Gane miał plan, jak walczyć z tak niebezpiecznym strikerem, jakim jest Lewis. "Bon Gamin" skupił się na okopywaniu nóg rywala. Ten przez dłuższy czas nie zadał ani jednego celnego uderzenia, bowiem 31-letni paryżanin świetnie pracował na nogach, unikając otwartych wymian i schodząc z linii ciosu.
Coraz bardziej sfrustrowany Amerykanin starał się ruszyć na rywala, a nawet szukał obaleń - wszystko bez powodzenia. Za to ponownie srogie lowkingi ze strony Gane dochodziły do celu, a "Czarna Bestia" słabła z każdą sekundą.
Pod koniec trzeciej rundy świetnie dysponowany Ciryl Gane przypuścił zdecydowany atak. Mocne uderzenia spadały na głowę Derricka Lewisa, który nie odpowiadając na ciosy rywala zmusił sędziego do przerwania pojedynku.
ZOBACZ WIDEO: Paweł Fajdek z brązowym medalem IO w Tokio. Czy będzie zadowolony z tego osiągnięcia?
Gane odniósł dziesiąte zwycięstwo w zawodowym MMA (siódme w UFC) i przerwał serię czterech triumfów z rzędu wojownika z Teksasu. Wygrana nad Lewisem jest tym bardziej cenna, że została odniesiona na terenie rywala. "Czarna Bestia" na co dzień mieszka i trenuje w Houston, dlatego mógł liczyć na duże wparcie kibiców.
Meet your FIRST France-born UFC champion @Ciryl_Gane
— UFC (@ufc) August 8, 2021
[ #AndNew | #UFC265 ] pic.twitter.com/Yvr2z22YIq
Fenomenalny Francuz w przeciągu dwóch lat wdrapał się na szczyt kategorii ciężkiej UFC, a zdobycie tymczasowego pasa oznacza, że nieuchronnie zbliża się jego pojedynek z dobrze znanym mu regularnym mistrzem, Francisem Ngannou. Szykuje się więc bratobójcza konfrontacja o tytuł, bowiem obaj trenują w tym samym klubie - paryskim MMA Factory.
Zobacz także:
Przegrał z Gamrotem, chce walki z legendą
Dana White odpiera zarzuty