Wrzosek będzie gwiazdą wieczoru sobotniej gali XTB KSW 90, która odbędzie się na warszawskim Torwarze. Starcie z Vitasoviciem będzie dla Polaka czwartym występem w mieszanych sportach walki. Tym razem na drodze zawodnika z Pruszkowa stanie doświadczony Chorwat. Trzeba uczciwie przyznać, że po trzech pojedynkach z typowymi stójkowiczami organizacja KSW zadbała o to, żeby naprzeciwko Polaka stanął typowy zawodnik MMA. Vitasović pokonywał znanych w Polsce wojowników, a do świadomości kibiców najbardziej przemawia zwycięstwo nad Michałem Andryszakiem.
Bitnik z Chorwacji na drodze Polaka
Zdaniem Wrzoska to idealny rywal na tym etapie jego kariery w mieszanych sportach walki. - Jest doświadczony, wygrywał z dobrymi, znanymi z KSW zawodnikami. Wygrana z nim może mnie podbudować mentalnie. Nie ma się co oszukiwać - nie jest też za mocny. Trenuję MMA nieco ponad rok, więc dziwne byłoby, gdybym miał dostawać zawodników z czołówki rankingu, doświadczonych grapplerów czy zapaśników. Dostaję rywala, który lubi się bić w stójce, ale jest zawodnikiem MMA. Pierwszą walkę w MMA stoczył wcześniej niż ja moją debiutancką w kickboxingu - podkreśla Polak, który był gościem najnowszego magazynu "Klatka po klatce".
ZOBACZ CAŁY WYWIAD Z ARKADIUSZEM WRZOSKIEM
Wrzosek wierzy, że zestawienie z Chorwatem powinno dostarczyć kibicom wiele emocji. Podobnych do tych, które zapewniło jego starcie z Tomaszem Sararą.
- Vitasović na pewno będzie chciał się ze mną bić w stójce. Raczej nie będzie mi od razu nurkował po nogi, chociaż teraz nawet to nie stanowi dla mnie problemu, bo moje zapaśniczo-parterowe umiejętności już są na takim poziomie, że mogę rywalizować z zawodnikami pokroju Chorwata - przekonuje "Hightower".
Jego zdaniem do najbliższego rywala najlepiej pasuje określenie "bitnik". A to dlatego, że Vitasović dobrze czuje się w bokserskich wymianach.
- Mnie to również odpowiada. Odnajduję się w sytuacji, gdy ktoś leci na mnie z awanturą. Staram się w nią nie wdawać, ale jak już mi się udzieli agresja przeciwnika, to zawsze się w niej odnajduję - tłumaczy Polak.
Pojawiają się głosy, ze starcie z Vitasoviciem ma być dla Wrzoska pierwszym poważnym testem w mieszanych sportach walki. Do tej pory zawodnik stołecznego Uniq Fight Club wygrywał z typowymi stójkowiczami: wspomnianym Sararą, Tomasem Moznym i Bogdanem Stoicą.
Przy okazji tych pojedynków pojawiały się opinie, że organizacja rozłożyła nad Wrzoskiem parasol ochronny. Taką tezę lansował na przykład były już zawodnik KSW Michał Kita.
- Kto normalny w pierwszych miesiącach trenowania MMA, dawałby mi rywala, który ma na koncie piętnaście czy dwadzieścia walk? O parasolu ochronnym można byłoby mówić, gdybym dostawał stójkowiczów po trzech latach trenowania. Po półtorej roku od pierwszej walki dostaję rywala, który wygrywał z pretendentem do pasa mistrzowskiego KSW. Nie uważam, że miałem łatwych rywali, mimo że złośliwi ludzie będą tak gadać. Zauważyłem, że jest tendencja złośliwych komentarzy w stosunku do zawodników, którzy przychodzą do MMA z innych dyscyplin - odbija piłeczkę Wrzosek.
Strzelanina w Holandii
Polak do walki z Chorwatem przygotowywał się w swoim macierzystym klubie oraz w Holandii. Tradycyjnie już wybrał się do Bredy, gdzie odwiedził zaprzyjaźniony klub Hemmers Gym, który prowadzi Nick Hemmers. W grudniu gruchnęła wiadomość, że auto Polaka zostało ostrzelane przez nieznanego napastnika. W holenderskich mediach pojawiło się nawet nagranie z monitoringu, ale agresora nie udało się do tej pory zatrzymać.
Wrzosek zdaje sobie sprawę, że gdyby napastnik był bardziej precyzyjny, wszystko mogło zakończyć się tragedią. - Co mam powiedzieć? Życie. Tak wyszło, że możemy teraz siedzieć i rozmawiać w studiu. Nie wiem, jakim cudem nagranie z monitoringu znalazło się w sieci, ale dla mnie to nawet lepiej, bo każdy może je zobaczyć i wyciągnąć wnioski - tłumaczy były kickbokser.
Biorąc pod uwagę powiązania zawodnika ze środowiskiem kibicowskim warszawskiej Legii, w sieci zaczęły mnożyć się teorie spiskowe.
- Nie mam na to wpływu. Na szczęście nie ludzie w internecie są od oceniania i wydawania wyroków tylko inne instytucje. Tak to czasem w życiu bywa, szczególnie w Holandii. Dla nich nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Po prostu kolejna strzelanina za rogiem - wyjaśnia Wrzosek, który - ze względu na toczące się śledztwo - nie chce szeroko komentować sprawy.
Z naszych informacji wynika, że atak był wynikiem... pomyłki. Napastnik miał pomylić obecnego w aucie klubowego kolegę Marka Samociuka z kimś innym i dlatego otworzył ogień.
- Mieliśmy dużo szczęścia. W tamtym roku o mało nie zginąłem w wypadku samochodowym. Ten rok był dość szczęśliwy. Aż powiedziałem, że po najbliższej walce pójdę na Jasną Górę, bo mi po prostu wypada - mówi Wrzosek.
Zawodnik KSW liczy również na to, że szczęście będzie mu sprzyjać w sobotni wieczór, kiedy zmierzy się z Ivanem Vitasoviciem. Chce również udowodnić, że w tej formule walki świetnie się odnajduje.
- Znam zawodników, którzy przychodzili do MMA i czuli już na treningach, że to nie jest dla nich. A mi naprawdę idzie na treningach i dobrze się czuję, robiąc MMA. Daję sobie radę z zawodnikami, którzy ten sport trenują całe życie. Chcę się temu poświęcić i coś w tym MMA osiągnąć - przekonuje Wrzosek.
Artur Mazur, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Oleksiejczuk w walce wieczoru gali FEN 53