Kiedy świat mówi Rosjanom "nie", on idzie pod prąd

Getty Images / Na zdjęciu: Dana White, szef UFC
Getty Images / Na zdjęciu: Dana White, szef UFC

FIFA, UEFA, FIVB - to tylko niektóre organizacje, które w związku z wojną w Ukrainie wprowadzają sankcje na rosyjskich sportowców. Niestety, są i tacy, którzy wciąż myślą jedynie o interesach.

W tym artykule dowiesz się o:

A prezydent UFC Dana White, bo o nim mowa, zna się na biznesie doskonale. Jest człowiekiem, który ze stosunkowo młodej dyscypliny sportu, jaką jest MMA, uczynił globalną maszynkę do zarabiania pieniędzy.

Kiedy przy okazji gali UFC 205 (listopad 2016 roku) jego organizacja pobiła rekord wpływów z biletów w legendarnej nowojorskiej hali Madison Square Garden, on okrasił to typowym dla siebie zdaniem.

- Żeby pobić ten rekord, Jezus musiałby się tu zmierzyć z szatanem - wypalił z szelmowskim uśmiechem na twarzy. I jedno jest pewne: gdyby taka walka była możliwa do realizacji, White byłby pierwszym promotorem, który by do niej doprowadził.

ZOBACZ WIDEO: Poruszające sceny z kijowskiego metra. Ukraińców odwiedził mer miasta

Wstrzymał pandemię, ruszył sport

Trzeba uczciwie przyznać, że 53-letni Amerykanin jest w świecie sportu prawdziwym wizjonerem. Kiedy w 2020 roku pandemia koronawirusa wstrzymała sport, powodując przełożenie wielu prestiżowych imprez (m.in Euro 2020 czy igrzysk olimpijskich), White nie wywiesił białej flagi. Przeciwnie! Pomimo lawiny krytyki jako pierwszy do perfekcji doprowadził organizację gal w tak zwanej "bańce". I chociaż powodem wcale nie był duch sportu, a pieniądze, to zasłużył na słowa uznania.

- Myślę, że całe środowisko sportowe powinno pochwalić go za to, jak poradził sobie w czasach głębokiej pandemii. Przecież z jego rozwiązań skorzystali później wszyscy organizatorzy imprez sportowych, również tych o skali globalnej - przekonuje Tomasz Marciniak, ekspert w dziedzinie MMA i komentator Polsatu Sport.

Kiedy społeczność międzynarodowa w zasadzie poradziła sobie z pandemią, pojawił się inny problem. 24 lutego prezydent Rosji Władimir Putin, atakując Ukrainę, rozpętał wojnę, jakiej świat nie widział od dziesięcioleci.

Sankcje rodzajem broni

Rosyjska agresja pociągnęła za sobą szereg sankcji, również ze strony świata sportu. Wydaje się jednak, że Dana White znów idzie pod prąd.

- Zawsze to powtarzam: kiedy wszystkim wydaje się, że świat staje się normalny, to tak naprawdę robi się jeszcze bardziej szalony. Zobaczymy więc, jak to wszystko się zakończy. Nie mam pojęcia, co się stanie z Rosją i wszystkimi tego typu kwestiami. Po prostu nie wiem - odpowiedział na pytanie o atak rosyjskich wojsk i ewentualne konsekwencje dla zawodników z tego kraju.

Niestety, słowa szefa UFC nie są w środowisku sportów walki żadnym zaskoczeniem. Zawodnicy tacy jak Aleksander Wołkow, Islam Machaczew czy Piotr Jan są ważnymi elementami w biznesowej układance White'a. Szef organizacji dba również o inne kwestie.

- Interesy polityczne w UFC, pomimo deklaracji White'a, zawsze są wysoko na liście priorytetów. A interes polityczny jest taki, że duża część zawodników, w tym gwiazd UFC, ma koneksje z Władimirem Putinem czy Ramzanem Kadyrowem. Taka jest niestety prawda. To smutne, bo świat nie powinien dopuszczać do tego, żeby autokraci wybielali się za pomocą sportu - ubolewa Marciniak.

Wydaje się jednak, że White mógłby znaleźć rozsądne wyjście z sytuacji, a tym byłby zakaz startów pod narodową flagą dla zawodników z Rosji. Szef UFC sięgał już po takie sankcje, kiedy... leżało to w jego interesie.

- To jest absolutne minimum, na jakie szef UFC powinien się zdobyć w przypadku Rosjan. Mówimy przecież o wojnie, o dramacie niewinnych ludzi. Tymczasem błahostki nie pozwalają zawodnikom z Hongkongu występować pod własną flagą. W tym przypadku dla White'a ważniejsze są relacje z Chinami - tłumaczy komentator Polsatu Sport.

Flaga tak, ale nie flaga pokoju

W nocy z soboty na niedzielę barwy Rosji będą zatem obecne na gali UFC 272, ponieważ w karcie gali znalazło się dwóch zawodników z tego kraju. Niewykluczone jednak, że flagi do oktagonu nie wniesie Brian Kelleher.

Amerykanin pierwotnie zapowiedział, że do walki z Umarem Numagomiedowem wyjdzie w barwach Ukrainy. Po kilku dniach uznał, że lepszym rozwiązaniem będzie jednak flaga promująca pokój, ale wówczas poinformował, że napotkał opór ze strony przedstawicieli UFC.

- Ostatecznie nie wiadomo, jak całe zamieszenie się zakończy, ale to też jest przykład ogromnej niekonsekwencji w działaniach UFC. Nie tak dawno White przekonywał, że nie ma zamiaru uciszać swoich zawodników. Tymczasem organizacja rozważa zablokowanie kogoś, kto chce wysłać w świat bardzo symboliczny sygnał - dziwi się Marciniak.

Galę UFC 272 można obejrzeć na antenie Polsatu Sport. Stacja już wcześniej zdecydowała, że walk zawodników z Rosji nie pokaże. Polscy kibice będą się za to emocjonować występem Michała Oleksiejczuka.