Lekkoatletyka. Tokio 2020. Kozakiewicz bił rekordy ze "słupem telegraficznym"

Agencja Gazeta / Adam Stępień / Na zdjęciu: Władysław Kozakiewicz
Agencja Gazeta / Adam Stępień / Na zdjęciu: Władysław Kozakiewicz

"Wierzę w medal" - mówi Władysław Kozakiewicz o szansach polskich tyczkarzy podczas konkursu na igrzyskach olimpijskich w Tokio.

- Będę oglądał. Nasi tyczkarze mogą wylądować w okolicach podium. Możemy na nich liczyć. Wierzę w medal - powiedział w wywiadzie dla sport.tvp.pl Władysław Kozakiewicz.

Mistrz olimpijski z Moskwy (w 1980 r.) przewiduje, że podczas IO w Tokio trzeba będzie skoczyć sześć metrów, by marzyć o zajęciu miejsca w strefie medalowej. Zdaniem Kozakiewicza, konkurs olimpijski w skoku o tyczce rozstrzygnie się na wysokościach przekraczających "magiczną" granicę.

- Jest bardzo, bardzo dużo dobrych tyczkarzy. Całe szczęście, że Piotr Lisek i Paweł Wojciechowski należą do tej czołówki. W przypadku Polaków dzień będzie decydował o tym, kto jest mocniejszy - ocenił 66-letni Kozakiewicz.

ZOBACZ: Władysław Kozakiewicz: Nie muszę się o nic martwić. Mam wszystko >>

Były lekkoatleta przytoczył też anegdotę o Siergieju Bubce. 35-krotny rekordzista świata w skoku o tyczce przyjaźnił się z Polakiem. W trakcie spotkania w domu Kozakiewicza Ukrainiec zauważył tyczkę, która... stała pod dachem na balkonie.

ZOBACZ: Wszystko jasne. Wybrano najlepszych polskich lekkoatletów 100-lecia >>

- Jezus Maria, jak ty mogłeś biegać z tym "słupem telegraficznym" i bić te rekordy!? - podsumował złoty medalista IO Seul 1988 r., podnosząc tyczkę, którą Kozakiewicz zdobył olimpijskie złoto.

ZOBACZ WIDEO: Amber Cup. Gwiazdy w Gliwicach, niespodziewany zwycięzca z 7. ligi

Źródło artykułu: