Dla "Gorilli" był to pierwszy zawodowy występ w 2014 roku. Krakowianin zapytany o ponowny angaż w UFC, odparł: - Ja nie muszę już zwyciężać, żeby coś mnie przybliżało do UFC, zwłaszcza jak patrzę, co się w tym UFC teraz dzieje i ilu zawodników kontraktują. Na razie cieszę się dzisiejszym zwycięstwem i nie myślę, co będzie później. To jest tak, ze też mamy polski projekt i naszą federację i tych mniejszych organizacji jest mnóstwo. Nie każdej się udaje przebić, natomiast jest potencjał w ludziach. Ja jeżdżę dużo po Polsce, na obozy i po klubach, więc widzę, że jest potencjał na to, żeby MMA stało się potęgą i staje się nią. Po prostu ja wolę wspierać nasz, polski produkt, niż grać trzecią rolę w zagranicznej federacji. Ja już tam byłem i wiem jak tam jest, jakie tam panują reguły itd.
Debiutancka gala PROMMAC według większości zgromadzonych wypadła bardzo dobrze. Podobne wrażenie odnieśli jej uczestnicy na czele z weteranem UFC. - Wszyscy robimy tak, żeby było jak najlepiej, aby to się sprzedało i przyjęło na zasadzie polskiego sportowca, a nie towarzystwa wzajemnej adoracji. Chodzi o to, żeby to byli sportowcy z krwi i kości, a na prawdę mamy ich mnóstwo, zwłaszcza w sportach walki - dodał Drwal.
Na koniec założyciel Szkoły Walki Drwala odniósł się do sędziowania gal w Polsce i za granicą: - Moim zdaniem sędziowie za bardzo punktują obalenia, a za mało uderzenia. To nie jest takie proste, aby trafić kogoś kolanem w głowę, czy ręką i nogą, a w ogóle nie jest brane to pod uwagę. Obalenia nie kończą walk, a przenoszą pojedynek do jednej płaszczyzny i tyle. Jak ktoś się czuję mocny w zapasach, to zawsze będzie obalał. To nie chodzi o sędziowanie tylko w tej federacji, ale wszędzie. W tej wypowiedzi Tomasz Drwal odniósł się do m.in. do pojedynku swojego podopiecznego, Damiana Milewskiego, który kontrowersyjnie przegrał z Brazylijczykiem Tyago Morerią.