Po wielu tygodniach negocjacji, PZLA podjął decyzję dotyczącą przyszłości trenera Tomasza Lewandowskiego, który w poprzednim sezonie poprowadził do sukcesów m.in. swojego brata Marcina Lewandowskiego czy Patrycję Wyciszkiewicz-Zawadzką. W sezonie olimpijskim do grupy szkoleniowca dołączył też Adam Kszczot. Trener nie doszedł jednak do porozumienia z działaczami.
Niespodziewanie nowym trenerem Lewandowskiego i Kszczota został Piotr Rostkowski. Tomasz Lewandowski ujawnił kulisy całej sytuacji i nie pozostawił na działaczach związku suchej nitki. W długim poście na Facebooku przekazał listę zarzutów pod adresem PZLA. Zaczął od tego, że jego sukcesy są problemem dla działaczy. Ujawnił, że za pracę z Kszczotem zaproponowano mu 2 tysiące złotych.
Zdradził, że propozycji nie przyjął ze względów zdrowotnych, a władze PZLA nie chciały zmienić sposobu przygotowań do igrzysk olimpijskich. Spróbowaliśmy się skontaktować z działaczami federacji, by zapytać, jak związek odniesie się do słów Lewandowskiego.
- Mój komentarz jest taki, że zakończyliśmy już tę sprawę. Zawodnicy mają nowego trenera i odpowiednią opiekę. Zarówno nam, Tomkowi, jak i zawodnikom ciągnięcie tej sprawy jest niepotrzebne - powiedział nam wiceprezes PZLA, Tomasz Majewski.
Dwukrotny mistrz olimpijski nie chciał zabierać głosu w sprawie zarzutów trenera. - Nie doszliśmy do porozumienia z różnych powodów i o wielu z nich nie będziemy mówić. Pewnie mógłbym obalić wszystkie zarzuty, ale nie chcemy tego ciągnąć. Chcemy, by ta sprawa się już zakończyła - dodał Majewski.
Czytaj także:
"Mister WADA". Witold Bańka w "La Gazzetta dello Sport" o tym, jak wygrać z dopingiem
Zaskakująca decyzja PZLA. Marcin Lewandowski i Adam Kszczot mają nowego trenera
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: co za umiejętności! Tę akcję w futsalu można oglądać w nieskończoność