Bartosz Leśko: Muszę budować jeszcze swoją pozycję

Materiały prasowe / FEN / Na zdjęciu: Bartosz Leśko
Materiały prasowe / FEN / Na zdjęciu: Bartosz Leśko

Bartosz Leśko to jeden z największych talentów na polskiej scenie MMA. Zawodnik Mighty Bulls Gdynia liczy na walkę 15 czerwca w Ostródzie i pozostaje w ciężkich treningach. - Liczę mocno na FEN 25, bo gala jest 100 km od mojego miasta - mówi.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Waldemar Ossowski, WP SportoweFakty: Czy pojedynek na FEN 25 w Ostródzie był panu obiecany? W mediach społecznościowych zorganizował pan akcję, która ma przyczynić się do starcia 15 czerwca. [/b]

Bartosz Leśko, zawodnik FEN: Od początku roku jest temat nowego kontraktu z FEN. Jeszcze przed walką rewanżową z Naruszczką były pewne uzgodnienia, że w Ostródzie zawalczę, ale jak do tej pory jest cisza w tym temacie, czym jestem zaskoczony. W sezonie, wraz z dziewczyną, prowadzimy własny biznes, więc, gdybym wiedział, że nie walczę w Ostródzie, to zająłbym się interesami.

Oglądał pan rewanż z Marcinem Naruszczką na powtórkach?

Dużo razy to obejrzałem. Tą walkę, w sumie jak każdą, zupełnie inaczej widać wewnątrz w klatce, a inaczej przed telewizorem. Ja wiem, które ciosy wchodzą, które nie. Miałem odczucie, że trafiałem więcej, ale na kamerach to wyglądało tak, że to Marcin szedł do przodu, a ja byłem na wstecznym. On parł, machał tymi rękoma i choć niewiele trafiał, to na kamerach to mogło wyglądać tak, że to on narzucał rytm walki. Z perspektywy czasu myślę, że ten remis jest okej. Nie ma co już tego roztrząsać.

Warto podchodzić do trylogii?
Te dwie walki były zupełnie inne. Myślę, że w tym rewanżu za bardzo się podpaliłem. Za bardzo chciałem zmazać plamę z pierwszej walki. Chciałem pokazać, że zrobiłem duży progres. Dlatego tym bardziej zależy mi na stoczeniu szybko kolejnego pojedynku. Wyszło niestety tak, że nie pokazałem tego, co chciałem. Jakbym podszedł do tej walki bardziej taktycznie, to myślę, że werdykt mógł być inny. To jest to doświadczenie, którego jeszcze mi trochę brakuje.

ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" (on tour): niesamowite bomby Kęsika na KSW 48! "Niejeden poczuł siłę mojego ciosu"

Zobacz także: Walka w K-1 na gali FEN 25

Czy jeśli nie dojdzie do walki w Ostródzie, to może pan walczyć gdzieś indziej?

Tylko za zgodą prezesa Pawła Jóźwiaka. 15 czerwca to jednak końcowa data, kiedy ja mogę wyjść do klatki. Liczę mocno na FEN 25, bo gala jest 100 km od mojego miasta. Za mną zawsze na walki jedzie grupa kibiców, czy to do Warszawy, Wrocławia czy do Poznania, więc w Ostródzie już w ogóle byłoby ich sporo. Już dwa lata temu w Gdyni, kiedy debiutowałem w FEN, sprzedałem sporo biletów. Zawsze bierze się zawodników, którzy mogą przyczynić się do zapełnienia hali.

FEN to tylko przystanek w pańskiej karierze? Gdzie sięgają pana ambicje? 

Wiadomo, że UFC. Z całym szacunkiem dla FEN-u. Nie chce jednak teraz niczego deklarować, jeszcze kilka dobrych pojedynków muszę stoczyć, aby poważnie o tym myśleć. Muszę budować jeszcze swoją pozycję. Trzeba mierzyć siły na zamiary.

MMA to wbrew pozorom ciężki kawałem chleba w Polsce. Czy może pan powiedzieć, że gdyby nie miał własnego interesu, to dałoby się normalnie wyżyć z płac za walki i honorariów od sponsorów?

Wyżyć może i być się dało, ale pytanie na jakim poziomie (śmiech). Niestety, te płace nadal nie są wygórowane. Ja również mam świadomość, że nie jestem jakimś super wypromowanym zawodnikiem, więc nie mogę za wiele oczekiwać. Konsekwentnie buduje jednak swój wizerunek w nadziei na lepszą przyszłość.

Po tym jak rozpadł się twój macierzysty klub - Mad Dogs Gdynia, długo rozmyślał pan, do którego gymu w Trójmieście wybrać się na treningi?

Właściwie zawsze wiedziałem, że jeśli chce coś poważnego osiągnąć w MMA, to prędzej czy później trafię do trenera Grzegorza Jakubowskiego. Wiedziałem, że to najlepsza opcja. Super sparingpartnerzy i przygotowania. Szkoda, że Mad Dogs w pewnym momencie się rozpadło. Dopóki klub istniał, to z sympatii do trenera Bartosza Chyrka byłem jego reprezentantem. Z kolei trener Jakubowski to pełen profesjonalista. Oddaje całego siebie w prowadzenie klubu, ma milion zeszytów, rozpisanego każdego zawodnika. Czuję, że z treningu na trening się rozwijam. Myślę, że jest to widoczne w walkach.

Zobacz także: Ireneusz Szydłowski nie składa broni w MMA

Kategoria średnia jest dla pana optymalna?

Na wagę półśrednią nie ma szans. Od jakiegoś czasu coraz bardziej pilnuję się z dietą, głównie w okresie roztrenowania. Kiedyś potrafiłem ważyć w okolicach 100 kg, a teraz nie przekraczam 95, a w przygotowaniach maksymalnie 93. Zbijam więc do tych 84 kg bez problemu, nie nadwyrężam za bardzo swojego zdrowia.

Uchylmy rąbka tajemnicy. Skoro na wadze, dzień przed walką, osiąga pan wynik nieco ponad 84 kg, to ile kilogramów wnosi pan do klatki w dniu gali?

W dniu walki ważę mniej więcej te 91, 92 kg. Wystarczy dobre nawodnienie, wyżywienie i waga wraca.

Źródło artykułu: