Właściciele UFC od samego początku nie oszczędzali Błachowicza w oktagonie i zestawiali byłego mistrza KSW w pojedynkach z czołówką wagi do 93 kg. Wojownik pochodzący z Cieszyna mierząc się z Jimim Manuwą, Ilirem Latifim czy Alexandrem Gustaffsonem, stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych Polaków walczących w amerykańskiej organizacji.
Porażka z Patrickiem Cumminsem na UFC 210 spowodowała, że "Cieszyński Książę" wypadł z czołowej "15" rankingu swojej dywizji. Ewentualna porażka Polaka z Devinem Clarkiem na gali w Gdańsku byłaby równoznaczna ze zwolnieniem 34-latka z kontraktu z najlepszą światową organizacją.
Efektowne zwycięstwo przed duszenie zza pleców i bonus pieniężny w postaci 50 tysięcy dolarów spowodował jednak, że były czempion federacji KSW powrócił do czołówki UFC i aktualnie zajmuje 14. miejsce, wyprzedzając Giana Villante.
Po gali UFC w Trójmieście Błachowicz obrał swój kolejny cel - walkę z Mauricio Ruą, byłym mistrzem wagi półciężkiej. "Shogun" aktualnie plasuje się na wysokim 5. miejscu w rankingu.
ZOBACZ WIDEO KSW 40: Chlewicki rozczarowany werdyktem