Lekkoatletyka. Emocje, kontrowersje i pozytywne zaskoczenia. Tak wyglądały MP

PAP / Na zdjęciu: kibice podczas MP w lekkiej atletyce
PAP / Na zdjęciu: kibice podczas MP w lekkiej atletyce

Nie brakowało kontrowersji i kłótni, ale lekkoatletyczne mistrzostwa Polski przyniosły znacznie więcej pozytywnych emocji. Wykreowały także nowe gwiazdy.

Wchodzi człowiek do sali pełnej ludzi i pyta: o której godzinie rozpoczyna się pandemia?

Najsłynniejszy żart zakończonych w niedzielę lekkoatletycznych mistrzostw Polski we Włocławku dobrze obrazuje to, co działo się od piątku do niedzieli na stadionie miejscowego OSiR-u. Choć organizatorzy robili co mogli, o zachowaniu dystansu społecznego czy nakazie noszenia masek ochronnych przez wszystkich można było zapomnieć.

Wolontariusze zachęcali do dezynfekcji rąk, ochroniarze regularnie sprawdzali akredytacje, wszyscy w maseczkach. Dobrze się patrzyło na odpowiedzialne zachowanie, jednak do momentu gdy spojrzało się z trybuny prasowej dwa metry w dół, gdzie siedzący krzesełko w krzesełko kibice zapominali o jakimkolwiek wirusie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skoczył nie w Wiśle, a... do wody! Efektowne salto Karla Geigera

Wszystko było tak, jak przed wybuchem pandemii. Uściski, przytulanie, zbijanie piątek. W trakcie każdego z trzech dni niewiele przypominało, że ofiar koronawirusa przybywa z każdym dniem.

Najważniejsze jednak było to, co na bieżni, rzutniach i skoczniach. A tam działo się bardzo dużo.

Największe wydarzenie mistrzostw Polski? Chyba porażka Marcina Lewandowskiego z Michałem Rozmysem w finale biegu na 1500 metrów. 25-latek totalnie zaskoczył starszego kolegę i wszystkich kibiców, gdy na ostatniej prostej skutecznym atakiem wywalczył pierwsze miejsce.

Zaskoczyły także słowa "srebrnego Lisa", jak w strefie wywiadów nazwał Lewandowskiego Paweł Fajdek. - Mnie nie interesują medale mistrzostw Polski, ale medale imprez międzynarodowych. Jestem bardzo zadowolony ze swojego występu - mówił kapitan reprezentacji Polski, a jego wypowiedź została krytycznie odebrana przez dziennikarzy i kibiców.

Wspomniany Fajdek również musiał zadowolić się drugim miejscem w konkursie rzutu młotem, choć był znacznie bardziej uśmiechnięty od pierwszego Wojciecha Nowickiego. Przekonywał, że nie trenował na 100 procent i że wcale nie przejmuje się dalekimi rzutami zagranicznych rywali. Był przekonany, że za rok będzie zupełnie inaczej.

Nie zabrakło także kontrowersji. Paweł Wojciechowski nie ukrywał rozżalenia, bo na swoją pierwszą próbę w konkursie skoku o tyczce musiał czekać niemal w nieskończoność. Z kolei jedna z zawodniczek była wściekła na brak organizacji przed jej biegiem, bo zaowocowało to brakiem odpowiedniej rozgrzewki i długim czekaniem na start już na bieżni. Mięśnie nie mogły pracować na 100 procent.

Z kolei w niedzielę powstało wielkie zamieszanie po finale 200 metrów mężczyzn. Kilkanaście minut po zwycięstwie Łukasza Krawczuka ogłoszono, że bieg zostanie... powtórzony. Powód? Okazało się, że organizatorzy źle usytuowali bloki startowe i nie wszyscy zawodnicy mieli do przebiegnięcia taki sam dystans. Trzeba przyznać że wpadka to potężna, jednak ostatecznie wyniki pierwszego biegu uznano za końcowe.

Choć trudno w to uwierzyć, Justyna Święty-Ersetic zdobyła złoty medal mistrzostw Polski w indywidualnym biegu na 400 metrów po raz pierwszy od 2016 roku! - To największa niespodzianka mistrzostw!- śmiał się trener Marek Rożej. Wygląda na to, że łatwiej zdobyć mistrzostwo Europy niż złoto na MP.

- Duża rotacja na podium to bardzo dobry znak, wzajemnie się nakręcamy - przekonywała po dekoracji najszybsza polska sprinterka, która była podczas weekendu najmocniej obleganym przez kibiców sportowcem. Justynie Święty-Ersetic można zazdrościć nie tylko klasy na bieżni, ale także cierpliwości. 27-latka nie odmówiła żadnego zdjęcia czy autografu, a po odebraniu medalu dostała takich próśb dziesiątki.

We Włocławku na największą sensację trzeba było czekać do niedzielnego wieczoru i finału na 800 metrów mężczyzn. Choć nie wystartowali i Adam Kszczot i wspomniany Lewandowski, obsada nie była słaba. Chrapkę na drugie złoto miał Rozmys, chciał go także Michał Borkowski, jednak ich plany pokrzyżował wielki talent polskiej lekkoatletyki, jakim jest Krzysztof Różnicki.

W sobotę skończył dopiero 17 lat, a dzień później pokonał bardziej doświadczonych rywali i efektownym finiszem wywołał eksplozję radości na trybunach. Nastolatek zyskał swoim występem tysiące kibiców, jednak jest wielka szansa że popularność nie przeszkodzi mu w karierze.

Różnicki jest bardzo ostrożnie prowadzony przez trenera Krzysztofa Króla i nie myśli jeszcze o seniorskich imprezach. Dziennikarzy przekonywał, że myśli przede wszystkim o mistrzostwach Europy juniorów i na tym się skupia. Musi mieć jednak świadomość, że od teraz wszyscy będą oczekiwać regularnych postępów.

Do historii mistrzostw Polski przejdzie nie tylko jego złoto, ale także zachowanie z biegu eliminacyjnego, gdy już na kilka metrów przed metą zbił sobie "piątkę" z Rozmysem. Obaj byli już wtedy pewni awansu do finału.

Wielkim wydarzeniem był też efektowny powrót Angeliki Cichockiej i Joanny Jóźwik. Pierwsza walczyła o to przez dwa lata i udowodniła, że nie można tracić w niej wiary. Zajęła drugie miejsce w finale 800 metrów i gdy usłyszała owację od kibiców po wyczytaniu jej nazwiska przez spikera, rozpłakała się ze szczęścia. A dzień wcześniej miała przecież powody do płaczu, gdy związek nie dopuścił jej do startu na 1500 metrów.

Wiele zakrętów w ostatnich miesiącach miała także Jóźwik. Tylko ona była lepsza od Cichockiej i po zdobyciu złota na 800 metrów zapewniała, że ten medal smakuje wyjątkowo. Uspokoiła także, że z jej zdrowiem od dawna wszystko w porządku i biodro się już nie odzywa.

Mistrzostwa zakończyły biegi sztafetowe 4x400 metrów. Dużą niespodzianką były zarówno zwycięstwa RKS-u Łódź wśród mężczyzn (z Adamem Kszczotem w składzie) oraz KS AZS AWF Wrocław wśród pań, oba wywalczone w ulewnie padającym deszczu, przez co nie brakowało potknięć i upadków.

Wielkie emocje wzbudził zwłaszcza pościg Justyny Święty-Ersetic za Natalią Kaczmarek. Choć mało kto w to wierzył, 22-latka odparła na ostatniej prostej atak najszybszej Polki i dowiozła złoto dla swojego klubu. Zakończenie mistrzostwo było więc zaskakujące, czyli najlepsze z możliwych.

Bajeczna oferta dla Leo Messiego. Czytaj więcej--->>>
Takiego zgrupowania kadry jeszcze nie było. Czytaj więcej--->>>

Komentarze (6)
avatar
Marek Biela
1.09.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A mojej zawodniczce w trojskoku sędziowie być może odebrali medal. Po pierwszej doskonałej próbie nie zmierzono prawidłowego skoku. Kazano go powtorzyc po wielu kontrowersjach. Kolejny skok. Po Czytaj całość
avatar
Katon el Gordo
1.09.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A TVP nie zapomniała ??? Konieczne były te wywiady lansera Parfianowicza tuż po biegu z dyszącymi zawodnikami ? 
19-21
31.08.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Co za bzdury wypisywane przez autora tekstu. Od kiedy to organizator ustawia komuś blok? Co najwyżej obsługa techniczna kładzie każdy blok przed linią startu, ustawienie bloku to sprawa indywid Czytaj całość
avatar
yes
31.08.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
A ja uważam, że jest dobrze napisane. Dotyczy trzydniowej imprezy o tytuły mistrzowskie. Nie sposób pisać o wszystkim i opisać wszystko. Było wiele osób, sytuacji, wyników. Zobaczymy kto i co j Czytaj całość
avatar
Katon el Gordo
31.08.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
SŁABY ARTYKUŁ. Szkoda, że autor tylko zasygnalizował tematy warte rozwinięcia (niedopuszczenie Cichockiej na 1500 czy nierówny dystans dla sprinterów na 200 m). Autor powinien szukać i rozwijać Czytaj całość