Przypomnijmy, że "Cieszyński Książę" po raz pierwszy obronił pas mistrza UFC w kategorii półciężkiej. Polak pokonał w Las Vegas Israela Adesanyę, a o werdykcie zdecydowali sędziowie punktowi, którzy nie mieli wątpliwości, kto był lepszy w oktagonie najlepszej ligi MMA na świecie.
Artur Mazur, WP SportoweFakty: Spodziewałeś, że walka skończy się w taki sposób?
Łukasz Jurkowski: Nie. To tylko pokazuje, jak ten sport jest nieprzewidywalny. Ale przede wszystkim trzeba podkreślić, że Janek świetnie poprowadził ten pojedynek pod względem taktycznym. O ile czwarta i piąta runda były transparentne do punktowania, o tyle każdy obawiał się tych trzech wcześniejszych. Na koniec okazało się, że Janek prowadził na kartach po trzech rundach, ale chyba nie byliśmy tego pewni. Pewne jest jedno - po pięciu rundach nikt z nas nie miał wątpliwości, kto był lepszy. Nie będę ukrywał, że w życiu bym nie postawił nawet pięciu złotych na to, że Janek zwycięży w tym pojedynku na punkty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szpilka wie, jak wzburzyć fanów
Co było kluczem do zwycięstwa?
Ukłony dla Janka i całego sztabu trenerskiego - Roberta Jocza i Roberta Złotkowskiego. To oni kapitalnie rozpracowali Adesanyę. Nie było rzucania się w nogi i szukania parteru za wszelką cenę. Wszystko potoczyło się tak, jak sobie zaplanowali: Błachowicz zmęczył rywala i dopiero wtedy go obalił. A to, że w parterze Adesanya będzie tłem dla Błachowicza, wiedzieliśmy wszyscy. Perfekcyjna walka pod każdym względem, również kondycyjnym. Wydolność nie zawsze była mocną stroną Janka, ale on pod każdym względem dojrzał do tego, żeby być mistrzem i to dłużej niż nam się wszystkim wydaje.
Kto może mu zagrozić w tej dywizji wagowej?
Może Jon Jones, jeśli wróci.
Jakoś nie chce mi się w to uwierzyć.
Myślę, że Janek z każdą kolejną walką wysyła Jonesowi sygnał, że przejście do dywizji ciężkiej było bardzo dobrym pomysłem. Gorzej dla niego, jeśli Błachowicz zdecyduje się walczyć w dywizji ciężkiej. Wtedy Jones nie będzie miał gdzie uciekać.
A czy uważasz, że przejście do dywizji ciężkiej jest w tym momencie dobrym pomysłem?
Nie. I w tym momencie taki pomysł nawet nie kiełkuje w głowie Janka. Jeżeli to zrobi, to na koniec kariery, żeby zarobić trochę pieniędzy w jakiejś wielkiej walce. On się nigdzie nie wybiera, będzie bronił tego pasa. Oby robił to jak najdłużej.
Czym Błachowicz cię dziś zaskoczył?
Dyscypliną taktyczną.
Ale momentami, szczególnie po niskich kopnięciach Nigeryjczyka, serce zabiło nam mocniej.
Momentami wyglądało to groźnie. Dobrze, że na pewnym etapie walki Adesanya odbił się kopnięciami od kolan albo piszczeli Janka. Widać było, że stracił ochotę na wyprowadzenie kolejnych kopnięć.
Stała się rzecz wielka w polskim MMA. Przed tym pojedynkiem Adesanya był niepokonany i notowany na trzecim miejscu w rankingu bez podziału na kategorie wagowe. Błachowicz był na czternastej pozycji. Chętnie zobaczę aktualizację.
I niech się teraz zamienią miejscami. Nie mam nic przeciwko. Błachowicz konsekwentnie pracuje na swoją legendę. Cieszmy się tą chwilą.
Czy to była najtrudniejsza walka do skomentowania? Twój oddech momentami zdradzał ogromne emocje.
Chyba nie. Każda walka "Rudego" kosztuje mnie dużo nerwów, stresu i emocji. Ale nagroda smakuje wspaniale.