W Nowej Zelandii Polka mierzyła się z Xiaonan Yan. Dramat rozegrał się już na początku pojedynku. W wyniku jednego z uderzeń Kowalkiewicz doznała pęknięcia oczodołu. Od tego momentu walczyła już tylko z bólem i samą sobą. Dotrwała jednak do decyzji sędziów. Po pojedynku okazało się, że uraz jest poważny i dlatego zawodniczka ze swoim trenerem pozostała w Auckland na dalsze badania.
Artur Mazur, WP SportoweFakty: Pierwsze doniesienia na temat stanu zdrowia Karoliny Kowalkiewicz były bardzo niepokojące. Lekarz w pierwszej chwili wykluczył powrót samolotem.
Łukasz Zaborowski, trener Karoliny Kowalkiewicz i główny trener Shark Top Team: Walka zaczęła się dla nas fatalnie. To była pierwsza runda. Rywalka wyprowadziła zwykły cios. Sierpowy. Pech chciał, że jej kciuk trafił tuż pod prawe oko Karoliny. Badania po walce wykazały, że doszło do pęknięcia kości. Rozlał się płyn i utkwił tam nerw. Mówiąc obrazowo: wygląda to tak, jakby oko zapadło się do środka. Co więcej, ono przestało się ruszać, patrzy tylko w jeden punkt. Dlatego podjęto decyzję o pozostaniu w Nowej Zelandii na kolejne badania. W samolocie zmienia się ciśnienie. W pierwszej chwili po walce uznano, że podróż w takim stanie mogłaby się skończyć tragicznie. Oko mogłoby zwyczajnie pęknąć.
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" #42: Chalidow nadal stawiany nad Błachowiczem? "Trzeba mu dziękować za to, że został w Polsce"
Miałeś wielkie pretensje do lekarza, który nie przerwał tego pojedynku.
I nadal je mam. W drugiej rundzie stało się coś, co jeszcze mogło pogłębić uraz. W jednej z akcji Chinka wsadziła Karolinie dwa palce w oko i szarpnęła. Moim zdaniem zrobiła to z premedytacją. Wiedziała, że Karolina ma problem. W tej sytuacji sędzia jedynie upomniał Chinkę. Uważam, że powinien przerwać walkę i wezwać do klatki medyka. Lekarz również powinien zareagować, bo wszystko widział, a już po pierwszej rundzie wiedział, że z okiem Karoliny jest coś nie tak. Nie była w stania go zamknąć i dlatego tak je przysłaniała - żeby coś widzieć. Bo kiedy miała je otwarte, to wtedy widziała podwójnie. Miała przed sobą dwa obrazy i wpadała w panikę. To musiało być dla niej straszne uczucie.
Jak to możliwe, że w ten sposób przewalczyła trzy rundy?
Nie mam pojęcia! To jest twarda dziewczyna. Nigdy się nie poddaje. Od początku była przekonana, że za chwilę wszystko się ustabilizuje. Powtarzała, że za chwilę widzenie wróci do normy. I tak się często dzieje w sytuacjach, kiedy rywal wsadza palec w oko. Niestety, kolejne sekundy mijały, a ból się nasilał. Karolina dopiero później powiedziała mi, że nigdy nie odczuwała w walce takiego bólu. Dosłownie rozsadzało jej oko i głowę. Bała się, że za chwilę stanie się coś złego. Panikowała, ale z drugiej strony wiedziała, że jeżeli przegra, to tylko po decyzji sędziów. Dlatego do końca walczyła o zwycięstwo.
Czy myślałeś, żeby przerwać ten pojedynek?
Do teraz się zastanawiam, czy powinienem był to zrobić. Ale znam Karolinę i wiem, że w każdym momencie mogła jeszcze wygrać. Czasem trenujesz zawodnika, który w każdej sekundzie pojedynku, nawet w takim stanie, może zaskoczyć rywala. Taka właśnie jest Karolina. I gdyby w trzeciej rundzie udało jej się skończyć walkę tą dźwignią, cały świat by oszalał. Wtedy nie zadałbyś mi tego pytania. Z drugiej strony nie będę udawał – ciągle się zastanawiam, czy zrobiłem dobrze. A zachowanie lekarza to osobna historia. On się zna na swoim fachu, ma chłodną głowęi nie powinny nim kierować emocje. Tak jak mną.
Co się działo po walce?
Od razu odwieziono nas do szpitala. Kiedy tam trafiliśmy, lekarz był przekonany, że Karolina została znokautowana. Nie mógł uwierzyć, że ona dotrwała do decyzji sędziów. Cała Karolina Kowalkiewicz - taki to jest charakter.
Od niedzieli jesteście pod stałą opieką lekarzy. Jakie są rokowania?
UFC zachowuje się jak przystało na największą federację MMA na świecie. Przesunięto nasz powrót do Polski. Mamy pełną opiekę. Od momentu, kiedy wyszliśmy z klatki, nie mamy nic do powiedzenia. Nikt nie pyta, czy chcemy iść do lekarza. Po prostu federacja załatwia wszystko za nas. Mamy hotel, kierowcę, dodatkową osobę, która zajmuje się tylko nami. W poniedziałek mieliśmy konsultację medyczną, po której lekarz nie był w stanie podjąć decyzji. Dopiero we wtorek nastąpił przełom. Właśnie wróciliśmy od specjalisty. Płyn się wchłania.
Lekarz zaaplikował do kontuzjowanego oka specjalne krople, wykonał serię badań i uznał, że możemy bezpiecznie lecieć do Polski. Wylatujemy w środę. Dostaliśmy też wytyczne na najbliższe dwa tygodnie. Ten okres będzie kluczowy. Po nim zapadnie decyzja, czy konieczna będzie skomplikowana operacja, czy mały zabieg. Wszystko będzie zależało od tego, jak oko będzie się goić po podaniu leków. Lekarze w Nowej Zelandii zrobili, co mogli. Teraz nie można tego ruszać. Trzeba czekać. Mamy nadzieję, że Karolina wróci do pełnej sprawności i będzie normalnie widzieć.
W Polsce rozgorzała gorąca dyskusja na temat MMA.
Przestań! Przecież wiemy, na co się piszemy, wchodząc do klatki. Taki to jest sport. Ja wiem, że Karolina będzie chciała wrócić. Jest w niej sportowa złość. Jest wściekła, że walka skończyła się w taki sposób, że kontuzja rozbiła cały jej plan na ten pojedynek. Jest bardzo doświadczona i wiedziała, że Chinka nie będzie w stanie jej skończyć. Dlatego się nie poddawała. Ale prawda jest taka, że ona tego wieczoru walczyła sama ze sobą. Wiem jedno - czeka nas bardzo długa przerwa. I jeśli Karolina zdecyduje, że jeszcze wróci do klatki, to powinna być to walka pożegnalna. Na koniec rozmowy chcę podziękować wszystkim za słowa wsparcia. Otrzymaliśmy wiadomości od fanów i zawodników z całego świata, od mistrzów UFC. Wspierają nas wszyscy i to jest najpiękniejsze w tych trudnych chwilach.
Czytaj także:
Gigant rywalem Pudzianowskiego na KSW
Jędrzejczyk w życiowej formie