Wojownik KSW jechał rowerem z pomocą. "Jest dużo wypadków, giną ludzie"

Materiały prasowe / Karol Bedorf jechał z pomocą dla dzieci
Materiały prasowe / Karol Bedorf jechał z pomocą dla dzieci

Były mistrz KSW w wadze ciężkiej, Karol Bedorf 16 sierpnia wyjechał w trasę rowerową ze Szczecina do Trójmiasta. Wszystko po to, aby zwrócić uwagę innych na bezpieczeństwo na polskich drogach. Akcja miała słuszny cel - pomoc dzieciom poszkodowanych.

W tym artykule dowiesz się o:

Bedorf wraz z grupą znajomych od 16 do 20 sierpnia wybrał się w długą trasę przez Międzywodzie, Sarbinowo, Ustkę, Żarnowiec aż do Sopotu. W każdej z tych miejscowości organizowali oni zbiórkę środków na lepsze życie dla dzieci poszkodowanych lub które straciły rodziców w wypadkach drogowych. O całym przedsięwzięciu utytułowany zawodnik opowiedział w rozmowie z naszym portalem.

Waldemar Ossowski, WP SportoweFakty: Słuszna inicjatywa z Pana strony. Czy była to pierwsza edycja akcji "Jedziemy z pomocą"?

[tag=29103]

Karol Bedorf[/tag], zawodnik KSW w wadze ciężkiej: Edycja była pierwsza, natomiast przejazd ze Szczecina do Trójmiasta był drugi. W tym roku postanowiłem jednak, że będzie on miał konkretny cel. Wspólnie ze znajomymi postanowiliśmy więc, że zwrócimy uwagę na bezpieczeństwo na drogach. Rowerzyści stanowią niebezpieczny obiekt w ruchu drogowym, zwłaszcza, że nie zawsze na trasach jest możliwość swobodnego podróżowania. Jest dużo wypadków, giną ludzie. Wtedy zostawiają na zawsze swoje rodziny, bardzo często nieświadomie. Chcieliśmy więc pomóc osobom z takich wypadków, a w szczególności dzieciom. Często jest tak, że rodzice jadą na urlopy, weekendy, a potem z nich nie wracają. W miastach, w których się zatrzymaliśmy, zbieraliśmy pieniążki właśnie na rzecz poszkodowanych, żeby w jakimś stopniu tym dzieciom pomóc.

Jak długo trwały przygotowania do tej akcji? 

Nie przygotowaliśmy się do tej akcji w jakiś szczególny sposób. Jestem świeżo po kontuzji, nie miałem takiej możliwości, ten uraz cały czas mi dokucza. Niedawno miałem operację.

To może warto było poczekać na inny termin, niż wakacje?

Sierpień był jednak najlepszym okresem na taki wyjazd, bo wrzesień to już za późny termin, ponieważ ludzi już nie będzie nad morzem. Postanowiliśmy zrobić to, choć było duże ryzyko, bo świeżo po kontuzji nie robi się takich rzeczy. Po konsultacji z moim lekarzem prowadzącym i rehabilitantem stwierdziliśmy, że dam radę.

ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" #7: niespotykana niemoc Gamrota

Ile kilometrów łącznie udało się przejechać?

Łącznie przejechaliśmy 460 kilometrów, robiliśmy po 100 km dziennie. Ostatni odcinek był najkrótszy, bo był to etap z Żarnowca do Trójmiasta. Był on jednak najbardziej wymagający z kilku przyczyn. Po pierwsze ze względu na wzniesienia, a druga sprawa to wzmożony ruch na tym odcinku, dlatego że choćby w Trójmieście jest tak duże skupisko ludzi i samochodów. Był podwyższony stan gotowości, trzeba było na wszystko uważać.

Ile pieniędzy już udało się zebrać?

Na tę chwilę już zabraliśmy kilka tysięcy złotych, ale zbiórka jeszcze trwa. Pieniądze cały czas spływają na konto. Uruchomiliśmy jeszcze w tej chwili aukcje i całą nasza akcję będziemy ciągnąć do końca sierpnia, ponieważ na sprzedaż wystawiliśmy odzież i przedmioty, które przyczyniły się do jej ostatecznego sukcesu. Koniec akcji przewidujemy wraz z końcem sierpnia.

Akcja będzie miała charakter cykliczny?

Tak, mamy takie plany. Jeżeli nic ich nie pokrzyżuje, to akcję będziemy kontynuować. Chcemy przede wszystkim zwrócić uwagę na bezpieczeństwo na drogach. Muszę przyznać, że jednak poziom dróg w porównaniu do poprzedniego roku znacznie się poprawił. Chcemy też pokazać Polskę od strony rowerzysty i zaprezentować nasz kraj od strony turystycznej, bo ma on przecież wiele walorów.

Czy w kolejnych edycjach rowerzyści z całego kraju będą mogli przyłączyć się do akcji?

Będzie taka możliwość, ale musimy dopracować szczegóły. Mamy za sobą pierwszy oficjalny przejazd. Wiemy, że niezwykle potrzebny jest safety car, który jechał z nami w tym roku.

Komentarze (0)