Tylko przez niespełna tydzień mieszkańcy RPA naprawdę mocno emocjonowali się pierwszymi na kontynencie afrykańskim mistrzostwami świata w piłce nożnej. Przez te kilka dni kibice z najdalszych zakątków kraju, a także spoza jego granic, przyjeżdżali do miast, w których rozgrywano mundialowe mecze i do późnych godzin nocnych uprzykrzali życie mieszkańcom hałasując wuwuzelami.
Jednak większość drużyn z Czarnego Lądu jak na razie zawodzi oczekiwania fanów. RPA w dwóch meczach zdobyło tylko punkt. Kamerun uległ Japonii, Algieria Słowenii, a Nigeria przegrała z Argentyną i Grecją. Całonocnej zabawie nie sprzyja też pogoda. W okolicach Johannesburga w nocy temperatura spada nawet poniżej minus dziesięciu stopni.
Po środowej porażce "Bafana, Bafana" z Urugwajem 0:3 w strefach kibiców pozostało już tylko kilka tuzinów najwierniejszych sympatyków piłki nożnej. - Szkoda, że nie zdobyli chociaż jednej bramki, tak na pocieszenie - powiedział Livingstone Galeta, który do RPA przyjechał wspierać gospodarzy aż z Malawi.
Rzecznik prasowy komitetu organizacyjnego mistrzostw świata Rich Mkhondo zapewnia jednak, że mieszkańcy do końca będą emocjonować się turniejem. - Jestem przekonany, że obywatele Republiki Południowej Afryki wciąż będą się zachowywać tak, jak na gospodarzy mundialu przystało.
W wielu miejscach wolontariusze i pracownicy obsługi znacznie przeważają liczebnie prawdziwych kibiców, ale futbolowa gorączka może jeszcze na nowo rozpalić ludność Czarnego Lądu. - Potrzebujemy jednego efektownego zwycięstwa drużyny z naszego kontynentu i zabawa znów się rozkręci - zapewnia Jon Lebro, który w sobotę będzie kibicował Ghanie w meczu z Australią i ma nadzieję, że właśnie tospotkanie okaże się przełomowym.