Mam wielkie serce do walki - rozmowa z Piotrem Pączkiem, zawodnikiem MMA

Piotr Pączek to urodzony wojownik. Jego walka na gali Sopot Sport's Day była prawdopodobnie najbardziej wyrównanym i emocjonującym pojedynkiem, a on sam zasłużenie zdobył tytuł najlepszego zawodnika.

W tym artykule dowiesz się o:

Arkadiusz Pawłowski: Przedstaw się i powiedz coś o sobie.
Piotr Pączek

: Nazywam się Piotr Pączek i walczę w formule MMA w wadze do 65 kilogramów.

Ciężko ci utrzymać wagę, by występować w tej dosyć niskiej kategorii?

- Nie mam z tym absolutnie żadnych problemów.

Jaki styl walki jest twoim wyjściowym stylem w ringu?

- Nie mam żadnego stylu bazowego na którym się opieram, lawiruję pomiędzy różnymi stylami i staram się brać z każdego to co mi się najbardziej podoba, to co mi najlepiej wychodzi. Od początku trenuję przekrojowo.
W jakim klubie trenujesz na co dzień?

- Akademia Technik Walk. Moim trenerem i mentorem jest Wiesław Sielewicz.

Jak długo trwa już twoja przygoda ze sportami walki?

- Ogólnie sportem zajmuję się od 13 lat, czyli od szóstego roku życia. Jeśli zaś chodzi o startowanie w zawodach, no to od czterech lat biorę w nich udział.
Czy jest ktoś kim się inspirujesz?

- Inspiruje mnie Wanderlei Silva, oczywiście chciałbym osiągnąć tyle co on, czy nawet więcej. Chcę być najlepszy i pokonywać najlepszych.
Jak wyglądają twoje treningi?

- Trenuję często i bardzo intensywnie.

Jak oceniasz swoją walkę? Nie udało ci się wygrać, ale zostałeś okrzyknięty najlepszym zawodnikiem gali, to chyba coś dla ciebie znaczy?

- Tak. Chciałem przede wszystkim powiedzieć, że szanuję mojego przeciwnika. Był dobrze przygotowany i prawdopodobnie przygotowywał się pode mnie, bo po prostu wiedział co będę robił. Udało mu się zneutralizować moje techniki. Co do samej walki, to pierwsze minuty, do czasu kiedy oberwałem pierwszymi bombami były ok. Później dostałem zimny prysznic i to musiało zaważyć na decyzji sędziów.
Czym tak naprawdę Sebastian Przybysz cię zaskoczył?

- To był chyba raczej mój błąd, że chciałem iść za bardzo do przodu, nie myślałem o tym, żeby się w odpowiednim momencie wycofać. Chciałem iść cały czas do przodu no i tym razem to nie zadziałało, muszę tę popracować nad tą techniką.
Zostałeś wyróżniony jako najlepszy zawodnik gali. Czy wolałbyś zamiast tego wygrać swój pojedynek?

- Dostałem tę nagrodę za to, że mam wielkie serce do walki. Serca do walki nigdy mi na pewno nie zabraknie. Mimo wszystko mam żal, że walka została przegrana.
 Co sądzisz o imprezie Sopot Sport's Day i inicjatywach podobnego typu?

- Bardzo popieram takie coś. Tutaj są prawdziwe walki i prawdziwi zawodnicy. Stawia się na nowych zawodników, na młodą krew. Coś takiego mi się bardzo podoba.
Skoro już jesteśmy przy temacie krwi, troszkę jej dzisiaj z ciebie uleciało...

- Nie pierwszy i nie ostatni raz.

No tak, ale czy poczucie, że się krwawi w walce dodaje ci animuszu, czy też raczej demotywuje?

- Tak jak mówiłem, wylano mi zimny kubeł na głowę i od tego czasu walczyłem znacznie lepiej.
Co cię czeka w najbliższym czasie?

- Na razie muszę wykurować moją piękną twarzyczkę (śmiech) i oczywiście obgadać z trenerem to co się stało. Muszę wiedzieć jak poprawić błędy, które popełniłem, a później czeka mnie ciężka praca nad poprawianiem tych błędów.

Komentarze (0)