Pojedynek trwał zaledwie dwie rundy, ale już w pierwszej Błachowicz zaznaczył swoją przewagę. Polak zaczął nerwowo, ale kiedy wyprowadził pierwsze kopnięcie na korpus, zauważył, że Reyes je odczuł. W tym momencie pod prawym łokciem Amerykanina pojawił się potężny krwiak. - Poczułem, że jak ten pierwszy kopniak wszedł, to Reyes zwolnił - wyjaśnił Błachowicz w rozmowie z Dominikiem Durniatem z Polsatu Sport.
Amerykanin próbował jednak odmienić losy pojedynku. W jednej z akcji zaskoczył Polaka wysokim kopnięciem. - Gdyby ta noga trafiła w głowę, to pewnie byłoby po walce. Na szczęście przepuściłem to kopnięcie, a narożnik krzyknął: łapki wysoko, robisz swoje - przyznał Błachowicz.
W drugiej rundzie Polak poszedł za ciosem, trafiał celniej i zdecydowanie mocniej. Po jednym z jego uderzeń nos Amerykanina nie wytrzymał.
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce". Chalidow o bójce. "Rzuciło się na mnie jedenastu. Trzech znokautowałem"
- Kiedy w drugiej rundzie złamałem mu nos, to wiedziałem, że jeszcze chwila i będzie po wszystkim - stwierdził Błachowicz. I tak też się stało. Reyes wylądował na deskach, a na jego głowę spadła lawina ciosów, którą powstrzymał sędzia.
Po wielkim triumfie Błachowicz podziękował swoim trenerom i sparingpartnerom z Warszawskiego Centrum Atletyki.
- Byłem dobrze przygotowany do tej walki. Okres sparingowy był naprawdę ciężki. Chłopaki w klubie postawili mi taki opór, jakiego nigdy nie postawili. Wiedzieli, o co toczy się walka. Tak wymagający nie byli dla mnie nigdy. Byliśmy gotowi na wszystko. Przygotowaliśmy z trenerami świetny plan: jak się poruszać, co on będzie robił. Reyes był "rozkminiony" w teorii, a w praktyce też się udało - powiedział.
Po tym jak biodrach Błachowicza zawisł najcenniejszy pas w mieszanych sztukach walki, wyzwał on na pojedynek Jona Jonesa, legendę UFC i byłego mistrza dywizji półciężkiej.
- Po części to były emocje. Ale ja przed walką zakładam wygraną, dlatego szykuję sobie przed walką jakieś szybkie przemowy - wyjaśnił Błachowicz, a na pytanie, czy chciałby zmierzyć się z "Bonesem" w Polsce odpowiedział krótko. - Mega! Niech to się wydarzy.
W niedzielny poranek 37-letni Błachowicz osiągnął największy sukces w karierze. Droga po pas była długa, wyboista, pełna zwycięstw, ale i porażek.
- Trzeba wierzyć. Nie poddawać się. Iść do przodu. Nieważne, co ludzie mówią. Ale ja miałem mnóstwo wsparcia. A wracając do przeszłości, nie było kolorowo, ale wiedziałem, że to się tak nie skończy. Trzeba było tylko w siebie uwierzyć - przyznał.
To nie koniec wspaniałych wiadomości dla pochodzącego z Cieszyna zawodnika. - W grudniu zostanę ojcem. Wszyscy skupiali się na mnie, a teraz ja chcę się odwdzięczyć i skupić na mojej narzeczonej. A pasa nie ściągam przez miesiąc - zakończył.
Czytaj także:
-MMA. UFC 253. Wyniki gali. Błachowicz mistrzem UFC, Adesanya obronił tytuł
-MMA. UFC 253. Jan Błachowicz - Dominick Reyes. Jon Jones skomentował walkę Polaka