Podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w Ad-Dausze Salwa Eid Naser zwyciężyła, osiągając trzeci najlepszy czas w historii na 400 metrów. Biegaczka wysunęła odważne stwierdzenie, że uniknięcie trzech testów antydopingowych w czasie 12 miesięcy "jest normalne", kiedy została tymczasowo zawieszona przez Athletics Integrity Unit.
Grozi jej teraz dwuletni zakaz startów. - Nigdy nie byłam oszustką i nigdy nie będę. Przegapiłam trzy testy, co jest normalne. Zdarza się. Może przytrafić się każdemu. Nie chcę, żeby ludzie się tym przejmowali, nigdy bym nie oszukiwała - mówiła podczas relacji na żywo na Instagramie.
Według informacji przekazanych przez Yahoo lekkoatletka nie aktualizowała danych o swoim miejscu pobytu lub kontrolerzy wielokrotnie nie mogli jej zastać w domu, aby przeprowadzić testy antydopingowe.
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Simon nie wierzy w reżim sanitarny na stadionach. "Życzę powodzenia temu, kto będzie miał nad tym zapanować"
Zawieszenie ma charakter tymczasowy i nie wiadomo, jaką decyzję podejmie Światowa Agencja Antydopingowa (WADA).
Biegaczka wyjawiła, że jedna z kontroli miała się odbyć przed mistrzostwami w Dausze. Salwa Eid Naser osiągnęła rezultat 48,14 sekundy. Był to najlepszy czas od 34 lat. Szybsze były tylko Marita Koch w 1985 roku oraz Jarmiła Kratochvilowa w 1983 roku.
"The Guardian" rzuca tezę, że czasy te są podejrzane, bowiem żadna z tych biegaczek nie przechodziła testów antydopingowych, a w tamtych czasach przyjmowanie dopingu było systemowe i sponsorowane przez państwo.
Naser wcześniej była mistrzynią świata w młodzieżowych kategoriach. - Mam nadzieję, że problem zostanie rozwiązane. Nie podoba mi się to, ale wszystko będzie dobrze. Trudno jest mieć taką plamę przy swoim nazwisku. Nigdy bym nie brała leków poprawiających wydajność. Wierzę w talent i wiem, że go mam - powiedziała.
W ostatnich latach w Bahrajnie przyłapano na dopingu trzy biegaczki: mistrzynię olimpijską w biegu z przeszkodami Ruth Jebet, halową mistrzynię świata Kemi Adekoyę oraz Eunice Kirwę, startującą w maratonach. Wszystkie zostały zdyskwalifikowane na cztery lata.
Czytaj też:
Igrzyska olimpijskie w Tokio wciąż pod znakiem zapytania. Na ostateczną decyzję trzeba poczekać do wiosny 2021 r.
Szymon Ziółkowski: Ze sportu robi się królika doświadczalnego