Oto zimowy sport numer 1 w Polsce. "Trzeba było zamknąć drzwi hali"

PAP / Na zdjęciu: Konrad Niedźwiedzki
PAP / Na zdjęciu: Konrad Niedźwiedzki

- Czy łyżwiarstwo szybkie to zimowy sport numer jeden w Polsce? Jestem skromnym człowiekiem, ale jeżeli mamy się opierać na faktach, to tak właśnie jest - mówi nam dyrektor sportowy PZŁS Konrad Niedźwiedzki. Nasi łyżwiarze mają za sobą świetny sezon.

15 medali Pucharu Świata, trzy miejsca na podium w końcowych klasyfikacjach i ogromny sukces zawodów w Tomaszowie Mazowieckim. Zakończony sezon PŚ w łyżwiarstwie szybkim był niezwykle udany dla Polaków. A to wcale nie musi być koniec sukcesów, bo najważniejsza impreza jeszcze przed nimi.

Podsumujmy: Andżelika Wójcik zajęła drugie miejsce w "generalce" biegu na 500 metrów, Biało-Czerwone wygrały też klasyfikację w drużynowym sprincie, a trzecie miejsce zajęła nasza sztafeta mieszana. Do tego znakomita postawa Kai Ziomek-Nogal, piątej zawodniczki w konkurencji 500 metrów, która w całym sezonie cztery razy stawała na podium PŚ.

Z kolei wśród mężczyzn piąte miejsce w końcowej klasyfikacji zajął Marek Kania (500 m), ósmy był Damian Żurek (1000 m).

ZOBACZ WIDEO: Tak strzela syn legendy. Stadiony świata!

- Jest ogromna satysfakcja. Już ubiegły sezon pokazał pierwsze oznaki wysokiej formy, w tym nasi zawodnicy pokazali klasę - nie ukrywa radości Konrad Niedźwiedzki, były panczenista, brązowy medalista olimpijski z igrzysk w Soczi, obecnie dyrektor sportowy Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego.

Fantastyczny powrót Polki

Pytany o największe zaskoczenia wśród polskich zawodników w zakończonym sezonie Pucharu Świata, odpowiada: - Ciężko wskazać jedną osobę, bo tych pozytywnych momentów było dużo, ale na pewno zaskoczyła mnie Kaja Ziomek-Nogal. Panczenistka zanotowała fantastyczny powrót po kilkunastomiesięcznej przerwie spowodowanej urodzeniem dziecka. 27-latka prezentowała się znakomicie i wygrała nawet zawody PŚ.

- Nie spodziewałem się, że po przerwie macierzyńskiej Kaja tak szybko wejdzie na bardzo wysoki poziom i zrobi to w takim stylu. Osiągnęła super wyniki, a przecież wciąż jest młodą zawodniczką. Jestem pełen uznania - kłania się Niedźwiedzki przed osiągnięciami reprezentantki Polski.

- Cieszę się, że po perypetiach zdrowotnych z zeszłego roku Andżelika Wójcik wróciła na najwyższy poziom. Na podium stała w pięciu z sześciu edycji i finalnie zajęła drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Bardzo dobry sezon pucharowy zaliczyła także Natalia Jabrzyk, która jest w tej chwili liderką grupy wielobojowej, zajęła ósme miejsce w "generalce" na 1000 m i regularnie startowała w grupie A na 1500 m - tłumaczy.

- Dużym zaskoczeniem jest też dla mnie Wladimir Semirunnij, bo nie spodziewałem się, że jest w stanie osiągać aż takie wyniki, zajął czwarte miejsce na 5000 m w grupie A, czego nie widzieliśmy od kilkudziesięciu lat. Śrubował też najlepsze czasy uzyskiwane przez reprezentantów Polski na 5000m i 10000m i na obydwu tych dystansach uzyskał kwalifikację na mistrzostwa świata. Oczywiście, sama kwalifikacja na imprezę nie jest naszym celem, ale od 2009 roku w biegach długich nie mieliśmy swojego reprezentanta na MŚ - komentuje.

Dyrektor związku chwali także Natalię Jabrzyk. - Muszę ją wyróżnić. Wyszła z dużych problemów zdrowotnych i jest w tej chwili liderką grupy wielobojowej.

Ogromne zainteresowanie. "Trzeba było zamknąć drzwi obiektu"

Wielkim sukcesem, po raz kolejny, okazał się Puchar Świata organizowany w Tomaszowie Mazowieckim (21-23 lutego). Nasi zawodnicy zdobyli tam cztery medale, w tym złoto drużyny sprinterek, a zainteresowanie zawodami przerosło oczekiwania organizatorów!

- Co bym zmienił? Przede wszystkim dodałbym dodatkowe trybuny, żeby zmieściło się więcej kibiców! - śmieje się Niedźwiedzki. - Doszło do tego, że trybuny zapełniły się do ostatniego miejsca i dosłownie trzeba było zamknąć drzwi obiektu. Wiedzieliśmy, że będzie zainteresowanie, ale nie aż takie. To nam się przydarzyło po raz pierwszy w historii.

Duże sukcesy panczenistów sprawiają, że teza nasuwa się sama - łyżwiarstwo szybkie to w tej chwili sport zimowy numer jeden w Polsce.

- Jestem skromnym człowiekiem, ale jeżeli mamy się opierać o fakty, to tak właśnie jest. Nasi zawodnicy stawali piętnaście razy na podium Pucharu Świata, czym nie może się pochwalić w naszym kraju inna zimowa dyscyplina. Co bardzo ważne, byliśmy powtarzalni, długo na to pracowaliśmy. Mam nadzieję, że tak będzie do końca sezonu - przewiduje były łyżwiarz.

Biało-Czerwonych wspiera sponsor główny polskiego łyżwiarstwa - PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.

A na koniec sezonu zaplanowano mistrzostwa świata w Hamar w Norwegii (13-16 marca). I tam może być przepięknie - Marek Kania zapowiada, że to właśnie na tej imprezie reprezentanci Polski planują pokazać szczyt formy.

- Marek jest zawodnikiem, który ma ogromne możliwości i na pewno jest w stanie walczyć o czołowe lokaty. I zgadzam się, że szczyt formy ma pojawić się właśnie na MŚ, tak właśnie planowali to nasi trenerzy. Cieszę się, że mamy kilku pretendentów do medali, że nie jest to jeden sportowiec. Bo jeśli nie Kaja, to jest Andżelika. Jeśli nie Damian, to Marek. Mamy też drużyny sprinterskie. Dużą szansę na najdłuższych dystansach ma również Vladimir. Mam nadzieję, że choć jedna z naszych szans zostanie wykorzystana - mówi Konrad Niedźwiedzki.

Igrzyska we Włoszech, czyli przygotować się na wszystko

Były medalista olimpijski ma w głowie nie tylko MŚ, ale także Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Mediolanie. Został bowiem wybrany szefem misji olimpijskiej, tak jak przed igrzyskami w Pekinie w 2022 roku.

- Mam nadzieję, że doświadczenie się przyda, ale nie te związane z koronawirusem. Podchodzę do tego jak do wyzwania, jest to kolejne wyzwanie, któremu będę się starał sprostać i pomóc całej reprezentacji podczas igrzysk, taki jest plan. Z doświadczenia wiem, że trzeba być gotowym na wszystko, jak człowiek myśli, że nic niespodziewanego się nie wydarzy, to zawsze coś wypadnie - przekonuje.

Zwłaszcza, że igrzyska odbędą się we Włoszech. A Niedźwiedzki ma już doświadczenie z Italią, które każe mu być przygotowanym na wszystko.

- W 2023 roku byłem szefem misji na Olimpijskim Festiwalu Młodzieży Europy (EYOF) we Friulii, miałem tam naprawdę małą grupkę sportowców, wszystko było niby załatwione, wydawało się, że nic nie może pójść nie tak. A okazało się, że były problemy z transportem, hotelem, jedzeniem. Zamiast fajnego wyjazdu zrobił się tydzień ciężkiej pracy - wspomina.

- Od tego wyjazdu zawsze staram się być gotowy na coś nieprzewidzianego. 17 marca rozpoczynamy cykl spotkań ze związkami i od razu zapowiem, żeby byli gotowi, żeby najważniejsze kwestie sprawdzać samemu i brać poprawkę, że to Włochy. Piękny kraj, wspaniali ludzie, ale też bardzo wyluzowani - dodaje dyrektor PZŁS.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Komentarze (1)
avatar
Krzychu Start
5 h temu
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
nah nigga 
Zgłoś nielegalne treści