakkera - relacja z meczu Polska - Słowenia

Największym nieobecnym meczu ze Słowenią był Paweł Brożek, który na kilka dni przed meczem doznał urazu. Dość niespodziewanie Leo Beenhakker zastąpił go w wyjściowej "11" nie Euzebiuszem Smolarkiem, nie Markiem Saganowskim, a Łukaszem Piszczkiem. Efekt tego był taki, że siła polskiego ataku była znikoma, a wybrańcy "Don Leo" męczyli się niemiłosiernie z przeciętnie grającymi Słoweńcami.

W tym artykule dowiesz się o:

Pierwsze 45 minut z wysokiego "C" rozpoczęli jednak biało-czerwoni. Najpierw akcją prawym skrzydłem popisał się Jakub Błaszczykowski, a po jego dośrodkowaniu do piłki doszedł Piszczek. "Główka" napastnika Herthy Berlin przeleciała jednak ponad bramką. Przewaga Polski na początku spotkania przejawiała się także kilkoma stałymi fragmentami gry, z których jednak nie wynikało większe zagrożenie dla bramki Samira Handanovicia. W 14. minucie mocny, ale niecelny strzał z narożnika pola karnego oddał Jacek Krzynówek.

Dwie minuty później "Krzynka" nieprzepisowo w polu karnym powstrzymywał Bostjan Cesar, a islandzki sędzia Kristinn Jakobsson bez wahania podyktował rzut karny. Do piłki podszedł nie kto inny, jak kapitan biało-czerwonych Michał Żewłakow i po chwili publiczność zgromadzona na wrocławskim obiekcie mogła się cieszyć z prowadzenia ekipy Beenhakkera. Po zdobyciu gola przez Polaków gra się wyrównała, a coraz częściej do głosu zaczęli dochodzić Słoweńcy. W 23. minucie Łukasz Fabiański rzucił się pod nogi szarżującego Novakovicia i wyłuskał mu piłkę. Sześć minut później wspomniany Novaković dostał prostopadłe podanie z głębi pola, po chwili dostrzegł dobrze ustawionego przed bramką Dedicia. Ten ostatni zgubił jednak piłkę, by chwilę później ją odzyskać i oddać strzał na bramkę Fabiańskiego. Golkiper Arsenalu zdołał jednak odbić futbolówkę poza linię końcową boiska. To było dobre ostrzeżenie dla biało-czerwonych.

Odpowiedź Polaków była wręcz natychmiastowa, ale jak się później okazało jednorazowa. Najpierw z 5 metrów Jakub Błaszczykowski przymierzył w słupek, a dobitka Jacka Krzynówka została zablokowana przez jednego z obrońców. Ta akcja powinna przynieść Polakom drugiego gola. Niestety nie przyniosła, a jak stara, piłkarska prawda mówi - niewykorzystane sytuacje się mszczą. W 35. minucie po raz drugi w meczu kombinacyjną akcją popisał się duet słoweńskich napastników i po zagraniu Novakovicia Dedić znalazł się w sytuacji sam na sam z Łukaszem Fabiańskim. Tym razem Zlatko Dedić już się nie pomylił, posyłając piłkę technicznym strzałem do bramki obok interweniującego Fabiańskiego.

Pierwszą część gry zakończyła jeszcze indywidualna akcja Jakuba Błaszczykowskiego i strzał z dystansu, który jednak minął cel. Na przerwę piłkarze schodzili więc przy wyniku 1:1, który dla Polaków oznaczał ogromny niedosyt. - Początek meczu mieliśmy dobry, narzuciliśmy swój styl gry. Później się rozluźniliśmy, zaprosiliśmy Słoweńców do otwartej gry i to się zemściło - mówił schodzący do szatni Michał Żewłakow. Ale wypowiadając te słowa chyba nie spodziewał się, że jego zespół równie słabo rozpocznie drugą część spotkania. Jeszcze w 46. minucie Marcin Wasilewski wybił piłkę ofiarnym wślizgiem z linii bramkowej, ratując tym samym zespół od straty drugiej bramki i kompromitacji. Trzy minuty później ładna akcja Błaszczykowskiego mogła przynieść gola Polakom ale dobrze w bramce spisał się Handanović.

W 57. minucie znów zamieszania w polu karnym narobili napastnicy reprezentacji Słowenii, ale na szczęście płaski strzał Dedicia zdołał złapać Łukasz Fabiański. Później tempo gry obu zespołów mocno spadło, co mogło być spowodowane grą w dość dużym, jak na wrzesień, upale. Dużo było gry w środku pola i zarazem niedokładności, a częściej pod bramkę przedostawali się piłkarze ze Słowenii. Niewiele wniosły zmiany przeprowadzone przez Leo Beenhakkera. Zmiennicy zaprezentowali się na podobnym poziomie, co reszta zespołu, a najwięcej "wiatru" robił na prawej flance dobrze dysponowany tego dnia Jakub Błaszczykowski. Na 10 minut przed końcowym gwizdkiem losy spotkania mogli przesądzić Piszczek, a chwilę później Błaszczykowski. W obu przypadkach zabrakło jednak precyzji przy próbie strzału. Końcówka spotkania nie odmieniła już ani stylu gry Polski, ani niekorzystnego rezultatu.

Już w najbliższą środę podopieczni Beenhakkera będą mieli okazję do rehabilitacji. W meczu wyjazdowym przeciwnikiem biało-czerwonych będzie drużyna San Marino. Przypomnijmy, że oprócz Słowenii i San Marino rywalami Polski w grupie III są Czesi, Słowacy i piłkarze Irlandii Północnej.

Polska - Słowenia 1:1 (1:1)

1:0 - Żewłakow (k.) 17'

1:1 - Dedić 35'

Składy:

Polska: Fabiański - Wasilewski, Bosacki (51' Jop), Żewłakow, Kowalczyk - Błaszczykowski, M. Lewandowski, Guerreiro (73' Saganowski), Murawski (46' Bandrowski), Krzynówek - Piszczek.

Słowenia: Handanović - Brecko, Suler, Cesar, Ilić - Sisić, Komac (86' Zlogar), Koren, Kirm (72' Birsa) - Novaković, Dedić (90' Matić).

Żółte kartki: Kowalczyk, Saganowski (Polska) oraz Koren, Dedić, Komac, Brecko (Słowenia).

Sędzia: Kristinn Jakobsson (Islandia).

Widzów: 8 400.

Komentarze (0)