Waldemar Ossowski: Afera o zabarwieniu terrorystycznym. Karaoglu święty nie jest (komentarz)

WP SportoweFakty / Waldemar Ossowski / Na zdjęciu: Aziz Karaoglu (z prawej)
WP SportoweFakty / Waldemar Ossowski / Na zdjęciu: Aziz Karaoglu (z prawej)

Choć od gali KSW 35 miną niedługo dwa tygodnie, to wciąż jej echa wywołują spore zamieszenie. Wszystko toczy się o jedną, niefortunną pieśń, przy której rywal Mameda Chalidowa wychodził do klatki. Kto jest winny nadszarpnięciu dobrego imienia KSW?

W tym artykule dowiesz się o:

Burza w mediach wywołana została wpisem Wojciecha Szewki, specjalisty od spraw stosunków międzynarodowych, który dzień po gali w Trójmieście napisał na Twitterze, że pieśń, do której wychodził Aziz Karaoglu (Na'am Qaatil) jest nieformalnym hymnem Al Kaidy. Następnie doniesienia potwierdziły się.

Karaoglu kilka dni później za pomocą jednego z polskich portali o tematyce MMA wyjaśnił, że nie popiera postaw terrorystycznych, jest przykładnym ojcem i kocha walczyć w Polsce. Co najważniejsze, winą o całe zamieszanie obarczył federację KSW, która miała pomylić się i puścić zły utwór do walki wieczoru w Ergo Arenie. Tego duet włodarzy Kawulski i Lewandowski już nie wytrzymał.

Po kilku dniach KSW odpowiedziało i to z przytupem. Po wcześniejszym przyznaniu się do wielkiego błędu i wyrażeniu skruchy, teraz sięgnęło po najbardziej radykalne środki. Na Karaolgu nałożyło karę aż 800 tysięcy złotych i zwolniło Turka z federacji. Co w oświadczeniu zastanawia najbardziej, to gigantyczna kwota obciążenia. Choć zarobki w KSW są owiane tajemnicą, to można przypuszczać, że kara jest dużo większa od wynagrodzenia "Króla nokautu" za pojedynek z Chalidowem. Takiej sumy Aziz Karaolgu prawdopodobnie nie zarobił nawet łącznie z połowy swoich 16 zawodowych walk.

ZOBACZ WIDEO KSW 35: Karaoglu zrugał sędziów i pochwalił Chalidowa

Choć postępowanie KSW wydaje się być zasadne, to ze zwolnieniem Karaoglu wiąże się pewien niedosyt. Szkoda, że zawodnik, który po kilku latach realnie postawił się Mamedowi Chalidowowi w walce, do klatki Konfrontacji Sztuk Walki już nie wejdzie. Karaoglu 27 maja pokazał się jako filmowy "Terminator". Chalidow "wyrywał" mu nogę, dusił, a ten nawet nie skrzywił się, walcząc dodatkowo z poważną kontuzją kolana. Gdyby nie afera z wyjściem do klatki Turka, to w kolejnych starciach kibice z zapartym tchem oczekiwaliby jego walk z Michałem Materlą czy Tomaszem Drwalem, a kto wie, czy nie dałoby się namówić go do rewanżu z Chalidowem na Stadionie Narodowym.

Sprawa z hymnem dżihadystów niemal w każdym zakątku Europy wywołałaby duże oburzenie. Szczególnie jednak w Polsce była to bomba z opóźnionym zapłonem. Po wcześniejszych wypowiedziach Mameda Chalidowa na temat imigrantów, taki ruch ze strony Karaoglu był po prostu nieodpowiedzialny. Wszyscy wiedzieli przecież, że w walce wieczoru KSW 35 zmierzą się dwaj bracia wiary, wyznawcy islamu. Chodź przy Na’am Qaatil do ringu wychodził Turek, to nie mniej gorzkich słów padło też w stronę Chalidowa, który pierwszy raz walcząc od niemal 10 lat w KSW został wygwizdany tak, że nawet buczenie towarzyszące Marcinowi Najmanowi w drodze do ringu jest tutaj bez porównania.

Czy to koniec Aziza Karaoglu w MMA? W federacji KSW z pewnością, ale teraz do Turka może spłynąć masa ofert z innych europejskich, a nawet polskich federacji, które są zainteresowane jego pozyskaniem. Kto nie obejrzałby przecież w akcji tego, który zatrzymał wielkiego Mameda Chalidowa? Mirosław Okniński i jego organizacja PLMMA już wyraziła chęć zakontraktowania Karaoglu na listopadową gale w Warszawie, gdzie miałby zmierzyć się on z Marcinem Naruszczką. Wydaje się jednak, że PLMMA na pozyskanie Karaolgu, obciążonego karą 800 tysięcy złotych, raczej nie będzie stać.

Kto ostatecznie poniesie odpowiedzialność za puszczenie hymnu dżihadystów na KSW 35? Wina leży po obydwu stronach, a postępowanie w sądzie może potrwać dłuższy czas. Karaoglu, zrzucając jednak winę na polską federację, popełnia duży błąd i nie ma co w tym przypadku udawać świętego, gdy do pieśni Na’am Qaatil wychodziło się już przecież rok wcześniej na gali KSW 31. Wówczas tylko bez konsekwencji. Dziwi i martwi fakt, że w tak poważnej federacji i już światowej marce, jaką jest KSW, nikt dokładnie nie zweryfikował utworu Karaoglu, tym bardziej, że w niektórych przypadkach wycina się z piosenek przekleństwa, by tylko nie nadszarpnąć dobrego imienia KSW.

Waldemar Ossowski 
Inne teksty autora >>> 

Źródło artykułu: