Gdy wybiegała na ostatnią prostą, była dopiero szósta, a pewny awans dawało tylko miejsce w czołowej "2". Angelika Cichocka udowodniła jednak, że naprawdę jest w życiowej formie. Fantastyczny finisz dał jej drugie miejsce i finał biegu na 1500 metrów.
Po starcie Polka była zachwycona i szczęśliwa, że udało się jej spełnić jedno z marzeń, jakim był udział w finale mistrzostw świata. Podzieliła się także opinią na temat finiszu, który przeprowadziła po wewnętrznym torze.
- Dzięki Bogu na ostatnich 100 metrach miałam miejsce na wewnętrznym torze aby zaatakować. Wiedziałam, że muszę walczyć do końca. Udało się. Marzyłam o awansie do finału, ale mimo wszystko to dla mnie niespodzianka. Nie sądziłam, że to takie realne - powiedziała wciąż zaskoczona zawodniczka.
Cichocka przyznała również, że jest w szoku z powodu swojej świetnej dyspozycji.
ZOBACZ WIDEO Piotr Lisek: Anna Lewandowska to super fachowiec, ale ja byłem trochę leniwy
- To mój drugi wynik w karierze i jak na piąty bieg na jednych mistrzostwach świata jest chyba całkiem nieźle. To pokazuje, że naprawdę jestem w życiowej formie. To dla mnie niesamowite i jestem w szoku co tutaj się dzieje. Chciałam podziękować trenerowi Lewandowskiemu, który mnie tak dobrze przygotował - powiedziała wzruszona.
Cichocka zapowiedziała, że w niedzielnym finale pójdzie na maksa. Po prostu jej zdaniem nie ma innej możliwości. Ponadto czuje się na siłach na jeszcze jeden mocny bieg.
- W finale na pewno będę zasuwać ma maksa, to jest mój cel. W półfinale tempo nie było optymalne i cały czas miałam wrażenie, że jeśli będzie trzeba, to jeszcze przyspieszę. To pokazuje, że jeszcze mogę walczyć w kolejnym biegu - oceniła. A medal?
- Każdy uczestnik finału myśli o podium i wywalczeniu medalu. To tylko jeden bieg i wszystko się może zdarzyć. Chcę pobiec mocno, zobaczymy co pokażą dziewczyny. Ja na pewno nie mam zamiaru odpuszczać - zapowiedziała ubiegłoroczna mistrzyni Europy z Amsterdamu.