70-letniego maratończyka oskarżono o oszustwo na zawodach. Jego ciało wyłowiono z rzeki

Materiały prasowe / Zrzut ekranu z Inside Edition / Na zdjęciu: Frank Meza
Materiały prasowe / Zrzut ekranu z Inside Edition / Na zdjęciu: Frank Meza

Frank Meza podczas maratonu w Los Angeles pobiegł w rekordowym czasie w swojej grupie wiekowej. 70-letniemu maratończykowi zarzucano jednak oszustwo i skrócenie trasy. W piątek ciało Mezy wyłowiono z rzeki.

W tym artykule dowiesz się o:

Co prawda na razie przyczyna śmierci nie jest jeszcze znana, ale miejscy urzędnicy w Los Angeles twierdzą, że nie musiało to być utonięcie - czytamy w serwisie "New York Post".

Kilka dni temu, po przeanalizowaniu materiału wideo z marcowego maratonu w Los Angeles, Frank Meza został zdyskwalifikowany.

Teoretycznie 70-latek pokonał dystans w rekordowym w tej kategorii wiekowej czasie (2 godziny, 53 minuty i 10 sekund). Maratończykowi jednak zarzucono, że zszedł z wyznaczonej trasy i skrócił sobie drogę do mety.

Meza zaprzeczał jednak takim informacjom. Co prawda potwierdził, że zszedł z trasy, ale tylko po to, żeby znaleźć łazienkę. Zapewniał, że nie skrócił sobie drogi do mety. "Bieganie było bardzo ważne dla mojego męża i był wstrząśnięty zarzutami" - stwierdziła żona 70-letniego maratończyka w amerykańskich mediach.

Czytaj także: wygląda na więcej niż 17 lat. Afera z wiekiem kenijskiego biegacza

W czwartek, wychodząc z domu, Frank Meza powiedział żonie, że idzie pobiegać. Nie wrócił jednak do swojego mieszkania. W piątek rano jego ciało wyłowiono z rzeki w pobliżu parku.

Czytaj także: Caster Semenya grozi IAAF

Źródło artykułu: