Podczas pierwszej gali mieszanych sztuk walki w Koninie kibice mieli okazję zobaczyć osiem zawodowych walk. W pojedynku wieczoru ulubieniec miejscowej publiczności, Krzysztof Klaczek, pokonał na punkty Jaya Furnessa.
Waldemar Ossowski: Jak organizacyjnie oceniłby pan pierwszą zawodową galę MMA w Koninie?
- Pierwszą galę KOMMA oceniam bardzo pozytywnie. Wydaje mi się, że dostarczyliśmy fanom dużo sportowych wrażeń, a dziennikarzom ciekawych materiałów do analiz. Organizacyjnie wszystko przebiegło sprawnie, walki były widowiskowe, żadna nie była nudna. Kilku znanych zawodników potwierdziło swoje aspiracje do krajowej czołówki, młodzi ukazali duży potencjał. To był dobry pierwszy krok, czas na kolejne.
[ad=rectangle]
Czy coś was przerosło jako organizatorów? Gdzie widzicie miejsca do ewentualnej poprawy?
- Zawsze można coś poprawić. Szczególnie w debiucie. Nie powiedziałbym, że nas coś przerosło, ale kilka spraw rozwiązalibyśmy teraz inaczej, myślę tutaj na przykład o sposobie dystrybucji biletów i przesunięciu pewnych akcentów w promocji, ale to są aspekty nie wpływające na ostateczną jakość widowiska.
Rozpiska gali była naprawdę mocna, walki widowiskowe. Czy formuła walk poniżej 84 kilogramów zostanie więc utrzymana?
- Myślę, że formuła obroniła się. Walki dostarczyły dużo sportowych emocji, były dynamiczne i widowiskowe na czym mi najbardziej zależało. Następną galę również zrobimy w limitach do 84 kilogramów. Mam nadzieję, że pojawi się jeszcze kategoria kogucia do 61 kilogramów.
Gala spotkała się z pozytywnym odbiorem w mediach. Czy na tym rosnącym zainteresowaniu KOMMA chcecie budować już następne galę, czy na ten czas wolicie wstrzymać się z ogłaszaniem i deklarowaniem czegokolwiek?
- Cieszę się, że nasz debiut spotkał się z dobrymi opiniami. Chcemy to wykorzystać i myślimy już o drugiej edycji.
Która z walk wywołała u pana najwięcej emocji?
- Jest w czym wybierać, ale postawię na walkę wieczoru. Krzysiek Klaczek był jednym z powodów organizacji tej gali. Mocno wierzę w jego talent. Obserwowałem go przez cały okres przygotowań i wiedziałem, że jest w życiowej formie. Dlatego oglądając walkę cieszyłem się niezmiernie, że udało mi się znaleźć zawodnika, który byłby w stanie postawić mu ciężkie warunki. A trzeba przyznać, że Jay Furness zaprezentował się rewelacyjnie i stanowił prawdziwe wyzwanie dla Krzyśka.
Aż trzy nokauty jednego wieczora podczas KOMMA 1. Czy taki obrazek u organizatora wywołuje lęk, że zawodnikowi może stać się coś poważnego?
- Oczywiście pewna doza niepokoju jest, ale zawodnicy są świetnie przygotowanymi zawodowcami, będącymi cały czas pod profesjonalną opieką medyczną. Aspekt bezpieczeństwa zawodników jest dla nas bardzo ważny.
Rozmawiając z zawodnikami odbieram wrażenie, że gala cechowała się dużym profesjonalizmem. Jeżeli więc o tym mowa, chciałbym poruszyć jeden fakt. Czy nadal jako organizacja chcecie być samodzielni, czy na wzór innym będziecie chcieli podpiąć się pod współpracę z PLMMA?
- Osobiście uważam, że współpraca w polskim MMA jest niezwykle potrzebna. Dlatego też zdecydowaliśmy się podjąć współpracę z organizatorami poznańskiej ALMMY 66. Zwycięzca jednej z kategorii wagowej otrzyma od nas kontrakt na zawodową walkę na następnej gali i gratyfikację finansową. Mam nadzieję, że to początek dłuższej współpracy. Jeśli chodzi o PLMMA to doceniamy ich działalność, ale na chwilę obecną chcemy budować własną markę.
Koninianie nie zawiedli swoich fanów. Czy teraz oni staną się czołowymi postaciami pańskiej organizacji?
- To prawda, Koninianie zaprezentowali się fantastycznie w klatce, ale też w pełni profesjonalnie poza nią, co dla organizatora jest również bardzo ważne. Wiążemy z nimi duże nadzieje na przyszłość.
Czy KOMMA jako organizacja będzie chciał wyjść poza Konin?
- Na pewno nie chcielibyśmy się zamknąć tylko w jednym mieście. Sondujemy miejsca gdzie gala KOMMA byłaby mile widziana, gdzie fani są złaknieni MMA na wysokim poziomie. Jestem przekonany, że druga gala odbędzie się na zupełnie nowym terenie.