Eliminacje strefy centralnej do kartingowych mistrzostw Europy przebiegały pod znakiem zmiennej pogody. Treningi, czasówka i część biegów kwalifikacyjnych rozegrano na suchym torze, a zapowiadane opady deszczu urozmaiciły rywalizację w ostatnim dniu zawodów.
Debiutujący w kategorii KF2 Piotr Dobija nadspodziewanie dobrze poradził sobie z nowymi wyzwaniami. W pierwszym starcie za kierownicą mocniejszego gokarta, wyposażonego w obsługiwany dłonią hamulec na przednie koła, wywalczył miejsce w gronie 34 finalistów, choć sesję kwalifikacyjną zakończył z odległym, 53. rezultatem.
Do biegów kwalifikacyjnych Dobija ruszał z dziesiątego rzędu, lecz mimo dalekiej pozycji startowej już w pierwszym wyścigu przebił się na dziewiątą pozycję. Kolejne trzy biegi kończył tuż za pierwszą dziesiątką, co w rezultacie dało mu 25. pole startowe do pierwszego finału. Szybko przebił się do czołowej dziesiątki, ale załamanie pogody sprawiło, że sędziowie przerwali wyścig, aby umożliwić kierowcom zmianę gokartów na przygotowane do jazdy po mokrym torze. Po wznowieniu Dobija przebił się na ósmą lokatę, ale w trakcie walki z rywalami doszło do kolizji, w wyniku której w gokarcie Polaka spadł łańcuch.
Do drugiego finału Dobija ruszał z 22. pola. Na czwartym okrążeniu w wyniku problemów na dohamowaniu wylądował na poboczu, kończąc swój udział w zawodach. W ogólnej klasyfikacji uplasował się na 22. pozycji, awansując tym samym do rozgrywanych w drugi weekend lipca finałów mistrzostw Europy na belgijskim torze Genk.
- Był to dla mnie jeden z najbardziej wymagających startów w karierze, bo przed zawodami zaliczyłem tylko dwa dni treningów w nowej dla mnie kategorii KF2 - powiedział Piotr Dobija. - Dzięki wspaniałej współpracy w zespole i pomocy mojego mechanika oraz szefa RK Kart Team, Francesco Laudato, udało mi się zakwalifikować do finałów mistrzostw Europy w belgijskim Genk. Osobiście żałuję, że nie dało rady uzyskać w Wackersdorfie lepszego wyniku, bo były realne szanse na pierwszą dziesiątkę. W pierwszym finale przebiłem się na świetną ósmą pozycję, a jadący przede mną zawodnik się obrócił. Ominąłbym go, gdyby nie kierowca jadący za mną. Dostałem od niego mocnego „strzała” i uderzyłem w rywala przede mną. Podbiło mnie i spadł łańcuch. Drugiego finału nie ukończyłem z powodu problemów technicznych z przednim hamulcem. Zablokowało mi się jedno przednie koło, wpadłem na mokrą i śliską białą linię, nic już nie mogłem zrobić i wylądowałem w żwirze. Szkoda, ale taki jest ten sport.
Mniej szczęśliwie zakończył się występ w Wackersdorfie dla jeżdżącego w juniorskiej kategorii KF3 Tomasza Czajkowskiego. Młody zawodnik uzyskał 58. rezultat w czasówce, a po biegach kwalifikacyjnych sklasyfikowany został na 55. pozycji.
- Szkoda, że nie udało się zakwalifikować do finału mistrzostw Europy, ale jestem zadowolony z nauki w moim trzecim starcie w kategorii KF3 - powiedział po zawodach Tomasz Czajkowski. - Przez cały weekend miałem duże problemy z właściwym ustawieniem ramy, a w zmiennej pogodzie trudności sprawiało mi regulowanie gaźnika. Wciąż się tego uczę. W biegach kwalifikacyjnych trudno było mi się przebić z końca stawki, ale w trzecim wyścigu awansowałem na ósmą pozycję. Niestety, zostałem wypchnięty z toru przez innego zawodnika, który zresztą został wykluczony za szereg podobnych zagrań. Życzę powodzenia kolegom z zespołu, którzy wywalczyli awans do finałów na torze w Genk.
Tomasz Czajkowski w akcji