Kiedy podejmowała decyzję o sesji w "Playboyu", wychowywała już trzyletniego syna Filipa. Skonsultowała propozycję magazynu z rodziną. Dziś uważa, że sesja stała się "fajną pamiątką". Aida Bella wspomina ją z "luzem i przymrużeniem oka".
- Było kilka momentów, kiedy żałowałam, bo zostałam wepchnięta w stereotyp blondynki z "Playboya" i ciągnął się on za mną w karierze posportowej. Chciałam udowodnić sobie, że będąc w biznesie, nie jestem odbierana tylko przez pryzmat tej sesji. To był długi proces wewnętrzny, żeby wytłumaczyć sobie, że jestem mądrą dziewczyną, że jestem pracowita. Miałam poczucie, że ludzie oceniają mnie przez pryzmat "Playboya" i koloru włosów, a nie wiedzy i tego, co potrafię. W momencie, kiedy wchodziłam w życie po życiu ze sportu do biznesu, potrzebowałam momentu, żeby sobie udowodnić, że jestem we właściwym miejscu - przyznaje Bella w "Życiu po życiu".
I dodaje: - Pamiętam momenty, że pisało do mnie i koleżanki Marty wiele osób z całego świata. Odbiór był pozytywny. Twierdzono, że zrobiliśmy coś fajnego. Odzywano się do nas komentując fajną akcję marketingową, a nie o coś niemoralnego.