Mistrz wagi ciężkiej federacji KSW, Karol Bedorf był świadkiem dramatycznego wydarzenia. We wtorek, 21 czerwca na autostradzie A1, 40 km przed Gdańskiem doszło do wypadku, w wyniku którego w samochodzie został uwięziony kierowca.
- Najpierw zobaczyłem, że z rozbitego samochodu wychodzi przez okno pasażer, później okazało się, że w środku znajduje się jeszcze kierowca, który był przygnieciony przez dach - relacjonuje pięściarz. - Najgorsze było to, że ten przytomny kolega stał przy ulicy i machał prosząc o pomoc, a nikt nawet się nie zatrzymał. Dopiero, kiedy ja wysiadłem i rzuciłem się z pomocą, jeden czy dwa samochody stanęły i nie działałem sam - dodaje.
Bedorf całe wydarzenie zrelacjonował na swoim profilu na Facebooku (pisownia oryginalna).
Do wszystkich co lubia "ZAPIER***".
Dzisiaj bylem swiadkiem wyjatkowej ludzkiej obojetnosci. Na ok 40 km przed Gdanskiem na autostradzie A1 zauwazylem czlowieka wysiadajacego przez tylna szybe z samochodu ktory mial do polowy wgnieciony dach od strony kierowcy po koziolkowaniu. Czlowiekiem ktory wysiadl byl kolega wciaz uwiezionego w pojezdzie kierowcy, prosil przejezdzajacych kierowcow o pomoc... Oczywiscie wszyscy byli zbyt zajeci zeby zatrzymac sie i ratowac ludzkie zycie!!!
Nie zastanawiajac sie wyskoczylem z auta i przystapilem do czynnosci ratowniczych. Problem polegal na tym ze auto bylo tak zdeformowane ze nie mozna bylo otworzyc przednich drzwi z obu stron... Wybilem w aucie wszystkie szyby, dostalem sie do uwiezionego kierowcy, rozcialem pasy bezpieczenstwa jednak dach wciaz go przygniatal. Na szczescie znalazla sie obok mnie garstka ludzi ktorzy tez chcieli pomoc. Wspolnie zaczelismy odginac blachy i umozliwiac swobodne oddychanie poszkodowanemu. Na szczescie jeden z pomocnikow mial łom ktorym wywarzylismy wszystkie drzwi. Kierowca byl nieprzytomny, mial otwarte zlamanie reki i ciezko oddychal dlawiac sie krwia... Co jakis czas probowalem udroznic mu drogi oddechowe, jednak blacha porozcinala mi rece i nie wiedzialem czy na dloniach mam swoja krew czy jego. Przyjaciel kierowcy byl w szoku. Nakazalem mu stanac obok kierowcy i mowic do niego zeby wytrzymal do czasu az nadjedzie straz pozarna i pogotowie... Obok zauwazylem kolejne auto z rozbitym przodem i stojaca obok nieruchomo kobiete. Najgorszy byl widok wywroconego krzeselka dla dziecka w jej aucie. Podbieglem do niej i zapytalem gdzie jest dziecko ... Powiedziala ze na szczescie nie jechalo z nia . Zapytalem czy jest cala i czy wszystko ok. Kiwnela ze tak. Wrocilem do nieprzytomnego kierowcy, mial zlamanie otwarte reki ktora puchla w kazdej sekundzie! Nagle nad naszymi glowami zaczely fruwac odlamki ktore lezac na autostradzie byly podbijane przez "zapier*****" obok auta!!! Wyznaczylem czlowieka obok mnie do kierowania ruchem i do usuniecia odlamkow ktore mogly przy okazji nas ranic.
Wreszcie nadjechali strazacy do przygotowanego, otwartego juz auta i profesjonalnie rozcieli ostatni element auta (slupek) , wowczas wkroczyli medycy i wydostali poszkodowanego.
Odjechalem.
Dopiero po chwili zauwazylem ze caly bylem w blocie, szkle i krwi...
Nie znam dalszych losow poszkodowanego. Wiem ze jego kolega zwracal sie do niego Adrian. Mam nadzieje ze Adrian przezyl.
Podsumowujac chcialbym abyscie wyciagneli z tego zdarzenia jedna lekcje:
Zapinajcie pasy!
Zrozumialem to, gdy je rozcinalem...
Pozdrawiam wszystkich kierowcow, pracownikow autostrady, strazakow oraz medykow ktorzy pomagali przy probie ratowania zycia. Mam nadzieje ze wszyscy ktorzy to przeczytaja juz nigdy nie przejada obojetnie obok poszkodowanych... Pomagajcie, to nie boli !!!